Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał zostać kanclerzem III Rzeszy - historia niemieckiego polityka Carla Friedricha Goerdelera

Piotr Piesik
Carl Friedrich Goerdeler został stracony 2 lutego 1945 r.
Carl Friedrich Goerdeler został stracony 2 lutego 1945 r. Frankfurter Zeitung
Carl Friedrich Goerdeler, niemiecki polityk, miał zostać kanclerzem III Rzeszy, gdyby podłożona przez płk Clausa von Stauffenberga bomba doprowadziła do śmierci Adolfa Hitlera. Tak się nie stało, zaś losy Goerdelera związały się potem w tragiczny sposób z Koniecwałdem, niewielką miejscowością pod Sztumem...

Historia zamachu na Adolfa Hitlera z 20 lipca 1944 roku znana jest doskonale, podobnie jak smutny los wszystkich, którzy związani byli ze spiskowcami. Mieli szczęście, jeśli zostali rozstrzelani lub popełnili samobójstwo. Wielu zostało powieszonych na strunach fortepianowych, by przedłużyć ich konanie. Taki los spotkał też bohatera niniejszego artykułu, Carla Friedricha Goerdelera. Po zamachu na Führera ukrywał się w okolicach Koniecwałdu, niestety został rozpoznany przez miejscową kelnerkę, niegdyś służącą. Został zatrzymany, kiedy próbował jeszcze uciekać w stronę pobliskiego lasu.

Niedoszły kanclerz Rzeszy

Sensacyjnie brzmiącą historię zadenuncjowania Goerdelera obszernie przedstawił nasz były kolega redakcyjny Janusz Ryszkowski w książce "Requiem dla hrabiego". Pozycja, wydana w serii "Biblioteczki Sztumskiej" zawierała wybór tekstów Ryszkowskiego na temat ziemi sztumskiej, publikowanych na przestrzeni kilku wcześniejszych lat. Mieszkali wówczas jeszcze w Sztumie ludzie, którzy dokładnie pamiętali okoliczności zatrzymania Carla Goerdelera. Kiedy Gerlinda Czech, mieszkająca w Stuttgarcie poszukiwała świadków tego zdarzenia, trafiła do Wandy Zdziennickiej.

Co zapamiętała w sprawie Goerdelera? Ukrywając się przed aresztowaniem po nieudanym zamachu na Hitlera, niedoszły kanclerz przyjechał do Kwidzyna, gdzie mieszkali jego krewni. Poszedł na miejscowy cmentarz, miejsce pochówku jego rodziców i dziadków, lecz był człowiekiem zbyt znanym w Rzeszy i w każdej chwili spodziewał się zatrzymania. Nie chcąc narażać rodziny, wykupił 12 sierpnia bilet kolejowy i wsiadł do pociągu jadącego w kierunku Malborka. Wysiadł na stacji noszącej dziś nazwę Grzępa. To okolice Sztumu, gęsto zalesione. Latem wielu sztumian udawało się tam na wypoczynek.
Goerdeler spędził noc w lesie, rankiem zaś trafił do Koniecwałdu, noszącego wtedy nazwę Conradswalde. Nie wszedł do miejscowego zajazdu (budynek zachował się do dziś, widoczny jest z przebiegającej przez Koniecwałd drogi krajowej), obawiał się rozpoznania przez któregoś z gości. Poprosił tylko służącą o nieco mleka. Miał pecha, bowiem właśnie ta kobieta odkryła jego tożsamość.

Helene Schwärzel - bo to o niej mowa - według niektórych źródeł służyła wtedy w pomocniczych jednostkach Luftwaffe. Pamiętała Goerdelera z lat międzywojennych, kiedy był zastępcą burmistrza Królewca, zaś jej chlebodawcy mieli dom letniskowy w nadmorskich okolicach Królewca, w sąsiedztwie Goerdelerów.

Pech nie opuszczał uciekiniera, bowiem kiedy Helene Schwärzel wezwała dwóch obecnych w gospodzie żołnierzy, aby zatrzymali zbiega, ci nie kwapili się do działania. Zaczęła więc grozić im konsekwencjami ze strony gestapo. To poskutkowało. Goerdeler został zatrzymany w czasie ucieczki w stronę lasu i oddany w ręce gestapowców.

Milion marek za zbiega

Czy Helene Schwärzel była zagorzałą nazistką i nienawidziła spiskowców na życie Hitlera? Tego dziś nie wiemy, natomiast na pewno jej ewentualne skrupuły były osłabione nagrodą za informacje o miejscu pobytu Goerdelera. Kiedy za niedoszłym kanclerzem rozesłano list gończy, wyznaczono nagrodę w wysokości miliona marek, sumę ogromną. Denuncjatorka otrzymała te pieniądze, czek na milion marek miał jej wręczyć osobiście Adolf Hitler.

Jak opisuje w reportażu Janusza Ryszkowskiego Wanda Zdziennicka, radiostacje angielskie miały nadawać w języku niemieckim audycje, w których pytano Helene Schwärzel , co kupi za ten milion marek, chyba miejsce na cmentarzu.
Według internetowej Wikipedii, po wojnie o tej kobiecie wcale nie zapomniano. W 1946 roku stanęła przed sądem za wydanie Goerdelera w ręce gestapo. Sąd w Berlinie skazał ją początkowo na karę 15 lat więzienia za zbrodnie przeciwko ludzkości. Rok później rewizja wyroku przyniosła zmniejszenie kary do 6 lat. Helene Schwärzel miała być pierwszą denuncjatorką, skazaną w Niemczech po wojnie za swoje czyny, zarazem jedyną z osób zaangażowanych w likwidację uczestników spisku na Hitlera, która poniosła karę.

Tablicy nie ma i nie będzie

W Koniecwałdzie dziś chyba nikt nie wiedziałby o związku tej miejscowości z Goerdelerem, gdyby nie autorzy strony internetowej, poświęconej ich Małej Ojczyźnie, skrzętnie gromadzący wszelkie informacje o tej niewielkiej wsi. Liczą na to, że nowe wspomnienia nadejdą ze strony dawnych mieszkańców Conradswalde, rozproszonych po całym świecie, głównie w Niemczech.

W rozmaitych źródłach można spotkać wiadomości o planach ustawienia w Koniecwałdzie tablicy poświęconej Goerdelerowi. W czasach Polski Ludowej było to całkowicie wykluczone - o ile płk Claus von Stauffenberg przedstawiany był dość neutralnie z racji swej roli w zamachu na Hitlera, o tyle postać Goerdelera budziła już niechęć oficjalnych publikatorów. Był bowiem politykiem konserwatywnym, przywiązanym do tradycji monarchistycznych, wiele lat spędził w Prusach Wschodnich i Królewcu. Bynajmniej trudno sądzić, żeby życzliwie odnosił się do Polski i Polaków, nawet nie rozważał pomysłu przywrócenia w pełni samodzielnego państwa polskiego. Oczekiwał powrotu do granic Niemiec z roku 1914, natomiast przyszłość Polski widział ewentualnie w unii państwowej z Litwą, przy rekompensacie za Prusy Zachodnie oraz prowincję poznańską. Czy takie pomysły były realne do wprowadzenia w roku 1944, czy alianci wyraziliby na to zgodę?

Ideą spiskowców na życie Führera było przede wszystkim podpisanie pokoju z aliantami zachodnimi i skierowanie całego wysiłku wojennego Niemiec na front wschodni. Dziś o postaci Goerdelera można mówić z większym spokojem, acz nie ma co się spodziewać jego gloryfikowania. Dlatego o pomyśle wmurowania tablicy pamiątkowej nikt z władz gminy Sztum niczego nie wie, takiego projektu nigdy nawet nie rozważano.

Kwidzyn, Piła, Królewiec

Dlaczego spiskowcy właśnie Goerdelera widzieli na fotelu kanclerza III Rzeszy? W zmilitaryzowanej do cna Rzeszy był to jeden z niewielu - dziś powiedzielibyśmy: fachowców od administracji, z wielkim doświadczeniem, wiedzą i rutyną. Na dodatek nie ukrywał swego krytycznego stosunku do polityki władz nazistowskich.

Co ciekawe, losy rodziny Goerdelerów silnie związane są z terenami, dziś leżącymi w granicach Polski. Carl Friedrich urodził się 31 lipca 1884 r. w Pile (wtedy Schneidemühl), jako trzeci syn Juliusa Goerdelera i Adelajdy z domu Roloff. Miał czworo rodzeństwa - trzech braci oraz siostrę. Ród Goerdelerów pochodził z Hamm w niemieckiej Westfalii, lecz w 1852 roku przenieśli się do Kwidzyna (wówczas Marienwerder). Ojciec Carla tutaj zdobył wykształcenie i poznał przyszłą żonę. Z Kwidzyna powędrowali do Piły, gdzie Julius Goerdeler prowadził praktykę adwokacką, potem został sędzią sądu grodzkiego i dyrektorem banku rolnego. W 1890 powrócili do Kwidzyna. Młody Carl ukończył tu gimnazjum, potem próbował swych sił w Akademii Morskiej w Kilonii, jednak zrezygnował i podjął studia prawnicze na uniwersytetach w Tybindze, potem w Królewcu. Jako aplikant sądowy pracował m.in. w Fischhausen (obecnie Primorsk), w Braniewie (wtedy Braunsberg), Królewcu oraz w tak bliskim mu Kwidzynie.

Doktoryzował się z prawa w 1907 na uniwersytecie w Getyndze. Od 1920 do 1930 roku piastował stanowisko drugiego burmistrza Królewca, potem zaś - do roku 1937 - nadburmistrza Lipska. Zrezygnował z urzędu, bowiem nie zgadzał się z polityką władz nazistowskich.

Carl Goerdeler był jedną z czołowych postaci kręgu spiskowców, który zamierzał zabić Hitlera i przeprowadzić w Niemczech pucz. Plany zabójstwa wodza III Rzeszy istniały już w 1938 roku, próbowano tego kilkakrotnie. Pucz miał się udać przy wykorzystaniu planu "Walkiria", zaakceptowanego przez... Hitlera, który zakładał użycie wojsk rezerwowych na wypadek wewnętrznych zamieszek w Rzeszy.

Goerdeler został skazany we wrześniu 1944 roku na karę śmierci. W trakcie śledztwa, w którym nie szczędzono mu tortur i upokorzeń, wyjawił wszystkie znane mu szczegóły sprzysiężenia oraz nazwiska współspiskowców. Został stracony 2 lutego 1945 r. w więzieniu Plötzensee w Berlinie, przez powieszenie.

Żona Goerdelera, jego dwóch braci oraz pięcioro dzieci zostali osadzeni w specjalnej części obozu koncentracyjnego Stutthof.

Coraz mniej śladów

W Koniecwałdzie coraz mniej dziś jakichkolwiek śladów wsi Conradswalde sprzed kilkudziesięciu lat. Jedynym charakterystycznym elementem zabudowy pozostaje dawna szkoła w samym centrum, dziś siedziba Warsztatów Terapii Zajęciowej. Architektura budynku z czerwonej cegły od razu wskazuje na jego przeznaczenie. Podobnych tzw. małych szkółek zachowało się na Dolnym Powiślu wiele, choć teraz przeważnie służą jako mieszkania lub wiejskie świetlice.
Kilka lat temu doszczętnie spłonął zabytkowy drewniany młyn, poruszany siłą wody z jeziora Kaniewo, które nie jest naturalnym zbiornikiem wodnym, lecz powstało w XIV w. za sprawą spiętrzenia wody lokalnych rzek przez inżynierów Zakonu Krzyżackiego. Budynek dawnego zajazdu, obok którego Helene rozpoznała Goerdelera, w niczym już nie przypomina pierwowzoru. Na jednym z okolicznych wzgórz drzewa porosły dawny cmentarz, na którym pozostała tylko jedna, symboliczna mogiła.

Po roku 1945 pozostało bardzo niewielu mieszkańców, choć w pierwszym dzienniku miejscowej szkoły powszechnej, który szczęśliwym zrządzeniem losu zachował się, nie brakuje nazwisk o niemieckim brzmieniu. W okolicy Koniecwałdu nie było natomiast rdzennych Polaków, tak jak w Mikołajkach Pomorskich, Starym Targu czy Postolinie. Być może i dlatego nikt nie wspomina tutaj niedoszłego kanclerza III Rzeszy.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki