Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec, który spłonął we własnym samochodzie, był bardzo mocny pijany

Andrzej Gurba
Andrzej Gurba
Do tej tragedii doszło w Szydlicach
Do tej tragedii doszło w Szydlicach
Mieszkaniec Szydlic (gm. Miastko), który w sierpniu br. spłonął we własnym samochodzie, był bardzo mocno pijany. Tak wynika z badań krwi, które przeprowadzono na zlecenie prokuratury. Wiadomo też, że mężczyzna żył w czasie, kiedy doszło do pożaru auta. Prokuratura cały czas prowadzi śledztwo w sprawie tej tragedii.

Przypomnimy, że pod koniec sierpnia br. w nocy przy drodze w Szydlicach spalił się samochód. Strażacy znaleźli w nim spalone ciało mieszkańca tej wsi. Na początku przyjmowano wiele wersji wydarzeń. Podano m.in. że mężczyzna chciał zawrócić na wąskiej drodze i wpadł do rowu, z którego nie mógł wyjechać. Wtedy miało dojść do zapalenia się auta.

Członkowie rodziny zmarłego uważali i uważają, że w samochodzie musiał ktoś jeszcze być. Na profilu społecznościowym opublikowana została wiadomość: „Do Wszystkich... Tych co jeszcze czują… Mój Tata spalony żywcem na tylnym siedzeniu swego samochodu..., kilkaset metrów od swego domu… - porzucony przez kierowcę..., który do dziś milczy... By przekazać tej osobie, że wybaczam, że chcę tylko poznać prawdę... Tylko prawdę.... To jest straszne, że muszę tu pisać... By dowiedzieć się jak doszło do tego, że już nigdy nie dostanę SMS-a od mojego ojca o 6 nad ranem, jaka pogoda jest w Szydlicach, czy że żurawie zlatują się do odlotu...”.

Miastecka prokuratura przesłuchała wiele osób w tej sprawie, też te wskazywane przez rodzinę zmarłego. Żadna nie potwierdziła, że w nocy znajdowała się w aucie zmarłego, czy też spożywała z nim alkohol przed zdarzeniem. Nie ma też osób, które takie sytuacje widziały. Przesłuchiwane są kolejne osoby, także wskazywane przez rodzinę zmarłego.

Michał Krzemianowski, prokurator rejonowy w Miastku mówi, że przesłuchano bardzo wiele osób. – Z tych przesłuchań nie wynika, aby w sprawę zamieszane były trzecie osoby – stwierdza M. Krzemianowski.

Najbardziej prawdopodobna wersja zakłada, że mieszkaniec Szydlic (mieszkający sam) znajdujący się w bardzo znacznym stopniu nietrzeźwości wsiada w nocy do swojego samochodu i wyjeżdża. W pewnym momencie próbuje zawrócić i cofając wpada do rowu. Były ślady świadczące o tym, że próbuje z niego wyjechać (pod górę). Pewnie by mu się udało, gdyby nie znak drogowy, w który uderzył.
Z opinii biegłego wynika, że największe wypalenia były w środku auta. Przyjęto więc, że tam doszło do początku pożaru. Przyjęta przez prokuraturę wersja zakłada, że doszło do zaprószenia ognia np. od papierosa. Być może mężczyzna usnął w samochodzie i wtedy doszło do pożaru. Mieszkaniec Szydlic żył, kiedy palił się samochód.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mieszkaniec, który spłonął we własnym samochodzie, był bardzo mocny pijany - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki