Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mevo na tle innych systemów w Polsce. Jakub Dybalski: "To projekt odważny i ambitny, ale także bardzo ryzykowny" [rozmowa]

Maciej Pietrzak
Przemysław Świderski
O pomorskim rowerze Mevo na tle innych systemów w Polsce i na świecie rozmawiamy Jakubem Dybalskim z branżowego portalu transport-publiczny.pl
Jakub Dybalski
Jakub Dybalski Archiwum prywatne

Mevo jest chyba zupełnie wyjątkowym systemem rowerowym w skali polskiej i europejskiej? Czy gdzieś na świecie funkcjonuje podobny do naszego w całości elektryczny system?

Mevo jest ewenementem. W Europie tak dużego elektrycznego systemu rowerów miejskich nie ma. W kilku miastach można znaleźć systemy zbliżone wielkością, choć już nie sposobem zarządzania. Najszybciej nasuwa się porównanie z madryckim BiciMAD, który został uruchomiony pięć lat temu i był pierwszym, całkowicie elektrycznym systemem rowerowym w Europie. Początkowo liczył ok. 1,5 tys. jednośladów, w tym roku rozrósł się do ponad 2 tys. Od Mevo jednak różni się zasadniczo - to system stacyjny i ma to ogromne znaczenie dla zarządzania nim. Użytkownicy płacą mniej, jeśli oddadzą rower na stacji gdzie rowerów brakuje, a więcej, jeśli rower zostawią tam gdzie obłożenie jest duże. Rowery ładują się w stacji. Hiszpanie mieli zresztą problemy. Rok po uruchomieniu operator, firma Bonopark była bliska plajty.

Plac Kuracyjny w Sopocie - start systemu roweru metropolitalnego Mevo z udziałem przedstawicieli 14 miast i gmin, które będą uczestniczyć w programie

I etap systemu roweru metropolitalnego Mevo wystartował! W 1...

Co miesiąc notowała 300 tys. euro straty, bo dość wrażliwy mechanizm ładowania na stacjach był niszczony zarówno przez wandali, jak i przypadkiem, przez użytkowników, którzy niezbyt delikatnie obchodzili się z rowerami. Ostatecznie w 2016 r. miasto wykupiło spółkę za ponad 10 mln euro, a z powodu sporów sądowych dopiero w tym roku system udało się rozbudować. Miasta eksperymentują z elektrycznymi rowerami, ale raczej w ramach tradycyjnych systemów, niż budując je od podstaw. Nie tylko skromnie, tak jak w Warszawie, gdzie kilka lat temu do 5 tysięcy Veturilo dorzucono setkę e-rowerów, ale też w większej skali. Niedawno w Mediolanie do 3,6 tys. tradycyjnych rowerów BikeMi dołożono tysiąc elektrycznych. W Lizbonie system Gira mniej więcej w dwóch trzecich składa się z rowerów elektrycznych. Docelowo całość ma liczyć 3 tys. rowerów, ale dziś jest ich nieco ponad tysiąc. Tylko znów warto podkreślić, że mowa o systemach rowerowych opartych o stacje.

Elektryczne rowery bezstacyjne to domena prywatnych operatorów, takich jak Jump, Bird czy Lime, którzy na większą skalę próbowali rozwijać tę usługę w USA, a w Europie robili to w małej skali, liczącej w porywach po kilkaset rowerów na miasto. Tyle, że ten pomysł na usługę niespodziewanie… umiera.

Dlaczego tak się dzieje, i czy to zła wróżba dla Mevo?

Po obu stronach Atlantyku wspomniane start-upy zgodnie zamieniają rowery na hulajnogi. Mniejszy sprzęt to mniej kłopotów. A jeszcze kwestię ładowania można zrzucić na użytkowników, którym płaci się za podłączenie hulajnogi na noc do prywatnego gniazdka. Z rowerami byłby kłopot. Coś nowego dzieje się w Paryżu. We francuskiej stolicy od lat funkcjonuje kilkunastotysięczny system rowerowy Velib. Od jesieni tego roku ma zostać uzupełniony o Veligo, czyli system rowerów elektrycznych. Początkowo 10 tys., docelowo ma ich być dwa razy więcej. Veligo mają być jednak wypożyczane na dłużej - nie na minuty, a na miesiąc, za 40 euro - ale doładowywane mają być w miejskich, przyulicznych ładowarkach. Miasto planuje zapewnić paryżanom tanią alternatywę dla zakupu roweru elektrycznego na własność.

W NASZYM CYKLU O MEVO UKAZAŁY SIĘ ROZMOWY:

A jak radzą sobie systemy rowerowe w innych dużych i mniejszych polskich miastach Warszawie, Łodzi, Krakowie, Bydgoszczy itd.? Z jakimi problemami się borykają, jakich ich błędów Mevo powinno się wystrzegać?

Polskie miasta do tej pory w organizacji bikesharingu były dość konserwatywne. Stacyjny model sprawdził się we Wrocławiu, potem w Warszawie i, poza pewnymi wyjątkami, w takiej formie był potem kopiowany. Użytkownik wie, że w konkretnym miejscu znajdzie rower, że najbliższa stacja, a potem kolejna i kolejna, są w zasięgu wzroku, więc nie ma kłopotu ze zwrotem. Taryfa jest przejrzysta, prosta, w dodatku ceny są symboliczne. Darmowe minuty są zachętą, by spróbować, ale potem często nie zwraca się na nie uwagi. W Warszawie średni czas wypożyczenia solidnie przekracza darmowe minuty. Kraków poszedł pod prąd, po dość skomplikowanym przetargu oddał system konkurentowi Nextbike’a, BikeU. Wymyślił sobie system oparty o abonamenty w dodatku działający cały rok, choć w zimie zmniejszony do jednej trzeciej. Wavelo jest pod tym względem podobne do Mevo, ale to rowery tradycyjne, więc odpada kłopot z ładowaniem. Zresztą miasta powoli zaczynają „romansować” z bezstacyjnością, czyli systemami IV generacji.

Na początku dekady wielu nie mieściło się w głowie, że jeśli na ulice miasta trafi kilkaset rowerów, to nie zostaną rozkradzione w ciągu tygodnia. Tymczasem polski użytkownik rowery i stacje raczej szanuje i nie pilnuje z zegarkiem w ręku, by rower zwrócić w dziewiętnastej minucie wypożyczenia. Za to wymaga.

Częściowo w takim trybie będą od tego roku działać rozbudowane rowery miejskie we Wrocławiu i w Poznaniu. Ale właśnie - częściowo. Po latach okazuje się, że przywiązanie do stacji jest dla polskiego użytkownika bikesharingu niewielkim kłopotem. Za to dużo większą zaletą, jest pewność, że w konkretnym miejscu znajdzie rower. To co początkowo uważano za największe zagrożenie dla rowerów miejskich - wandalizm i niechęć do płacenia za tę usługę - okazało się drobiazgiem. Na początku dekady wielu nie mieściło się w głowie, że jeśli na ulice miasta trafi kilkaset rowerów, to nie zostaną rozkradzione w ciągu tygodnia. Tymczasem polski użytkownik rowery i stacje raczej szanuje i nie pilnuje z zegarkiem w ręku, by rower zwrócić w dziewiętnastej minucie wypożyczenia. Za to wymaga. Narzekania na niedopompowane opony, czy problemy z płatnościami to codzienność, ale pracownicy Nextbike’a stają na głowie, by sobie z tym szybko radzić, bo wiedzą, że system musi działać. Dlatego wieści z Trójmiasta przez ostatnie dwa miesiące były szokujące. Nie ma rowerów? Nie można założyć konta? Nextbike na takie problemy po prostu sobie do tej pory nie pozwalał.

A jakie rozwiązania pomorski system mógłby zapożyczyć od innych w Polsce/na świecie by działać lepiej?

Ponieważ Mevo to kombinacja dwóch cech, czyli elektrycznego napędu i - w praktyce - bezstacyjności, trudno się na kimś wzorować. Trójmiejskie rowery wpłynęły na nieznane wody i to ich sukces będzie kopiowany, albo ich porażka będzie ostrzeżeniem dla innych. Sam pomysł na system e-rowerowy nad Bałtykiem ma sens. Rowery z takim napędem są dość powszechnie uznawane za stworzone dla miast górzystych (stąd inicjatywa Lizbony, czy choćby umieszczenie elektrycznych stacji w Warszawie przy nadwiślańskiej Skarpie) i tam gdzie dają szansę jeździć na dłuższe wyprawy. Położone na różnych poziomach i dość rozległe Trójmiasto z przyległościami te cechy spełnia. Jeśli jednak pojazdy nie ładują się same na stacjach, a musi to robić obsługa, zarządzanie systemem staje się potężnym wyzwaniem. No i w czym taki system jest lepszy od hulajnóg?

Gdańsk, Gdynia, Sopot i okolice mają pecha. Znienacka, w ciągu ostatnich kilku miesięcy, okazało się, że po mieście można się poruszać nietypowym środkiem transportu, o którym dwa lata temu wiedziały tylko amerykańskie „korposzczury” z Doliny Krzemowej.

Tymczasem nagle rowerom Mevo pojawiła się konkurencja, o niebo wygodniejsza w zarządzaniu, niewymagająca abonamentu i dostępna na wyciągnięcie ręki. Bo jeśli na chwilę zapomnieć o rodzaju pojazdu to Mevo, jako system mikromobilnościowy, dużo bardziej przypomina amerykański hulajszering niż np. warszawskie Veturilo. Z początkiem maja do Gdańska zawitały pierwsze e-hulajnogi. Przez pierwsze dwa miesiące Mevo działało na słowo honoru. Kolejnych dwóch, tym razem już w rywalizacji z hulajszeringiem, w tym stylu może nie przetrwać.

W piatkowym wydaniu „Dziennika Bałtyckiego” 17.05.2019 podsumujemy nasze rozmowy o Mevo z tego tygodnia, natomiast w wydaniu sobotnim do nich wszystkich odniesie się nowy prezes firmy Nextbike Paweł Orłowski.

Pierwszy etap systemu roweru metropolitalnego Mevo wystartował 26 marca 2019 r.:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki