Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Probierz z Lechii Gdańsk: Nadal walczymy o mistrzostwo [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Z Michałem Probierzem, trenerem Lechii Gdańsk, rozmawia Paweł Stankiewicz.

Bardzo różne momenty miała Lechia w tej rundzie. Znakomity początek, słaby środek i dobry koniec.

- Tak naprawdę to nikt nie wiedział, jak się liga potoczy. To pierwsza taka sytuacja w polskiej piłce. Było jednak wiele ciekawych rozwiązań. Wyniki pokazują, że każdy z każdym mógł wygrać. Wiele zespołów miało w trakcie rundy upadki i wzloty. U nas też to się potwierdziło. Dla naszego dorobku punktowego kluczowe było to, że w ośmiu meczach prowadziliśmy i nie umieliśmy dobić rywala. To był nasz problem.

Budowa zespołu nie idzie lekko, łatwo i przyjemnie. Spodziewał się Pan tego po przyjeździe do Gdańska?

- No pewnie. Przecież to nie jest prosta sprawa, którą szybko uda się załatwić. Na to trzeba trochę czasu. Wcale się nie spodziewałem, że będzie to szło łatwiej. Zmiana jednak poszła w dobrym kierunku. Ci zawodnicy pokazują, że potrafią grać w piłkę, i to jest bardzo ważne.

Tego, że nie będzie środków na sprowadzenie do Lechii piłkarzy z Pana listy, też się Pan spodziewał?

- Rozmawiajmy o stronie sportowej. Takie były ustalenia i ten kierunek budowy zespołu obraliśmy.

Potem były Pana zapowiedzi, że Lechia gra o mistrzostwo Polski...

- I dalej gramy. Wciąż na to są szanse. Trudno grać o utrzymanie się w lidze. Trzeba mieć cele i ambicje. U nas tylko czeka się na potknięcia, żeby potem można było pewne rzeczy wygarnąć.

Nadal Pan uważa, że drużyna nie potrzebuje wzmocnień i w tym składzie świetnie sobie poradzi?

- Chcemy transferów, a jednocześnie, żeby kluby były stabilne i dobrze poukładane. Nie da się wszystkiego pogodzić. Jak są transfery, to grają piłkarze zagraniczni. Nikt nie kupuje polskich piłkarzy z naszej ligi, bo klubów zwyczajnie na to nie stać. W grę wchodzą tylko zawodnicy, którzy akurat są wolni. Jak grają zagraniczni, to młodsi nie mają szansy, a jak grają młodzi, to nie ma transferów. Taki jest odbiór w Polsce. My obraliśmy pewien kierunek i go nie zmienimy. Pokazujemy drogę innym klubom, bo takie podejście może wyjść tylko na dobre całej polskiej piłce. Nie przypominam sobie zespołu, żeby tylu młodych zawodników grało regularnie. To są fakty. O tym jednak głośno się nie mówi, bo nie wszystkim to pasuje.

A jak oglądał Pan ostatni mecz z Górnikiem, to nie przyszła Panu do głowy myśl, że do takich sytuacji przydałby się klasowy napastnik? Zresztą kilka punktów uciekło przez brak skuteczności.

- Możliwe. Nie jestem cudotwórcą, który na odległość pozna dokładnie zalety i wady piłkarza. Ja też potrzebuję czasu na oceny poszczególnych ludzi. Grają ci, którzy w moim odczuciu są najlepsi. Byśmy strzelali sobie w kolano, nie wystawiając do gry lepszego piłkarza. Nie znam trenera, który by tak zrobił.

Czyli poza Tsubasą Nishim nikt zimą do Lechii nie przyjdzie?

- Spokojnie, tego nie powiedziałem. Na razie analizujemy jesień. A potem porozmawiamy o tym, co będzie dalej.

Jakie miał Pan relacje z Patrykiem Małeckim w Wiśle Kraków?

- Nie rozumiem, co to ma do naszej gry jesienią.

Mógłby pomóc Lechii?

- Nie wiem. Nie ma tematu Patryka Małeckiego.

A Łukasz Janoszka? On za dwa tygodnie będzie wolnym piłkarzem.

- Rozmawialiśmy z nim wcześniej. Na razie za wcześnie, żeby cokolwiek mówić. Na razie jest czas na analizę jesieni, a to też nie ma z tym nic wspólnego.

Kluby zagraniczne i krajowe obserwują Frankowskiego, Dawidowicza, Janickiego. Nie obawia się Pan, że na pierwszym treningu w styczniu może któregoś z nich zabraknąć?

- To świadczy o tym, że dobrze pracowali. Nie słyszę optymizmu w tym pytaniu. Na przykład, dlaczego tyle młodzieży gra w Lechii. Nie słyszałem tego nigdzie. Niektórzy podniecają się, jak młody piłkarz zagra 5 minut. Tym zawodnikom trzeba dać prawdziwą szansę. To jedyna droga w naszej piłce. Trzeba stawiać na Polaków. Każdy sam może odpowiedzieć sobie na pytanie - ilu zawodników zagrało w ostatnim meczu, którzy mają realne szanse na powołanie do reprezentacji Polski. A wracając do pytania, to się nie obawiam. Ktoś dziś jest, a jutro go nie ma. Każdego można sprzedać, a za pozyskane środki wykonać inne ruchy. Można to wykorzystać. Ważne jednak, żeby nie dać się zwariować. Polscy piłkarze często odchodzą za grosze. Idzie taki zawodnik za pół miliona euro i wszyscy krzyczą, jaki to świetny transfer. I dlatego potem tak nas traktują. Trzeba podnieść ceny i sprzedawać piłkarzy za większe pieniądze. Nie będę się wypowiadał, czy to już czas, aby zmienili klub. Jak będą chcieli przyjść i zapytać o radę, to tak zrobią. Każdy z nich ma jednak swoich menedżerów i doradców, a ja nie mam zamiaru się wtrącać.

Są w Lechii kolejne perełki, które mogą liczyć na debiut w ekstraklasie?

- Wszystko mamy przetworzone. Chcemy ściągnąć kilku chłopaków do grup młodzieżowych. Meczów było dużo, ciągle trzeba było analizować grę przeciwnika. Teraz mam trochę czasu, więc analizuję naszą grę w rundzie jesiennej.


Długo szukał Pan też ustawienia defensywy. Ta linia obrony z ostatnich meczów jest najbardziej optymalna?

- Po ósmej kolejce wielu pisało, że Bieniuk i Madera powinni grać w reprezentacji Polski. Piłka nożna nie znosi próżni. To, co było wczoraj, jest już nieaktualne. Były problemy i staraliśmy się je rozwiązać. Mam nadzieję, że to nam się udało. Potrzebna była szeroka kadra i większość zawodników dostała szansę. Ci, którzy jej nie otrzymali, widocznie na to nie zasłużyli.

A co z Adamem Pazio? Lepszy z niego skrzydłowy niż lewy obrońca?

- Próbujemy różnych rozwiązań. Grał niektóre dobre mecze na lewej obronie, ale jest odbierany pod kątem tylko ostatniego spotkania. Zmienił klub, klimat i potrzebuje czasu na to, aby się zaaklimatyzować.

Nie może Pan znaleźć wspólnego języka z Pawłem Buzałą?

- Nie wiem, na jakiej podstawie Pan tak sądzi.

Strasznie się Pan na niego denerwował w Zabrzu?

- Nie miałem powodów, żeby się nie denerwować. To piłkarz doświadczony i doskonale wie, jak grał, a jak grać powinien.

Ale też, jak strzelał gole, to posadził go Pan na ławce rezerwowych. To mu chyba nie pomogło?

- Trzeba pamiętać, że w piłce nożnej nie można żyć przeszłością. Są piłkarze, którzy 20 lat temu też strzelali gole i co z tego. Co tydzień trzeba potwierdzać swoje umiejętności. Na nikogo się nie obrażam. A u nas, jak się odstawi jakiegoś piłkarza, to wszyscy od razu szukają konfliktu. Jak w klubie zagranicznym odstawi się piłkarza, bo spóźnił się 2 minuty na autobus, to słusznie. Gdyby tak się stało w Polsce, to zaraz pojawiłyby się głosy, że trener się tylko czepia.

Odesłanie do rezerw Machaja i Wiśniewskiego to z perspektywy czasu był dobry ruch?

- Uważam, że tak, i do tego potrzebny. A w jakiej formie, po powrocie drużyny, byli ostatnio ci dwaj piłkarze, to niech sobie każdy sam odpowie.

Jakie były Pana odczucia, kiedy słyszał Pan wyzwiska kibiców pod adresem Andrzeja Kuchara?

- Trudno mi to oceniać. Ja jestem trenerem.

Ale ma Pan swoje zdanie na ten temat?

- Ja nie jestem od tego.

Planowana zmiana właściciela ma dla Pana znaczenie?

- Za długo jestem w piłce. Co ma być, to będzie. Nie zajmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu.

To jeszcze raz. O co będzie grała Lechia wiosną przyszłego roku?

- Dalej gramy o mistrzostwo Polski. Wciąż mamy szansę, więc będziemy walczyć. Ja wiem, że niektórzy chcą jasnych deklaracji, żeby potem mogli to wypominać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki