Dlaczego Mieczysław Czychowski?
Bo zachwyciła mnie jego poezja. Nawet gdy pogodna, podpiwniczona wewnętrznym smutkiem, wiedzą o życiu, bólem. Jutro mija 18 rocznica jego śmierci.
Znała go Pani?
Spotkaliśmy się tylko raz, przelotnie. To był początek lat 80. Potem nie miałam już z nim kontaktu, ale czytałam jego wiersze. Poza tym przyjaźniłam się z poetą Kazimierzem Nowosielskim. Traktował Czychowskiego jak Mistrza, obaj pochodzili ze wsi, byli zanurzeni w tradycji kultury ludowej. W latach 60. i 70. Mieczysław Czychowski był na Wybrzeżu kimś bardzo znanym, guru artystów, poetów i malarzy. W jego poezji jest coś takiego...
Co?
Trudno o tym krótko opowiedzieć, może i mnie z nim łączy ta wspólnota miejsca urodzenia? To wiersze bardzo mi bliskie. Dobrze rozumiem, z jakich źródeł czerpał słowa. Stąd ten film. Zresztą poezja Czychowskiego uwiodła też Marię Mrozińską, na tyle że postanowiła zostać producentką tego obrazu. Bardzo zaangażował się w ten projekt także gdański oddział Stwarzyszenia Pisarzy Polskich. I tak, po pięciu latach starań, film powstał. Dobrze, bo mam wrażenie, że Czychowski już prawie nie funkcjonuje w obiegu kultury, tak Polski, jak i Trójmiasta. Nie przebił się do naszej pamięci w stopniu, w jakim na to zasługuje. Po jego śmierci nie wznowiono żadnej jego książki. Nie istnieje w mediach, a to tak, jakby nie istniał nigdy.
W latach 60. był kimś dla kultury bardzo ważnym. Potem nagle zniknął. Upadł mit. Co się stało?
Ci, którzy go znali, mówili, że przebywanie z nim nadawało rzeczywistości nowy wymiar. Zawsze otaczał go wianuszek młodych ludzi. Myślę, że jego kłopoty rodzinne, życiowe, duchowe, to wszystko spowodowało, że ten wszechstronnie utalentowany człowiek znalazł się nagle w wielkim osamotnieniu. Chciałabym, by ten film przypomniał go ludziom, zwłaszcza jego wiersze. Ale i setki obrazów, rysunków, które stworzył.
Mówi się, że miał bardzo skomplikowany życiorys, że był "ofiarą historii".
Jego życie na pewno zdeterminowała tragedia - gdy miał 14 lat, mina urwała mu prawą rękę. Ale na jego losach zaważyła też tragiczna, niewyjaśniona śmierć ojca w 1945 roku.
Chodziła Pani jego śladami.
Odwiedziłam Kurpie, wieś Dzbenin, w której się urodził, Ostrołękę. A potem objechałam miejsca, gdzie żył w Trójmieście, między innymi Kartuską w Gdańsku, tu mieszkał z żoną i trójką dzieci. Także pokój - pracownię na Kręckiego w Oliwie. Tu, w strasznych warunkach, spędził ostatnie miesiące życia. Stąd zabrano go do szpitala w Gdyni Redłowie, gdzie zmarł na nowotwór płuc 23 stycznia 1996 roku. Pochowano go obok matki, wielkiej miłości jego życia, na cmentarzu w Rzekuniu koło Ostrołęki.
W filmie rolę narratora pełni jego poezja.
Oto fragment, który zamyka obraz:
"Przyjdziesz od łąki mgło łaskawa/Na szept szmerliwy ściętej gruszy/Poumierane przyjdziesz zabrać/Ale żywego nie poruszysz./Po śladach, które ziemia skrywa/Pójdzie mój zgrzebny wiersz najczulej/I wszystkie rzeczy ponazywa/Radością pomieszaną z bólem/Patrzę, a rzeka zmienia bieg/w jej nurcie niebo stoi czyste/Przesyłam ci na tamten brzeg/Kaczeńców światło wiekuiste".
Premiera filmu "Komu skrzypce a komu futerał" dziś, godz. 18, NCK, ul. Korzenna w Gdańsku, wstęp wolny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?