Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Koterski: Jestem już po dobrej stronie mocy [ROZMOWA]

Ryszarda Wojciechowska
20.09.2018 Gdynia  Michal Koterski na zdjęciu z Marcelą Leszczak - Nigdy nie byłem taki szczęśliwy, więc chwilo, trwaj - mówi Michał Koterski.
20.09.2018 Gdynia Michal Koterski na zdjęciu z Marcelą Leszczak - Nigdy nie byłem taki szczęśliwy, więc chwilo, trwaj - mówi Michał Koterski. Karolina Misztal
Uspokoił się. Mówi, że już przestał być pożywką dla plotkarskich mediów. Teraz ma szczęśliwe życie, rodzinę i układa mu się zawodowo.

Michała Koterskiego właśnie można oglądać na ekranach kin w filmie Marka Koterskiego „7 uczuć”. Rolę Adasia Miauczyńskiego reżyser powierzył tym razem synowi. Kiedy przypominam mu nasze spotkanie sprzed lat na gdyńskim festiwalu po filmie „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, śmieje się, że jeszcze wtedy był po złej stronie mocy.

Wtedy pytałam - jak się z tym czuje, że wszedł do kina po plecach ojca. Bo głównie grywa w jego filmach.

- Ja się nie czuję źle, że wchodzę po plecach ojca. Kiedyś pytano jednego ze znajomych mojego taty, dlaczego tak promuje swoją żonę w filmie. A on to: co, mam promować cudzą? Tak jest w każdym zawodzie. U prawników, na przykład. Mówi się, że syn tego czy innego adwokata dostał się do kancelarii po znajomości. Ja też z tego korzystam. I wcale się z tego powodu nie wstydzę. Tylko mogę mu podziękować - mówił.

Miękko wszedł w środowisko aktorskie. Ale na pytanie czy granie w filmach jest ciężkim kawałkiem chleba, wtedy mówił tak: - To bardzo trudne zajęcie. Obojętnie, czy się jest aktorem zawodowym, czy nie. Dlatego ja nie lubię w moim przypadku takiego określenia jak granie. Grać to może Marek Kondrat czy pan Stuhr. A my tylko występujemy. I moim marzeniem jest, żeby zapracować na to, aby powiedzieć o sobie - zagrałem w tym filmie.

20.09.2018 Gdynia  Michal Koterski z Marcelą
20.09.2018 Gdynia Michal Koterski z Marcelą Karolina Misztal

I pracował. Grał w filmach ojca głównie Sylwka - syna Adasia Miauczyńskiego, m.in. w „Ajlawju”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” i „Dniu świra”. Scena z dzióbkiem z ego ostatniego filmu stała się już kultowa.

Najnowszy film z jego udziałem to „7 uczuć”. I tym razem Michał Koterski zagrał Adasia Miauczyńskiego. Zdaniem wielu recenzentów jest to jego najlepsza do tej pory rola.

20.09.2018 Gdynia  Michal Koterski
20.09.2018 Gdynia Michal Koterski Karolina Misztal

Kiedy rozmawialiśmy na ostatnim festiwalu filmowym w Gdyni o „7 uczuciach”, Michał Koterski mówił, że zagranie u jego ojca to spełnienie marzeń każdego aktora. - A dla mnie, to że gram w filmie taty to bajka. Pamiętam, że kiedyś prowadziłem swój show w telewizji, a ojciec był moim gościem. Po tym programie podszedł do mnie i powiedział: -Jezus, Maria. Michał, to niesamowite, że ja mogę być gościem u ciebie. Ale dla mnie niesamowite jest to, że ja mogę z nim pracować. Każdy aktor chciałby zagrać w jego filmie. To widać po obsadzie „7 uczuć”. Aktorzy z największymi nazwiskami pojawiają się chociaż na chwilę -tłumaczy.

W tym filmie rzeczywiście mamy do czynienia z plejadą gwiazd. Pojawiają się m.in. Katarzyna Figura, Maja Ostaszewska, Magdalena Cielecka, Joanna Kulig, Marcin Dorociński, Robert Więckiewicz, Adam Woronowicz, Cezary Pazura i wielu innych.

Zawsze fascynowało mnie kino i aktorzy. Jako dziecko miałem swoich idoli. Pierwszym był pan Kleks. I dzięki ojcu poznałem go. Boguś Linda był dla mnie przede wszystkim Franzem Maurerem „Psów”. I jako dziecko marzyłem, żeby ojciec poznał mnie z nim. I to marzenie się spełniło

.

Wtedy patrzyłem na aktora przez pryzmat jakiejś roli. To była dla mnie magia. A potem sam mogłem wejść w ten magiczny świat, który ojciec tworzy.

Przed nim inni grali Adasia Miauczyńskiego. Czy podpatrywał Kondrata, Chyrę czy Pazurę w tej roli?

- Wiedziałem jedno - ilu aktorów, tylu Adasiów Miauczyńskich. Obserwując ojca i grających te role aktorów, przekonałem się, że każdy z nas nosi w sobie jakiegoś Miauczyńskiego. Nie chciałem go jednak kopiować, tylko wydobyć Adasia z siebie. Otworzyć się na emocje, uczucia. Musiałem się więc w pewien sposób obnażyć. Ale z tym są związane pewne koszty. Jakie? To tylko moja partnerka wie - tłumaczy Michał.

Życiowa partnerka Marcela zagrała w „7 uczuciach” epizod.

- Jestem z niej dumny. Bo ona wygląda jak z amerykańskiego filmu. Chyba nasze kino nie jest gotowe na takie piękności - wybucha śmiechem.

20.09.2018 Gdynia  Michal Koterski z Marcelą
20.09.2018 Gdynia Michal Koterski z Marcelą Karolina Misztal

Żartuje, że w filmie ojca mógł całować jej pośladki. Opowiada jak do tego doszło.

- Czytałem Marceli wieczorami ten scenariusz. Ona była wtedy w ciąży. Przewracam kolejną kartkę i dochodzę do sceny, w której mam całować pośladki pewnej dziewczyny. Na co Marcela spytała: - A czyje to będą pośladki? Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie wiem, jakiejś aktorki. Nie była zachwycona. To był dla niej problem. Chociaż my, aktorzy, wiemy, że takie sceny miłosne to nic przyjemnego. Przygląda się temu na planie 30 osób. Trzeba przełamywać swoje lęki i kompleksy. Nie ma to nic wspólnego ani z intymnością, ani z przyjemnością. Ale laik tego nie wie. Nie chciałem denerwować Marceli. Wiadomo... kobieta w błogosławionym stanie. Szczęśliwie tak się złożyło, że aktorka, która miała zagrać ten epizod, nieco kaprysiła i kontaktowała się głównie przez agentów. Ojciec więc zrezygnował z jej udziału. Tak więc pannę Krysię mogła zagrać Marcela. A ja mogłem całować właściwe pośladki. Widać tak miało być. I super - mówi Michał.

Na pytanie - czy już chce na dobre swoje życie związać z filmem, odpowiada:

- Moje życie było związane z filmem już od narodzin. Przez wiele lat nie wiedziałem jednak, co chcę robić. Aż do momentu, kiedy się w kinie naprawdę zakochałem.

Było to po „Dniu Świra”, w którym stworzyłem, nie mając zresztą świadomości, postać kultową. Bohatera, którego zna kolejne pokolenie. Potem było rola we „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” i kilka mniejszych. Ale w dojrzewaniu do aktorstwa pomógł mi teatr. Grałem w spektaklach tak znakomitych reżyserów jak Michał Znaniecki, który obsadzał mnie w takich klasykach jak „Sen nocy letniej”.

Kiedy zwracam uwagę na to, że jest w dobrym momencie życia, poprawia mnie:
- W najlepszym. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy. Chwilo, trwaj. Oczywiście jak każdy zmagam się z prozą życia, z codziennością. Ale jak śpiewał Rysiek Riedel - „W życiu piękne są tylko chwile”. I dla tych chwil warto żyć. Teraz to wiem, bo w moim życiu były też takie chwile, kiedy nie byłem szczęśliwy - kończy rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki