Miastko: Policjanci uczestniczący w kolizji stracą pracę

- Komendant podjął decyzję o wszczęciu czynności w trybie administracyjnym, nie dyscyplinarnym, zmierzających do zwolnienia ze służby dwóch funkcjonariuszy biorących udział w tym zdarzeniu - oznajmia podinspektor Jan Kościuk, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego.

Decyzja ta wynika z "dobrze pojętego interesu policji". - Interes ten został znacznie nadszarpnięty, a okoliczności zdarzenia budzą wiele wątpliwości - podkreśla Kościuk. - Prowadzona jest sprawa prokuratorska, ale niezależnie od niej komendant podjął decyzję o zwolnieniu, biorąc pod uwagę ich zachowanie i zeznania świadków. Dobre imię policji zostało tak nadszarpnięte, tak w znacznym stopniu naruszono etykę zawodową, że komendantowi wojewódzkiemu nie pozostawiono większego wyboru - wyjaśnia rzecznik komendanta.

Miastko. Poszukiwania policjanta. Zbiegł z miejsca wypadku

Policjanci wytypowani do zwolnienia to Bartosz K. i Damian G. Ten drugi uciekł z miejsca kolizji, której był sprawcą. Jego samochód dachował. Nie było go przez dwa dni. W czwartek wrócił do pracy, ale nie dopuszczono go do służby.

Jego kolega, Bartosz K., był nietrzeźwy (1,2 promila) i też próbował uciekać z miejsca zdarzenia, ale zatrzymali go przejeżdżający akurat pracownicy Służby Celnej. K. był ranny, więc trafił do szpitala.

Miastko: Odnalazł się policjant, poszukiwany po kolizji

Obaj funkcjonariusze pracowali w wydziale ruchu drogowego. Od decyzji komendanta wojewódzkiego mogą się odwołać.

Niezależnie od wewnętrznego postępowania w strukturach policji swoje śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.

- Na razie nie ma podstaw do przedstawienia zarzutów - zastrzega Krzysztof Młynarczyk, szef Prokuratury Rejonowej w Miastku.

Po dwóch dniach nieobecności badanie Damiana G. na zawartość alkoholu we krwi nie byłoby skuteczne. Śledczy dopuszczają jeszcze ustalenie kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości "innymi metodami śledczo-procesowymi".

Jeśli jednak i one zawiodą, to policjanta czeka najwyżej kara grzywny za spowodowanie kolizji. Mógłby też odpowiedzieć za spowodowanie i ucieczkę z miejsca wypadku, ale tylko wtedy, gdy jego pasażer będzie miał obrażenia występujące dłużej niż siedem dni. Jak na razie przebywa on w miasteckim szpitalu i dopiero we wtorek minie siedem dni od zdarzenia. Wówczas możliwe będzie określenie kwalifikacji zdarzenia w Kowalewicach jako kolizji lub wypadku.

- Za spowodowanie i ucieczkę z miejsca wypadku kierowcy groziłoby do 4,5 roku pozbawienia wolności - wyjaśnia prokurator.

W piątek sprawa została odebrana miasteckiej prokuraturze. Przekazano ją Prokuraturze Rejonowej w Lęborku. Śledztwo jest w toku.

Sprawdzili komendanta miasteckiej policji

Komenda wojewódzka zakończyła też drugie postępowanie związane z funkcjonowaniem miasteckiego komisariatu. Przez cały tydzień specjalna komisja analizowała przyczyny i okoliczności buntu dziewięciu funkcjonariuszy, którzy złożyli wnioski o przeniesienie i zarzucili miejscowemu komendantowi mobbing. Później wycofali zarzuty, a kontrolę i tak przeprowadzono.

- Komendantowi zarzucano przesadny nadzór, zbytnie interesowanie się sprawami osobistymi, drobiazgowość - wyjaśnia podinspektor Jan Kościuk, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego. - Trzeba powiedzieć sobie jasno, że zadaniem komendanta jest rozpoznanie. Musi wiedzieć, czy ktoś nie ma problemów, które uniemożliwiałyby mu pełnienie służby. Samo używanie broni służbowej jest związane ze stanem psychicznym. Cechy wskazane jako zarzuty są cechami dobrze prosperującego komendanta, należycie wypełniającego swoje obowiązki.