Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mec. Roman Nowosielski: Latkowski ma prawo robić to, co robi. ROZMOWA

rozm. Tomasz Słomczyński
Prawo do informacji jest chronione przez konstytucję, a dziennikarz ma szczególną pozycję - twierdzi mec. Roman Nowosielski.

Słyszałem ostatnio opinię, że Sylwester Latkowski jest paserem, bo wykorzystuje materiały pochodzące z przestępstwa.
Ta koncepcja jest o tyle "dobra", że można za jej pomocą potraktować dziennikarza jak przestępcę i zmusić do określonych zachowań. Wiadomo, w którym kierunku to idzie... Zresztą tu nie ma mowy o paserstwie. Paserstwo dotyczy sprzedaży rzeczy kradzionej. Informacja nie jest rzeczą kradzioną.

A jeśli do uzyskiwania informacji dziennikarz używa środków niezgodnych z prawem?
Dziennikarz ma szczególną pozycję. Działa w imieniu obywateli i w imieniu obywateli ze swoich praw korzysta.

Jakie prawa ma Pan na myśli?
Prawo społeczeństwa do informacji. Ono wyprzedza inne prawa. To prawo jest chronione konstytucyjnie, więc wszystkie inne przepisy niższej rangi muszą być wykładane zgodnie z konstytucją. Poza tym jest coś takiego, jak działanie w interesie publicznym. Nawet jeżeli ktoś łamie prawo, to może się okazać, że podlega ochronie - w tym sensie, że jest to działanie niekaralne. Poza tym zaś, gdyby karać za dziennikarzy na przykład za potajemne nagrywanie, ograniczone by zostało w ten sposób prawo do dostępu do informacji. Jest wiele sytuacji, w których dziennikarze w sposób nielegalny uzyskują informacje... Dowiadujemy się w ten sposób o rzeczach, o których wiedzieć powinniśmy.

Co mówi prawo prasowe o odpowiedzialności karnej dziennikarza wykorzystującego np. nielegalne podsłuchy?
Nie ma w prawie prasowym przepisów karnych, które mówiłyby, że jeżeli dziennikarz uzyskał informację, o której może przypuszczać, że została pozyskana w sposób nielegalny, to wówczas on sam odpowiada karnie tak samo, jak ten, który tę informację uzyskał. A przepisy karne muszą być skonstruowane tak, że jeżeli coś ma być karane, to musi być jednoznacznie opisane.

Ale przecież dziennikarz, jak każdy obywatel, jeśli łamie prawo, może być pociągnięty do odpowiedzialności.
Chyba że działa w uzasadnionym interesie publicznym.

A kto decyduje o tym, że działa w tym interesie, i że jest on uzasadniony?

Organ stosujący prawo, w tym przypadku prokurator lub sąd.

Przyzna Pan, że "uzasadniony interes publiczny" to dość płynne pojęcie.

Tak. Tego rodzaju sytuacja jest po raz pierwszy w Polsce rozpatrywana i kategoryzacja ocen powinna być nadzwyczaj ostrożna, żeby niczego nie przesądzić, kiedy mamy tak małą wiedzę o sprawie.

Kto ma rację w sporze o wizytę ABW w redakcji "Wprost" - minister, który krytykuje akcję, czy prokurator generalny, który nie widzi w niej niczego złego?

Prokuratura przesadziła. Trzeba było wezwać Latkowskiego i poprosić go o przekazanie nagrań w formie, która uniemożliwiłaby dotarcie do źródła informacji dziennikarskiej. Gdyby odmówił, wówczas można by było zastosować inne środki. A tymczasem prokuratura od razu chciała otrzymać materiał, który mógłby ujawnić źródło informacji dziennikarskiej.

Czy pan uważa, że to, co się dzieje obecnie w Polsce za sprawą "Wprost", to służy naszemu krajowi czy nie?
Odpowiem inaczej. To pokazuje naszą bylejakość. A obywatele mają prawo o tym wiedzieć. I jest jeszcze jeden aspekt sprawy, rzadko poruszany. Jeżeli ktoś już ma takie nagranie, a nie jest ono jeszcze opublikowane, to może tego użyć w sposób, jaki będzie chciał. Może np. szantażować polityków, a obywatele o niczym nie będą wiedzieli. O wiele mniejsza szkoda dla państwa jest wtedy, gdy informacja ta jest publicznie dostępna i nikogo taką informacją nie można szantażować.

Czyli uważa Pan, że Latkowski postępuje słusznie?

Ma prawo robić to, co robi.

Wiele wskazuje na to, że wywołana przez "Wprost" afera zaszkodzi Polsce.
Obecnie ubiegamy się o ważne stanowiska w Parlamencie Europejskim. Jak to będzie wyglądało, że polski kandydat wychodzi z kraju, w którym polityka jest uprawiana w taki sposób... Z tego punktu widzenia szkodzi Polsce. Wiadomo, kto na tym zyskuje.

Rosjanie. Ale gdyby słowa Sikorskiego zostały ujawnione tuż po jego wyborze np. na komisarza ds. zagranicznych UE, to byłby jeszcze większy skandal.

No tak. Ale ja uważam, że moment był nieprzypadkowo dobrany. To wszystko czemuś służy.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki