Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michniewicz specjalnie dla nas: - Ze Szwecją nie byłoby rewanżu za potop, a z Czechami - za porażkę na Euro 2012. Liczę na magię Śląskiego

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Selekcjoner Czesław Michniewicz tłumaczy z jakiego powodu powołał Konrada Michalaka. I zastanawia się, czy z uwagi na dobrą formę napastników zmienić pierwotną koncepcję gry na baraż - na taką z dwoma napastnikami...
Selekcjoner Czesław Michniewicz tłumaczy z jakiego powodu powołał Konrada Michalaka. I zastanawia się, czy z uwagi na dobrą formę napastników zmienić pierwotną koncepcję gry na baraż - na taką z dwoma napastnikami... fot. sylwia dabrowa / polska press
- Prawda jest taka, że nie muszę oglądać, jak w Bayernie gra Lewandowski, choć oczywiście bardzo bym chciał. Tylko zastanowić się, kogo w wyjściowym składzie reprezentacji dobrać do Roberta. Na dzień dobry mamy z kapitanem fajne relacje, profesjonalne. Zdaję sobie jednak sprawę, że w dłuższej perspektywie na pewno będą zależeć od tego, czy wspólnie osiągniemy sukces - mówi nam w obszernym wywiadzie selekcjoner Czesław Michniewicz, który ma świadomość, że właśnie na tym aspekcie poślizgnął się Jerzy Brzęczek.

Oswoił się pan już z rolą selekcjonera?

Owszem, ale nie miałem czasu się tym cieszyć. Z miejsca wskoczyłem w wir pracy, przez cały luty nocowałem w domu dwa razy. Uważałem, że więcej zrobię jeżdżąc i rozmawiając z piłkarzami niż nawet gdybym obejrzał sto meczów. Bo tyle bym się o nich nie dowiedział. Jeśli nie porozmawiasz osobiście, nie ma rzeczywistego kontaktu, a od tego wszystko się zaczyna. Zwłaszcza w tej specyficznej robocie, jaką jest prowadzenie reprezentacji. Nie zdążyłem więc doświadczyć presji, jaka zwykle - podobno - ciąży na selekcjonerze, gdyż po powrocie zza granicy dwa tygodnie spędziłem na Kaszubach na analizach. I unikałem mediów, także społecznościowych.

Patrząc na pańskie pierwsze powołania, można odnieść wrażenie, że zastosował się pan do powiedzenia Wojtka Kowalczyka po IO w Barcelonie: - Zmieniamy szyld i jedziemy dalej.

To nie tak. Logika podpowiada, że jeśli najzdolniejsi chłopcy są powoływani do kadry U-21, to siłą rzeczy wielu z nich będzie za jakiś czas grało w pierwszej reprezentacji. Zanim zostałem selekcjonerem, większość z nich trafiła już do drużyny narodowej. Dodatkowo zaprosiłem na zgrupowanie tylko Konrada Michalaka. I może jeszcze powołamy Mateusza Wieteskę, ale przecież legionistę monitorował i miał zamiar sprawdzić Adam Nawałka, już kilka lat temu. Wszyscy pozostali znajdowali się w orbicie zainteresowań poprzednich selekcjonerów. Selekcja, która odbyła się wcześniej na poziomie kadry U-21, była zatem prawidłowa; zawodnicy, którzy sprawdzali się w młodzieżówce, zrobili po prostu progres.

Trochę roboty, pańskiej i sztabu, poszło w gwizdek. W związku z wykluczeniem Rosji przez FIFA.

Nie trochę, tylko bardzo dużo. Na dzień dobry mieliśmy przecież rozegrać półfinał barażu i wyłącznie na tym się skupiliśmy. Potem niczego nie byliśmy pewni, FIFA nam nie pomogła swoim niezdecydowaniem. Przed Rosją założyliśmy, że powołamy więcej zawodników, bo chcieliśmy się ubezpieczyć na wypadek kontuzji, covidu i... rozmaitych niespodzianek w Moskwie. Stąd też przyjęliśmy strategię, że na poszczególnych pozycjach będziemy mieć po 3 zawodników. I 4 bramkarzy. Dlatego ta kadra jest bardzo liczna. Na tyle, że na pewno będzie dużym wyzwaniem, żeby przeprowadzić dobry trening, ale możemy też zorganizować zajęcia w grupach. Z tego powodu chciałem, żeby zgrupowanie odbywało się na Legii, bo tam miałbym boisko do dyspozycji od rana do wieczora. No ale finał jest taki, że będziemy grali na Stadionie Śląskim i tam także trzeba będzie poradzić sobie z logistyką.

Pracujecie dwudrogowo przed finałem barażu?

Teraz pracujemy nawet trzydrogowo, bo Szkocję także rozkładamy na czynniki pierwsze. Szwedów oglądałem przez cały tydzień, Czechów - przez kolejny. Oba zespoły są równie mocne i trudne z naszej perspektywy. Obydwa wyszły z grupy na mistrzostwach Europy, z których my odpadli śmy po pierwszej fazie. Także to pokazuje skalę trudności zadania, przed którym staniemy.

Historycznie rzecz ujmując – nasz bilans z tymi przeciwnikami także nie jest pozytywny.

Na to nie patrzę, nie będziemy się przecież rewanżować za potop szwedzki, ani nawet za porażkę z Czechami w finałach Euro 2012. Pamiętam zresztą zwycięstwo w Gdyni nad Skandynawami, kiedy reprezentację Polski prowadził Andrzej Strejlau, u przeciwników bronił Thomas Ravelli, a treningi odbywały się na stadionie Bałtyku. Byłem na tym meczu, byłem świadkiem naszej wygranej i niech to będzie dobry omen przed ewentualnym starciem ze Szwedami w finale barażu.

Ilu piłkarzy z ekstraklasy zamierza pan powołać?

Trzech, może czterech.

Głównie obrońców?

Nie tylko, bo musimy też pomyśleć o ofensywie. Skoro padło już nazwisko Michalaka, to zauważę, że chory był Kamil Grosicki. I nie wiadomo było, ile potrwa ta infekcja. Oprócz Konrada miałem więc wtedy do wyboru niegrającego ostatnio Przemka Płachetę i rzadko pojawiającego się na placu gry Przemka Frankowskiego. Gdybym więc nie sięgnął po Michalaka i w pewnym momencie chciał w meczu przejść na ustawienie 4-3-3, to nie miałbym na ławce żadnej opcji. Robi się wokół tego powołania awanturę, podczas gdy jest logiczne.

Kontrowersje wynikają z tego, że to piłkarz ze stajni pańskiego znajomego menedżera, Mariusza Piekarskiego.

Piekarski jest także menedżerem Damiana Szymańskiego, który strzelił bramkę z Anglią, a nie ma tego zawodnika wśród powołanych. Powołania zrobiłem pod kątem potrzeb reprezentacji Polski w meczu barażowym, bez oglądania się na to, kto jest agentem poszczególnych zawodników. Z Legią wygraliśmy mecz w Moskwie ze Spartakiem szybkością Lirima Kastratiego. To nie jest - delikatnie mówiąc - wirtuoz, jeśli chodzi o tworzenie gry, ale jest szybki. I wiedziałem, że jak się otworzy mecz, to przy dokładnym podaniu nikt go nie dogoni. A Michalak dysponuje porównywalną dynamiką.

Rozumiem, że Grosicki jest bliski powołania, podobnie jak Wieteska. W grę do minionej kolejki wchodzili także Bartosz Salamon i Michał Pazdan?

Tak, mogę potwierdzić, że właśnie tych zawodników monitorowaliśmy. Choć nie tylko ich. Gdyby nie leczył kontuzji, na pewno powołanie otrzymałby Artur Jędrzejczyk. Gra bardzo dobrze w ustawieniu z trójką stoperów jako pół-prawy. Zna moje założenia, a Jędza w formie z europejskich pucharów to najlepszy obrońca w polskiej lidze.

Gra ze Szkocją nie jest zbyt dużym ryzykiem?

To jedyny zespół, z którym mogliśmy teraz zagrać, a potrzebujemy przetarcia. Grzegorz Krychowiak nie gra w klubie, Tomek Kędziora też nie, więc gdybym chciał ich wystawić w meczu ze Szwecją, to byłaby wielka niewiadoma. Jeśli jednak zagrają ze Szkotami, to zobaczę, czy mogę na nich liczyć. Ryzyko kontuzji oczywiście istnieje, pamiętam o urazie Roberta Lewandowskiego w meczu z Andorą. Tyle że do meczu ze Szkocją kapitan reprezentacji Polski jeszcze kilka razy wystąpi w Bundeslidze. I tam to ryzyko także się pojawi.

To logiczne i zrozumiałe, że chce pan zagrać mecz kontrolny. Nie sądziłem jednak, że z rywalem o takim profilu i na jego terenie...

Oczywiście, Szkoci grają twardo, zdecydowanie i trzeba będzie się zastanowić, w jakim składzie wystąpić, ale są pozycje, na których mam wątpliwości. Poza tym - nie było wyjścia. Oni nie chcieli do nas przyjechać - a nie ukrywam, że właśnie o taki wariant zabiegałem - bo mieli wyprzedane wszystkie bilety na Hampden Park. Jestem nowym trenerem i jeszcze wszystkiego nie wiem o tym zespole. W Glasgow dostanę odpowiedzi w nurtujących mnie kwestiach. Przede wszystkim dowiem się, jak zespół będzie funkcjonował w takim ustawieniu, jakie widzę. A potem będę miał kilka dni na to, żeby coś ewentualnie skorygować. Przykładowo - mamy problem, kogo wystawić na lewym wahadle. Może tu grać Arek Reca, Maciek Rybus lub Tymoteusz Puchacz. Nie jest to grupa, w której byłby zdecydowany lider. Puchacz nie grał w Bundeslidze, z jakiegoś powodu. W Turcji się odnalazł, pytanie czy dlatego, że wymagania są niższe? Gdy rozmawiałem z klubowym trenerem Rybusa, ten go chwalił zaznaczając, że ma w klubie konkurencję, której oddech czuje na plecach. Reca gra regularnie, choć Spezia to nie jest jakiś wielki klub. W tym momencie Arek na pewno jednak zdaje egzamin we Włoszech.

Jakie są pańskie wrażenia po wizytach u piłkarzy?

Myślę, że złapałem fajny kontakt, ale zawsze łatwiej o to z tymi ludźmi, z którymi coś już przeżyłeś. Z byłymi młodzieżowcami mamy wspólne wspomnienia, ale z tymi starszymi zawodnikami też się dobrze rozmawia, bo oni z kolei dużo w piłce widzieli. I chętnie dzielą się swoimi przemyśleniami. To były rzeczowe, fajne i długie rozmowy, w których się otworzyli. Pytałem, na co zwracali uwagę poprzedni trenerzy. Nie po to, aby wietrzyć sensację, tylko wspólnie szukaliśmy pozytywów.

A jak wygląda pańska relacja z Lewandowskim? Wiadomo, że na niej poślizgnął się Jerzy Brzęczek.

O moich wcześniejszych relacjach z Robertem różne głupoty pisano, tymczasem porozmawialiśmy bardzo sympatycznie. I jesteśmy w nieustannym kontakcie. Miałem być u niego na meczu z Salzburgiem w Lidze Mistrzów, ale nie udało się przez zamieszanie związane z decyzją FIFA, uciekłyby mi 2 dni z przygotowań. A to na obecnym etapie przygotowań szmat czasu. Zwłaszcza że wcześniej 2 dni zajęła mi wizyta u Krystiana Bielika, bo na pozycji numer 6 muszę mieć alternatywę dla Krychowiaka. Prawda jest zresztą taka, że nie muszę oglądać, jak gra Lewandowski. Tylko zastanowić się, kogo dobrać do Roberta. Na dzień dobry mamy fajne relacje, profesjonalne. Zdaję sobie jednak sprawę, że w dłuższej perspektywie na pewno będą zależeć od tego, czy wspólnie osiągniemy sukces.

I kogo na dziś wystawiłby pan obok Lewego? Arkadiusz Milik jest w gazie, Krzysztof Piątek także przeczyścił rewolwery, a i Adam Buksa pokazał się już w Ameryce z dobrej strony.

Gdy 31 stycznia podpisywałem kontrakt w PZPN, to sytuacja z innymi napastnikami nie wyglądała dobrze. Wiadomo było, że Świderski i Buksa jeszcze nie zaczną ligi, Milik miał jakiś problem w klubie, a Piątek mógł zostać w Berlinie. Dziś sytuacja jest zupełnie inna, o wiele lepsza z mojego punktu widzenia, trzej już strzelają, a Świderek zapewne zacznie wkrótce. Początkowo myślałem o ustawieniu 3-4-3, z jednym napastnikiem i dwiema „dziesiątkami”, a na tej pozycji mogą grać Piotr Zieliński, Sebastian Szymański czy Jakub Moder. A dzisiaj musimy się zastanowić, czy lepiej będzie grać dwójką napastników, bo wszyscy są w formie. Poważnie zastanowić, gdyż podstawowy kłopot polega na tym, że żaden z nich w klubie nie gra dwójką napastników, no może przez chwilę tylko Milik był tak ustawiany w Marsylii. Dwóch takich samych zawodników na boisku nie zawsze bowiem oznacza dobre rozwiązanie dla zespołu. Dlatego przeciw Szkocji chciałbym zobaczyć i taką współpracę w ataku.

Ile będzie miał pan jednostek treningowych do dyspozycji, żeby zorientować się przed finałem barażu, w jakiej formie poszczególni zawodnicy pojawili się na zgrupowaniu?

Tak naprawdę przed meczem ze Szkotami jedną, a w Szkocji będzie drugi trening, ale tylko dla tych, którzy mniej zagrają. W środę przed meczem będziemy trenować na stadionie w Glasgow i nic wielkiego już tam nie wymyślimy, ale na pewno przećwiczymy jakiś prosty stały fragment gry, i nasze zachowanie w defensywie przy rzutach wolnych i rożnych przeciwnika. Po powrocie do kraju, do finału barażu zostaną trzy dni… Myślę, że ze 2 pełne jednostki uda się wówczas przeprowadzić, potem będzie poniedziałkowy rozruch przedmeczowy. Tak jednak, jak mówił jednak Arsene Wenger - dzisiaj w światowej piłce pracują inteligentni piłkarze, którym, nie trzeba niczego powtarzać sto razy. A inteligentni piłkarze, którzy grają na wysokim poziomie, szybko przyswajają założenia. Tylko wszyscy jednocześnie muszą myśleć w ten sam sposób.

Ipady już rozesłał pan zawodnikom, jak było praktykowane w młodzieżówce?

Jeszcze nie, ale na pewno je dostaną. Pod Rosję, która wyjściowo stanowiła dla nas punkt zero, wszystko było już przygotowane. A teraz - musimy po prostu przeprogramować treść. Materiał będzie opracowany już pod Szkocję. A potem - pod konkretnego rywala w barażowym finale. Żeby nie przeciążać zawodników informacjami.

Jak wspomina pan Stadion Śląski?

Trenowaliśmy tam przed barażem młodzieżówki z Portugalią, mam więc dobre wspomnienia. Cenię i lubię Ślązaków, to charakterni ludzie. Fakt, że bilety rozeszły się błyskawicznie pokazuje, jak ludzie czekają na mecz. Będzie trudny, trzeba być idealnie przygotowanym i mieć troszeczkę szczęścia. Jesteśmy w stanie wygrać z każdym rywalem z tej barażowej ścieżki; jesteśmy blisko i daleko zarazem od finałów mistrzostw świata. I trzeba tę drogę pokonać.

Jesteśmy faworytem barażowego finału?

Nie. Myślę, że szanse rozkładają się 50 na 50, niezależnie od tego, czy będą to Szwedzi, czy Czesi. Mamy atut w postaci własnego boiska, ale rywal nie wyjdzie na Stadion Śląski na miękkich nogach. Choć nie ukrywam, że liczę na magię Kotła Czarownic. Doskonale pamiętam mecz rozegrany 2 maja 1981 roku, gdy zwycięska bramka Andrzeja Buncola z NRD utorowała nam praktycznie drogę do mistrzostw świata w Hiszpanii. Chciałbym, żeby nasz mecz także został zapamiętany w podobny sposób przez kibiców. Niczego nie mogę jednak obiecywać, a tym bardziej przesądzać.

Będzie miał pan w zestawie takiego dżokera jak Buncol, którego wówczas wynalazł prowadzący kadrę Antoni Piechniczek?

To się - oczywiście - dopiero okaże. Proszę śledzić ligowe powołania, które ogłoszę być może dopiero we wtorek rano. W poniedziałek kolejkę ligową kończy przecież Raków, a obejrzenie meczu w Częstochowie także miałem - pod tym kątem - w planach...

Rozmawiał Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki