- Rosja, Polska, Włochy i Serbia. Zgodzi się Pan, że właśnie między tymi zespołami rozstrzygnie się, kto pojawi się na podium mistrzostw Europy?
- Zakładając czysto hipotetycznie, uwzględniając rankingi światowe i potencjał, to na pewno tak. Ostatnie mistrzostwa Europy kobiet pokazały jednak, że doszło do prawdziwego wywrócenia tabeli. Spodziewano się mistrzostwa Serbii, a wygrała Rosja. Turcja i Włochy spisały się słabo. Polki skompromitowały się, zajmując 11 miejsce. Możemy się pobawić w typy, ale jak będzie w turnieju mężczyzn, przekonamy się przynajmniej 25 września, kiedy znani już będą półfinaliści. Polska jest jednym z faworytów.
- A kto Pana zdaniem będzie czarnym koniem?
- Odnośnikiem może być Liga Światowa, podczas której bardzo podobał mi się zespół Francji. Jeśli ta drużyna jest dobrze przygotowana do turnieju, to może być groźna. Na pewno zawsze nieobliczalni są Bułgarzy. Mogą wygrać turniej lub zakończyć go porażkami z kretesem. Ciekawym zespołem, który w LŚ nieco obniżył loty, są Niemcy. W ogóle, poza Rosją, grupa gdyńska jest bardzo wyrównana. Te mistrzostwa mogą być ciekawe, jeśli zaczną się w nich potykać faworyci.
- W powszechnej opinii Polacy nie powinni mieć większych problemów w grupie. Czy to nie jest pułapka?
- Z każdą z tych drużyn trzeba grać bardzo dobrze. O Francuzach już wspomniałem. Słowacy to zespół złożony z zawodników, którzy grają w ligach w Polsce, Rosji i Włoszech. Turcy wydają się być najsłabsi, ale w niedawnym sparingu zdołali pokonać Bułgarów. Polska powinna być przynajmniej w barażach. O czołowych miejscach w grupie zadecyduje mecz z Francją.
- Pierwszą część mistrzostw Polacy rozegrają w Trójmieście. Na ile doping może pomóc naszym zawodnikom?
- Na pewno dla reprezentacji to jest dodatkowy zawodnik. A dla drużyn przeciwnych doping będzie deprymujący. Co byśmy nie powiedzieli o polskiej publiczności, to jej zaangażowanie podczas meczów ociera się wręcz o fanatyzm. Tak już się dzieje od kilkunastu lat, że bilety na mecze biało-czerwonych rozchodzą się bardzo szybko. Ciekawi mnie też, jaka będzie frekwencja w Gdyni, gdzie występować będą silne zespoły.
- Drużyna naszych siatkarzy wydaje się być ostoją. Szczególnie po niepowodzeniach koszykarzy na mistrzostwach Europy czy kiepskich występach piłkarzy w eliminacjach mistrzostw świata...
- Do tego dorzuciłbym jeszcze siatkarki, które przecież się nie popisały. Tenisiści w Pucharze Davisa też mieli zagrać inaczej z Australią. Zobaczymy. Reprezentacja miała trochę wewnętrznych zawirowań. To trudna sytuacja dla zespołu, kiedy nie ma w niej kluczowego zawodnika. A takim na pewno jest Zbyszek Bartman. Gdyby zależało to ode mnie, toby nadal był w kadrze. Pytanie, czy jego nieobecność reprezentacji pomoże, czy nie. O tym jednak przekonamy się dopiero po pierwszych dwóch meczach.
- Siatkarze będą z każdym dniem czuli presję. Czego możemy spodziewać się po występie Polaków?
- Potencjał naszej reprezentacji jest bardzo duży. Po Lidze Światowej i słabym wyniku na igrzyskach olimpijskich w Londynie staram się być jednak ostrożny w osądach. Trzeba uważać, bo mistrzostwa same się nie wygrają. Możemy od tych zawodników wymagać, ponieważ praktycznie w niezmienionym składzie grają ze sobą od 2011 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?