- Nie mamy stuprocentowej pewności, że się utopił. Nie ma też dowodów potwierdzających, że żyje. Poszukiwania trwają - informuje Rafał Burnicki, zastępca komendanta Komisariatu Policji w Miastku.
Policjanci zaangażowali nurków z Ustki. Bez skutku, co nie dziwi. Jezioro ma ponad 10 ha powierzchni.
- Jeśli ciało nie wypłynie, to niezwykle trudno będzie je znaleźć. Wystarczy dodać, że woda jest mętna jak kawa. Widoczność to około 0,5 metra - podaje Burnicki.
Pomorze: Lista zaginionych osób. Zobacz i daj znać, jeśli kogoś rozpoznajesz
Według policjantów, nurkowie musieliby pracować non stop przez dwa miesiące, by przeczesać całe dno jeziora. Stróże prawa uwiarygadniają swoje teorie przypadkiem z lata ubiegłego roku. Na jeziorze Bobięcińskie Wielkie utopił się wówczas ojciec z synem.
Świadek zdarzenia zaznaczył miejsce wypadku plastikową butelką. Nie pomogło to jednak w szybkim znalezieniu ciał. Mimo że leżały 20 metrów od punktu wskazującego, a woda była w miarę czysta, to nurkowie szukali ich kilka godzin.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że utonięcie jest najbardziej prawdopodobną przyczyną zniknięcia Leszka Kornasia. Dalszych poszukiwań ciała w wodzie, przynajmniej na razie, nie będzie. Trzeba czekać...
Taki też tryb postępowania przyjęła ekipa poszukiwawcza. Po jednorazowej akcji nurków i przeczesywaniu brzegów jeziora łodziami policjanci skupiają się na wysyłaniu zawiadomień o zaginionym i analizowaniu przypadków odkrycia niezidentyfikowanych zwłok i osób na terenie całej Polski. Przeprowadzono też rozmowy z okolicznymi mieszkańcami.
Rodzina Leszka Kornasia z niecierpliwością śledzi kolejne etapy poszukiwań. - Jeszcze dzień po zaginięciu, gdy sprawa nie była zgłoszona policji, mój drugi brat obchodził brzeg jeziora. Nie widział tam żadnego załamania lodu, co wskazywałoby na utonięcie - mówi Stanisław Kornaś z Miastka, brat zaginionego.
Policję powiadomiono w poniedziałek, 19 marca. Rodzina cały czas miała nadzieję, że Leszek Kornaś gdzieś wyjechał. Prowadził bowiem samotniczy tryb życia. Miał stwierdzoną schizofrenię.
- Był jednak świadomy. Na ryby specjalnie nie lubił chodzić, choć od najmłodszych lat zajmował się łowieniem. Mam pewne informacje, że przychodził do niego znajomy z pobliskiej wsi i "wyciągał" na ryby. W dniu zaginięcia mógł być z nim na lodzie. Przekazałem te informacje policji - opowiada Stanisław Kornaś.
Nie obwinia on ekipy poszukiwawczej. Sam jest wędkarzem i sam też szukał brata. Przyznaje, że widoczność w wodzie jest bardzo zła.
Co roku znika bez śladu co najmniej tysiąc osób
- Opływałem łódką jezioro z zamontowaną wędkarską echosondą. Nic nie wykazała, ale trzeba dodać, że ona emituje fale w postaci pionowego stożka. Sprawdza się na dużych głębokościach. Przy brzegu, na 1-2 metrach, wystarczy pół metra odpłynąć z kursu, by nie wykryć ciała w wodzie - powiedział nam brat zaginionego.
Jego zdaniem, optymalnym narzędziem byłoby użycie sonaru. - Jednak najlepszą wiadomością dla nas nie jest znalezienie ciała. Liczymy, że Leszek do nas wróci - kończy Stanisław Kornaś.
Z tą samą nadzieją policja podaje rysopis poszukiwanego: wzrost ok. 165 cm, waga ok. 80 kg, średnia budowa ciała, włosy krótkie, ciemne - częściowo siwe, uczesany na prawą stronę. Utyka na lewą nogę.
Kontakt pod nr. alarmowym 997.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?