Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz, który się nie odbył. Lechia Lwów - Gedania na stadionie przy ul. Traugutta w Gdańsku. Spotkanie z historią w tle [zdjęcia, wideo]

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Mecz, który się nie odbył - Lechia Lwów kontra Gedania Gdańsk przy Traugutta
Mecz, który się nie odbył - Lechia Lwów kontra Gedania Gdańsk przy Traugutta Karolina Misztal
Ten mecz mógł dojść do skutku 7 września 1939 roku w Gdańsku. Lechia Lwów mogłaby się zmierzyć z rosnącą w siłę Gedanią Gdańsk. Plany sportowe przerwała jednak wojenna zawierucha. Po 80 latach biało-zieloni ze Lwowa spotkali się jednak z biało-czerwonymi z Wolnego Miasta Gdańska. Historycy i muzealnicy, grupy rekonstrukcyjne i ludzie sportu zabrali bowiem gdańszczan i kibiców w podróż wehikułem czasu.

W sobotę 7 września na stadionie miejskim przy ul. Traugutta w Gdańsku grupa rekonstrukcyjna Lechii Lwów zmierzyła się z oldbojami Gedanii Gdańsk. Piłkarze nawiązali tym samym do wydarzeń sprzed 80 lat, które - niestety - nie przeszły do sportowych kronik. 7 września 1939 roku w Gdańsku lwowiacy mieli zmierzyć się z gedanistami. Te plany zaprzepaściła II wojna światowa.

- To mecz, którego nie było, więc oczywiście nie wiemy, jak by wyglądał. Z wynikiem włącznie. Przygotowania piłkarzy i obu klubów sprawiły, że chociaż w pierwszych minutach udawało im się odwzorowywać system gry, jaki funkcjonował w II Rzeczypospolitej. To zupełnie inna taktyka, zupełnie inne regulaminy. Emocje później wzięły górę i zawodnicy zaczęli ze sobą rywalizować. Z jednej strony to reprezentanci retroligi, więc zawodowcy rekonstuujący mecze sportowe, a z drugiej strony oldboje gdańskiej Gedanii - wyjaśniał dr Karol Nawrocki, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, które zorganizowało ten sportowo-rodzinny piknik.

Dzieci, ale i dorośli kibice mieli okazję zobaczyć przy Traugutta piłkę nożną z lat 30. ubiegłego wieku. Rekonstruktorzy starali się, aby wszystko wyglądało tak, jak kiedyś.

- Stroje specjalnie nie przeszkadzają w grze. Człowiek jedynie bardziej się poci, bo jak wiadomo to 100 procent bawełny. Przepisy są inne. Można grać z bramkarzem, który może złapać piłkę. Nie ma kartek. Przy rzutach z autu dwie nogi muszą być na linii, a jeśli tak nie jest, to piłka przechodzi do przeciwnika. Najgorsza w tym wszystkim jest gra starodawnymi butami. Takie prawdziwe buty skórzane z drewnianą podbitką i korkami drewnianymi powodują, że nogi czasami potrafią się odparzyć - tłumaczy Łukasz Papuga z 10 Pułku Piechoty z Łowicza, który wcielił się w trenera Lechii Lwów.

W sobotę przy Traugutta zdecydowano grać się w butach współczesnych. Do dyspozycji piłkarzy była jednak piłka wzorowana na tych, jakie mieli do dyspozycji zawodnicy przed wojną.

- To piłka ze skóry, ręcznie szyta. Nie zalecam przyjąć takiej na głowę szwem. Taka skóra nasiąkała też wodą, bo nie była niczym impregnowana. A taka piłka, nasiąknięta wodą, przypomina kamień. Nie polecam przyjmować takiej na twarz. Zachowuje się przy tym niekonwencjonalnie. Tak naprawdę, leci tam, gdzie chce - ocenia Łukasz Papuga.

A co wiemy o potencjale sportowym ówczesnych piłkarzy Gedanii? W tej kwestii poprosiliśmy o komentarz dra hab. Janusza Trupindę, dyrektora Muzeum Zamkowego w Malborku, który pasjonuje się sportem i jego historią.

- Gedania wyróżniała się w rozgrywkach gdańskich i w Prusach Wschodnich technicznym sposobem gry. Krótką wymianą podań, dobrą tzw. techniką użytkową - opowiada Trupinda, autor książki "KS Gedania – klub gdańskich Polaków". - Dzisiaj kojarzymy to z Barceloną, a wtedy nazywano to grą krakowsko-wiedeńską. Gedania zaczynała od zera. W 1922 roku grupa chłopaków zaczęła swoje marzenie o utworzeniu klubu sportowego. W 1933 roku są już mistrzami Wolnego Miasta Gdańska. To niesamowity skok. Początkowo marzyli o tym, aby zagrać o mistrzostwo Polski. Wstąpili do Toruńskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Próbowali swoich sił, ale nie mieli żadnego zaplecza: ani boiska treningowego ani pieniędzy. A wówczas było tak, że gospodarz musiał pokrywać koszty meczu i pobytu gości u siebie. Nie dali rady i po dwóch latach przeszli do Niemieckiego Związku Piłki Nożnej. Rozpoczęli rozgrywki lokalne, od najniższego szczebla gdańskiego. Pięli się wytrwale i dość szybko, w 1933 roku, okazali się najlepsi w mieście. Od tego momentu reprezentowali Wolnego Miasto Gdańsk w Prusach Wschodnich. Wtedy rozpoczęła się legenda Gedanii, kieda jeździła do Królewca, do Olsztyna, Kętrzyna, Ełku. Piłkarze są tam witani spontanicznie, entuzjastycznie przez miejscowych Polaków. Stają się takim ambasadorem polskości. Grają w biało-czerwonych koszulkach, więc każda wizyta Gedanii i mecz z niemieckim zespołem to było starcie Polska – Niemcy.

Okres II wojny światowej i okupacji Polski związany jest z tragicznymi dziejami naszego narodu. To był czas, w którym gedaniści również płacili cenę za swoje ideały.

- Właściwie każda polska rodzina w Gdańsku przed wojną była związana z Gedanią. To był klub masowy, który zjednoczył Polaków mieszkających w Gdańsku. To byli różni członkowie: czynni, honorowi, wspierający. Wojna dotknęła więc wszystkich, w różnym zakresie. W większości ponieśli bardzo wysoką cenę za działalność w klubie. Trafiali do obozów koncentracyjnych, byli prześladowani i aresztowani, bici – za to, że reprezentowali Gedanię. To był klub, który prowadził bardzo rozbudowaną działalność wychowawczą wśród młodzieży, wychowanie narodowe, patriotyczne. Legitymacja Gedanii już w latach 30. była zwiastunem dużych kłopotów - dodaje Trupinda.

Karol Nawrocki zauważa jednak, że sport był dziedziną, która w tamtych czasach pozwalała wybijać się, uodpornić nieco na okropności.

- W raportach rotmistrza Witolda Pileckiego, pisanych z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, znajdziemy fragmenty świadczące o tym, że ci, którzy byli związani z przedwojennym sportem, byli gotowi do znoszenia nawet tak przerażających warunków. Możemy się tylko domyślać, że sport przyczyniał się do możliwości przetrwania wojny. Sport, szczególnie zespołowy, uczy solidarności, pozwala powstawać po porażce. Uczy cech, które przydają się w życiu codziennym, w życiu narodów. Pewnie dlatego Niemcy zdecydowali wówczas o całkowitym zakazie kultury fizycznej. Według badań prowadzonych przez Bogdana Tuszyńskiego i innych naukowców, jedynym państwem w okupowanej Europie, w którym całkowicie zabroniono działalności w ramach kultury fizycznej i sportu - wyjaśnia dyrektor Muzeum II Wojny Światowej.

- Dla nas jako dla instytucji Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku to jest okazja do opowieści o stratach sportowców w czasie tego konfliktu. Wiemy, że ponad 1500 profesjonalnych polskich sportowców straciło wtedy życie. To ogromna skala ofiar. To pokazuje też, że polski sport, ale i cała Polska, mogłaby wyglądać inaczej, gdyby nie hekatomba II wojny światowej - dodaje Karol Nawrocki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki