Jest w okolicach Gdańska taki kościół. Bardzo mały. Ceglane mury surowego gotyku. Mała wieża pokryta ciemną blachą. Mijany w przejeżdżającym samochodzie, na pierwszy rzut oka wygląda jak doskonale przygotowana makieta albo dekoracja do filmu z epoki. Tak piękny, że aż niepasujący do nazwy miejscowości. Krzywe Koło... i to jeszcze obok Suchego Dębu. A tu coś takiego...
Zamknięte w cegle
Krzywe Koło to wieś w gminie Suchy Dąb, położona niedaleko Trójmiasta, na terenie Żuław Gdańskich. Niewielki kościół jest filią parafii Matki Boskiej Różańcowej w pobliskich Koźlinach. Choć budynek jest niewielki, to gotyckie mury świątyni są miejscem, w którym zachowało się niezwykłe wnętrze. Nie tylko piękne, ale też kompletne, jeśli chodzi o wyposażenie, które jest datowane na 1687 r. Aleksandra Sobczyk, kierownik prac konserwatorskich w kościele, nazywa go „kościołem z klocków LEGO”.
- Dlatego, że jest maleńki, niewielki i kompatybilny z otoczeniem. Idealnie dopasowanym do wsi. To samo można również powiedzieć o jego wyposażeniu. Wielkością dostosowany do warunków zewnętrznych, ale w wysmakowaniu, detalach i technologii wykonania to barokowa „najwyższa półka” - mówi konserwator świątyni, która w 2015 r. rozpoczęła z nim swoją zawodową przygodę.
Od wtedy wnętrze kościoła z pożółkłymi obrazami i pomalowanymi farbą ławami zaczęło ukazywać swoje tajemnice i piękno.
- Podczas prac konserwatorskich, trwających nieprzerwanie od siedmiu lat, usunięto przemalowania z ław i obramień obrazów, ołtarza, ambony i części empory. Dla naszego zespołu konserwatorskiego ogromnym zaskoczeniem był fakt, że oryginalne, barokowe polichromie zachowały się w tak dobrym stanie, na wszystkich niemal sprzętach kościelnych. Na naszych oczach pojawiało się zaskakujące i oszałamiające przepychem wnętrze - dodaje Aleksandra Sobczyk.
Pierwsze wzmianki o kaplicy w Krzywym Kole pojawiły się już w 1363 roku. Od samego początku była to świątynia katolicka, stanowiąca uposażenie kościoła Mariackiego w Gdańsku, choć czynsze zaopatrywały także tamtejszy kościół św. Katarzyny. Rozbudowano ją najprawdopodobniej w XV w., a gruntowną przebudowę rozpoczęto ok. 1640 r., najpewniej po pożarze, wtedy już jako kościół ewangelicki. W latach 1685-1687 powstało nowe wyposażenie, to które wciąż odkrywa zespół konserwatorski. W latach 1711-1715 zakupiono do kościoła organy, zegar i pokryto wieżę miedzią. Z upływem czasu i nieuchronnym niszczeniem się pierwotnej dekoracji wprowadzano nową aranżację malarską wyposażenia wnętrza, sprawiono nowy pozytyw organowy. W 1840 r. ponownie remontowano wieżę, a w 1879 r. miała miejsce „regotyzacja” elewacji z rozbudową świątyni - dobudowano zakrystię od południa i kruchtę od zachodu.
- Zmiany w wyglądzie kościoła były czymś naturalnym. Kiedy zmieniły się nazwiska posiadaczy ziemskich wymienionych na gmerkach w ławach, zamalowano je. Herb pozostawał, ale nazwisko było już inne. Podobnie rzecz się miała z innymi wizerunkami. Z upływem lat zmieniano wygląd wnętrza na bardziej surowy, bo tak nakazywały trendy - mówi konserwator. Pod farbą zniknęły piękne malowidła, a wnętrze zamalowywane warstwami farb stawało się coraz bardziej surowe. Już w XIX w. nie starano się zachować oryginalnego wystroju. Kościół nienaruszony przetrwał II wojnę światową, a lata komunizmu, gdy w remonty obiektu nie inwestowano, spowodowały szczęśliwe zachowanie wyposażenia, które niewymieniane, musiało spełniać swoje funkcje.
- Paradoksalnie, dzięki biedzie i brakowi zainteresowania udało się ocalić to, co dziś możemy oglądać - mówi Aleksandra Sobczyk.
Na bogato
Pochodzące z 1686 r. dekoracje zdobiące ławy, ilość obrazów, złocenia - wszystko to budzi zdumienie odwiedzających świątynię w Krzywym Kole. W obiegowej opinii wnętrza kościołów protestanckich zawsze były surowe.
- Tak naprawdę jednak zasada uproszczenia i skromności zaczęła obowiązywać dopiero po unii kościołów luterańskich i kalwińskich, czyli po 1817 roku. Przed tą datą czerpano pełnymi garściami z bogactwa barokowej sztuki dekoracji, której wzory płynęły na Żuławy wprost z bogatego, kosmopolitycznego Gdańska - tłumaczy kierownik prac w Krzywym Kole.
Ówczesne związki miejscowego ziemiaństwa z miastem i ich bogactwo opisują także dokumenty. W jednym z nich można znaleźć opis kary grzywny nałożonej na Andreasa Biebersteina, bogatego ziemianina z Krzywego Koła, żyjącego w tym samym czasie, co odkryte wyposażenie świątyni. Ukarano go za wyprawienie wielkiego wesela z córką gdańskiego burmistrza, którego koszty przewyższały znacznie kwotę ustaloną przez miejskie prawa.
- Gdybyśmy mieli cofnąć się w czasie na nabożeństwo do 1686 r., zobaczylibyśmy jak w soczewce ówczesne koneksje towarzyskie i finansowe. W oddzielnych, męskich i żeńskich ławach kościoła siedziałby i Andreas, i jego żona, a także inni bogaci właściciele ziemscy. Na emporach i przed amboną staliby nieco gorzej sytuowani mieszkańcy wsi, zapewne pracownicy rolni, rzemieślnicy. Wszyscy w pięknym i bogatym wnętrzu, które miało stanowić wizytówkę zamożności wiernych i podkreślającym ich powiązanie z pobliską, europejską metropolią - dodaje Aleksandra Sobczyk.
Nie bez znaczenia był też fakt, że kościół krzywokolski stanowił wtedy uposażenie kościoła św. Katarzyny w Gdańsku, w którym diakonem był teolog luterański Constantin Schütz, wcześniej pełniący obowiązki pastora w pobliskich Cedrach Wielkich. Constantin Schütz był jednym z ważniejszych gdańskich przedstawicieli nurtu pietystycznego - idei tworzenia „kościoła religii”, która szczególnie mocno podkreślała sens bliskości z Bogiem. Miało to wpływ także na charakter ikonograficzny przedstawień dekoracji kościelnej.
- To widać szczególnie, gdy przekraczamy progi wnętrza kościoła, a po prawej i lewej stronie mamy stalle żeńskie. W zapleckach ław, w otoczeniu festonów kwietno-owocowych, umieszczono piękne, wysokiej klasy artystycznej portrety świętych niewiast, niosące przesłanie cnót kardynalnych. Na ścianie zachodniej umieszczono niewielkie wizerunki cnót Boskich: Wiary, Nadziei i Miłości. Na drzwiczkach ław namalowano sceny biblijne zgodnie z wzorami Biblii Matthäusa Meriana, wydanej w roku 1630, która stała się kanonem ikonograficznym dekoracji kościołów protestanckich. Przedstawienia biblijne uzupełniono też tematyką anielską: Anioł z wagą po stronie południowej, przedstawienia Hagar i Tobiasza po stronie północnej, szczególnie bliską pietystycznemu ruchowi w gdańskim kościele ewangelickim - opisuje wnętrze konserwator.
Z pomocą kapłanów
Pierwsze prace konserwatorskie w kościele rozpoczęły się za czasów probostwa w Koźlinach ks. Józefa Chruściela. Potem tę funkcję od 2014 r. pełnił śp. ks. Krzysztof Zdrojewski i to początek wieloletniej współpracy z nim zespołu konserwatorskiego: Aleksandry Sobczyk, Beaty Myśliwiec i Krzysztofa Krajewskiego (który zmarł niestety w grudniu ub. r.).
- Obdarzył nas zaufaniem, a nasze prace i odkrycia szybko stały się jego pasją. Spędził godziny przyglądając się naszej pracy. Był bardzo emocjonalnie zaangażowany w działania i był naszym opiekunem. Dzięki niemu, jego wsparciu wspaniale rozwinęła się nasza współpraca z władzami wsi i gminy, ale też z mieszkańcami, dla których staliśmy się „ich ludźmi” - dodaje konserwatorka.
Po śmierci ks. Krzysztofa w 2020 r., proboszczem został ks. Michał Ratajski. - Ks. Michał ogromnie ułatwia nam współpracę z naszymi sponsorami. Świetnie sobie radzi w kwestii dokumentacji, rozliczeń, wszystkich spraw związanych ze sprawozdawczością. Podobnie jak poprzednik z pasją śledzi nasze prace i cieszy się z każdego sukcesu - zachwala Aleksandra Sobczyk. Prace odbywają się dzięki dotacjom Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Wojewódzkiego Konserwatora w Gdańsku, Marszałka Województwa Pomorskiego i Gminy Suchy Dąb oraz ofiarności parafian. pozwoliły na poddanie konserwacji ołtarza, ambony i polichromowanych ław w zachodniej i południowej części kościoła. Dzięki staraniom pracującego zespołu konserwatorskiego i śp. ks. proboszcza Krzysztofa Zdrojewskiego nawiązano współpracę z Niemiecko-Polską Fundacją Ochrony Zabytków Kultury (Deutsch-Polnische Stiftung Kulturpflege und Denkmalschutz), która od 2018 r. wspiera konserwację cennego wyposażenia ze środków Republiki Federalnej Niemiec.
Współpraca zaowocowała konserwacją portretów prorokiń w zaplecku ław na południowej ścianie kościoła, w 2019 wykonano I etap prac przy dużym zespole Ław Apostołów na ścianie północnej. W styczniu 2021 zakończono II etap prac przy Ławach Apostołów i do kościoła powróciło po konserwacji osiem obrazów przedstawiających Chrystusa Mundi i siedmiu z dwunastu Apostołów, podniebie Ławy z chmurkami w płycinach i naprawione siedziska. Rozpoczęto też prace konserwatorskie przy emporze chóru. Po usunięciu przemalowań odsłonięto kolejne biblijne przedstawienia - Jezusa kroczącego po wodzie na ratunek Piotrowi, Herodiadę z głową św. Jana, Chrzest Jezusa w Jordanie i Powrót syna marnotrawnego oraz dekoracyjne płyciny z festonami pełnymi kwiatów i owoców. W tym roku rozpocznie się odbudowa prospektu organowego, na remont czekają też balustrada empory chóru i podwójna ława przy ścianie wschodniej. Do odsłonięcia wciąż pozostaje sufit i jego tajemnice.
- Przez siedem lat odsłoniliśmy spod przemalowań w pełni zachowaną w oryginalnej formie, barokową dekorację. Dziś wchodząc do wnętrza mamy niezwykłą możliwość „przeniesienia się w czasie” wprost do 1686 roku. I to jest ten niezwykły wehikuł czasu - dodaje Aleksandra Sobczyk.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?