Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miastko. Oskarżona lekarka prowadzi prywatną praktykę lekarską

Mateusz Węsierski
P.Krzyżanowski/archiwum Polskapresse
Lekarka oskarżona o wyłudzenie 0,5 mln zł z NFZ jest zbyt chora na proces, ale... prowadzi prywatną praktykę. Jak twierdzi została niesłusznie pomówiona i jej samej zależy na wyjaśnieniu tej sprawy, ale uczestnictwo w procesie jest ponad jej siły.

Sprawa doktor Marii W. O. ciągnie się od 2005 roku, a oskarżona lekarka nie przyznaje się do winy. Dowody zawarto w aktach, które liczą dwa tysiące stron i dotyczą ok. trzech tysięcy pacjentek doktor Marii W. O.

Urzędnicy NFZ podejrzewają, że w latach 2002-2005 lekarka mogła wykazywać zabiegi, których nie robiła. Do procederu miało dochodzić w jej gabinetach mieszczących się w Bobolicach, Grzmiącej i Barwicach (woj. zachodniopomorskie). Prokuratura stara się udowodnić, że lekarka wypisywała nawet karty chorobowe i zabiegi osobom... nieżyjącym.

Doktor W. O. aresztowano w czerwcu 2006 roku. Wyszła na wolność w lutym 2007 roku po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji. W tamtym czasie wróciła do pracy w swoim prywatnym gabinecie w Bobolicach. Otworzyła też prywatną praktykę w Miastku, gdzie przyjmuje do dziś.
- Kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia nie mam. Mam jedynie zgodę na wydawanie recept, a prywatny gabinet mogę prowadzić - zastrzega Maria W. O.

Rzeczniczka szczecińskiego NFZ zastrzegła, że potrzebuje czasu na przygotowanie komentarza w tej sprawie.
Czekamy też na odpowiedź prokuratury, by mogła ustosunkować się do obecnej sytuacji oskarżonej. Przed zawieszeniem procesu śledczy byli ostrożni w komentowaniu tej sprawy.

- Nasze śledztwo zostało zakończone aktem oskarżenia - powiedziała Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - Na tym etapie nie komentujemy sprawy. Decyzja jest w rękach sądu.
Sąd jednak teraz decyzji podjąć nie może, a w aktach nie ma informacji, że doktor W. O. - mimo poważnej choroby - jest w stanie normalnie pracować.

Sama zainteresowana zapewnia, że zależy jej na wyjaśnieniu tej sprawy, ale uczestnictwo w procesie uniemożliwia jej choroba. Swoją zdolność do prowadzenia prywatnej praktyki tłumaczy mniejszą uciążliwością dla jej organizmu.

- Właśnie wróciłam z kliniki i czekają mnie kolejne zabiegi. Leczę się w Bydgoszczy i mam skierowanie na operację, ale działalność muszę prowadzić, choćby w okrojonym zakresie, bo muszę też pracować. Pacjentek nie przyjmuję codziennie. Nie mam wyznaczonych godzin pracy. Czasami tylko kilka osób w miesiącu, a jakbym uczestniczyła w rozprawie, to musiałabym poświęcać codziennie po 7-8 godzin. Mój stan zdrowia nie pozwala na aż takie zaangażowanie. Dowodem są opinie biegłego lekarza, który wskazuje, że nie mogę uczestniczyć w długotrwałym procesie sądowym - broni się oskarżona lekarka. - Zostałam niesłusznie oskarżona. Początkowo mówiono o milionie złotych, później miałam rzekomo wyłudzić pół miliona. To efekt pomówienia mnie przez lekarzy z Bobolic, którzy chcieli zrobić miejsce dla innego ginekologa. Cała dokumentacja została zabrana przez pracowników NFZ. Jaką mam pewność, że przed oddaniem jej do prokuratury niczego tam nie zmieniali?

Maria W. O. w zawodzie jest od 40 lat. Od pięciu lat na emeryturze. Zaprzecza, jakoby celowo blokowała proces, ale w rozmowie wskazuje też, że już za rok sprawa może się przedawnić, bo minie 10 lat od jej ujawnienia.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki