Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ME 2013 siatkarzy. System rozgrywek zabija ducha sportu

Łukasz Żaguń
Fot. Karolina Misztal
Oby tylko nie trafić na Rosję już w ćwierćfinale - takie właśnie głosy dominowały jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw Europy. Podopieczni trenera Adrieja Woronkowa od samego początku stawiani byli w roli absolutnego pretendenta do złotego medalu.

Początkowo celem biało-czerwonych było zajęcie pierwszego miejsca w grupie. To, przy założeniu, że również Rosjanie zdominują rywalizację swojej grupie, pozwoliłoby uniknąć bezpośredniej konfrontacji już w ćwierćfinale. Zespół Woronkowa w swoim pierwszym meczu na tym turnieju sensacyjnie przegrał jednak z Niemcami. Plan legł zatem w gruzach. Czy jednak były powody do zmartwień? Przecież obecny system rozgrywek pozwala kalkulować.

Biało-czerwonym nie można zarzucić, że grali nie fair, bo nikt oficjalnie do kalkulacji się przecież nie przyzna. Mimo to, po meczu z Francuzami pojawiło się jedno, zasadnicze pytanie - czy Polacy polegli, bo byli tacy słabi, czy też próbowali uniknąć pojedynku z Rosją w ćwierćfinale?

Startujemy z naszym profilem na Twitterze. Czas rozruszać serwis i pokazać, że 140 znaków wystarczy, by oddać sportowe emocje.

— Sport DB (@baltyckisport) September 8, 2013

- Nie ma żadnych kalkulacji. Nie oglądamy się na innych. Skupiamy się wyłącznie na naszej grze. W każdym meczu walczymy o zwycięstwo - powiedział wtedy stanowczo Michał Ruciak.

W podobnym tonie wypowiadał się również atakujący reprezentacji Polski i Lotosu Trefla Gdańsk - Jakub Jarosz.

- Nie kalkulujemy! Mecz z Francuzami chcieliśmy wygrać. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by tak się właśnie stało. Przegraliśmy jednak, bo popełnialiśmy błędy - stwierdził Jarosz.

Zupełnie odmienne poglądy na ten temat miał jednak Władimir Nikołow, były świetny siatkarz, a obecnie menedżer reprezentacji Bułgarii, który otwarcie mówi o tym, że Polacy mecz przegrali celowo.

- Możecie sobie myśleć, co chcecie. Ja nie narzekam, bo znowu, jak przed dwoma laty, postawiłem kasę i wygrałem. Anastasi mnie nie zawiódł, bo zarobiłem 500 euro - powiedział dla "Przeglądu Sportowego" Nikołow.

Przed zarzutami o kalkulowanie bronił się również sam trener Anastasi.

- Owszem, nie chcieliśmy trafić na Rosjan w ćwierćfinale, ale to nie zmienia faktu, że nie kalkulujemy. Być może inni to robią, ale nie my - powiedział wówczas Anastasi.

Ostatecznie teraz nie ma to już większego znaczenia. Dlaczego? Bo biało-czerwonych w turnieju już nie zobaczymy.

O tym jednak, kto z kim nie chciał zagrać, a kto polował na konkretnego rywala po fazie grupowej, można by pisać bardzo dużo. Warto jednak zwrócić uwagę na sedno problemu. Najważniejsze wcale nie jest to, kto kalkuluje, ale fakt, że obecny system rozgrywek taką możliwość stwarza. Wszelkiego rodzaju matematyczne obliczenia czy też odpuszczanie meczów, zabijają ducha sportowej rywalizacji. Na imprezach takiej rangi, zawodnicy powinni skupiać się przede wszystkim na walce.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki