Zabójstwo przerwało drogę polityka, który od pierwszych wyborów samorządowych po przemianach ustrojowych był radnym, od 1994 – przewodniczącym rady miasta Gdańska. W 1998 roku pierwszy raz został prezydentem miasta i z powodzeniem nieprzerwanie sprawował do tego momentu władzę w Gdańsku.
- Od samego początku mieliśmy różne wizje zarządzania miastem, byliśmy w przeciwnych obozach polityczno-samorządowych – mówi Kazimierz Koralewski, szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości. - Jego determinowała praktyka 10-lecia pracy w radzie miasta z lat 90. Ja z doświadczenia bycia przedsiębiorcą uważałem, że miasto często niewłaściwie wydaje środki publiczne. Rozliczne spory toczyłem przez te lata z Pawłem Adamowiczem. Te spory nie przekraczały jednak pewnych granic. Raz, gdy zdarzyło się, że prezydent w jakiejś sprawie się uniósł, otrzymałem od niego później list, gdzie przyznawał, że nie powinno tak być, trzeba pilnować kultury dyskursu politycznego – wspomina Adamowicza.
Andrzej Kowalczys, radny klub Koalicji Obywatelskiej, od początku swojej pracy w samorządzie w większościach popierających Adamowicza, zna jego drogę od początku wieloletniej prezydentury:
- Gdy Paweł Adamowicz został prezydentem, miasto było konfrontowane z „szybką”, nowoczesną Gdynią. Gdańsk wypadał w oczach obserwatorów blado. Prezydent to zmienił. Był wizjonerem, wyciągnął miasto do czołówki polskich miast, nie tylko na polu inwestycyjnym, ale po prostu zwykłej atrakcyjności dla mieszkańców. Ludzie chcą tu mieszkać i jest to zasługa Pawła – przekonuje Kowalczys.
Prezydent przez lata władzy w mieście stał się politykiem rozpoznawalnym, przez jednych lubianym, przez innych – krytykowanym. W najnowszej historii politycznej kraju stał się jedną z twarzy antagonizmu PO – PiS po stronie tej pierwszej partii. Jako polityk lokalny spotykał się z zarzutami uległości wobec lobby deweloperskiego. Krytykowano też niejasną wizję rozwoju miasta.
- Pawła Adamowicza interesowały wielkie przedsięwzięcia – mówi radny Koralewski. - Nie chcę oceniać tych pomysłów, ale jeśli proponował nową operę, czy wielkie muzeum Gdańska, uznawaliśmy to za megalomanię. Zrealizowanym przykładem – stadion na Euro 2012, czy ECS. Opozycja w radzie mówiła, że powinien myśleć o sobie bardziej jako o wójcie, niż wizjonerze-artyście. Szukał dla tych wizji sojuszników, znajdował w swoim politycznym zapleczu, podejmował decyzje – przyznaje.
Andrzej Kowalczys wspomina, ze nie raz wchodził w spory z Pawłem Adamowiczem. Mimo pozostawania w radzie po stronie prezydenta zdarzało mu się krytykować politykę kulturalną, czy sportową w mieście.
- Ja jestem tylko zwykłym radnym, on musiał to widzieć dalej, szerzej. Kilkanaście lat temu, gdy organizowałem turnieje młodzieżowych drużyn piłkarskich, w Gdańsku było tylko jedno dostępne dla nas boisko ze sztuczną nawierzchnią. Powiedziałem wtedy Pawłowi, że wspaniale by było, gdyby miasto zbudowało takie jedno pełnowymiarowe boisko, wydawało mi się, że byłby to szczyt możliwości. Odpowiedział: „Andrzej, takich boisk będziemy budowali 10 rocznie”. Mamy teraz ponad 100 zbudowanych lub wyremontowanych „orlików”, przyszkolnych obiektów – przyznaje Kowalczys.
Na fali krytyki modelu samorządowego, który ukształtował się w Polsce, w którym nie było limitu kadencji prezydentów, wójtów i burmistrzów, prezydentura Pawła Adamowicza stała się jednym z przykładów. W karierze prezydenta Gdańska pojawiły się kolejne rysy.
- W pewnym momencie ze względu na zawirowania z oświadczeniami majątkowymi stracił poparcie swojej partii politycznej, został na scenie sam, zaczął karierę wolnego strzelca w samorządzie. Miał dobre relacje w Komitecie Regionów w Brukseli, był tam jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich samorządowców. W Gdańsku wytworzyła się opozycja w jego zapleczu politycznym, które wystawiło konkurencyjnego kandydata w wyborach – wspomina ostatnie wybory samorządowe Kazimierz Koralewski.
Adamowicz mimo zarzutów, utraty zaplecza politycznego i krytyki wygrał. Niedługo potem nastąpiła tragedia. Jak drogę Pawła Adamowicza wspominają samorządowcy z obydwu stron rady?
- Mimo różnic politycznych, sporów, potrafił łączyć ludzi. Miał wrogów, mimo to szukał dialogu, wychodził do ludzi, co miesiąc był na otwartym spotkaniu w innej dzielnicy. Miał bardzo dobrą pamięć. Gdy interweniowałem w jakiejś sprawie, gdzie nie mogłem se przebić przez biurokrację, pilnował spraw, odpisywał: „Andrzeju, sprawdzam”. Zdarzało się, że po długim czasie przynosiło to efekty. – mówi Andrzej Kowalczys.
- Kiedy patrzyłem na niego z bliska, na forum rady miasta, to było jednak załamanie kariery. Miał ambicję stać się politykiem dużego formatu, sprawa oświadczeń stygmatyzowała go jednak. Bronił się, mając jednak mocną pozycję na lokalnym rynku samorządowym. Miasto był redutą, na której trwał. Odium problemów finansowych pewnie rzutowałoby w przyszłości na jego karierę – ocenia Kazimierz Koralewski.
Jaka jest lokalna polityka w 3 lata od śmierci prezydenta Gdańska?
- To zupełnie inny model niż w czasach, gdy prezydentem był Paweł Adamowicz. Nie wystarcza prezydent miasta, czterech zastępców, trzeba 16 pełnomocników, jakiegoś zewnętrznego, pozaoficjalnego ciała, które determinuje zarządzanie miastem. Nastąpiło rozproszenie władzy, wpływów. Decyzje zapadają dużo wolniej, Ścierają się różne środowiska, to powoływanie pełnomocników przez Aleksandrę Dulkiewicz ma to pewne skanalizować – mówi o rządach następczyni Adamowicza Koralewski.
Andrzej Kowalczys widzi zmianę, ale ni chce jej oceniać. Mówi jedynie o nadziei, że jest to kontynuacja wieloletnich rządów Adamowicza.
Akt oskarżenia przeciw Stefanowi W. Został skierowany przez prokuraturę do sądu po niemal trzech latach śledztwa. Wiele czasu zajęło m.in. ustalenie, czy mężczyzna w momencie popełnienia czynu był poczytalny. Wykluczające się dwie opinie biegłych zostały rozstrzygnięte trzecią, stwierdzającą częściową poczytalność leczącego się psychiatrycznie sprawcy.
Morderstwo Pawła Adamowicza jeszcze długo będzie wpływało na kształt życia politycznego miasta i kraju. Wdowa po prezydencie Gdańska i jego brat, obecnie politycy i parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej, żądają jawności procesu, szukając u sprawcy motywacji politycznych. Matka sprawcy uważa, że jej syn, u którego zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną jeszcze podczas odsiadywania wyroku za napady na banki, sam jest ofiarą nieszczęścia. Sam Stefan W. niedawno zrezygnował ze swojego obrońcy, co może odwlec procedurę sądową. Wyrok, który zapadnie, może zostać podważony przez bliskich stronników Adamowicza. Jedna z sędziów powołanych do składu orzekającego jest też sędzią Krajowej Rady Sądownictwa. Koalicja Obywatelska twierdzi, że rada została powołana wadliwie, co jest elementem obecnego krajowego sporu politycznego.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?