Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Jachlewski, wicemistrz świata z 2007 roku: Mam nadzieję, że Polska na mistrzostwach świata sprawiać będzie niespodzianki

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Mateusz Jachlewski to niezwykle doświadczony lewoskrzydłowy, który od sezonu 2020/2021 gra w rodzinnym Gdańsku
Mateusz Jachlewski to niezwykle doświadczony lewoskrzydłowy, który od sezonu 2020/2021 gra w rodzinnym Gdańsku Przemyslaw Swiderski
Rozmowa z Mateuszem Jachlewskim, skrzydłowym Torusa Wybrzeża Gdańsk, wicemistrzem świata z 2007 roku, o szansach reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Egipcie. 36-letni szczypiornista w latach 2004-2017 rozegrał w reprezentacji Polski 133 mecze, w których zdobył 271 bramek. Urodzony w Gdyni sportowiec w latach 2006 – 2020 reprezentował Vive Kielce, a od tego sezonu występuje w gdańskim Wybrzeżu.

Rozpoczęły się mistrzostwa świata w piłce ręcznej w Egipcie. Będzie się pan emocjonować tym turniejem?

Zawsze śledzę wszystkie mistrzostwa. Chętnie oglądam wszystkie drużyny, nie tylko polską reprezentację. Czasami nawet się zdarza, że oglądam mistrzostwa Europy czy świata kobiet. Piłką ręczną zdecydowanie się interesuję, więc jak najbardziej będę śledził.

Mamy zwariowane czasy i pandemię koronawirusa, która dotyka także sportowców profesjonalnych. Ciężko ocenić potencjał drużyn narodowych. Mimo to chciałbym zapytać pana o nasz zespół. Co biało-czerwoni mogą ugrać w grupie z Tunezją, Brazylią i Hiszpanią?
Tak jak pan powiedział, to jest trudna sytuacja dla wszystkich. Trudno przewidzieć formę drużyn. Tym bardziej, że w ostatnim czasie nie ma oficjalnych sparingów. Są tylko mecze eliminacji do Euro. W tej grupie Polacy mają szanse awansować, tym bardziej, że dalej przechodzą trzy drużyny. Pierwszy mecz z Tunezją będzie bardzo ważny. Jeśli uda się go wygrać, to otworzy to szansę w spotkaniu z Brazylią. To mocny zespół, ale przy dobrych wiatrach można go pokonać. Na pewno nie będzie jednego z liderów Brazylii, jeśli chodzi o obronę, Thiagusa Petrusa (w efekcie pozytywnego testu na covid-19 – przyp.). To ogromne osłabienie. A o ile dobrze wiem, to zabraknie także trenera Canarinhos (Marcusa "Tata" Oliveiry, z tych samym przyczyn – przyp.). Polacy muszą szukać swoich szans w każdym meczu. To zespoły, z którymi – można tak powiedzieć – w przeszłości spokojnie wygrywaliśmy. Natomiast teraz ich poziom wzrósł i trzeba walczyć o każdy punkt. Przy tak wielu zawirowaniach przed mistrzostwami, braku informacji co do formy i personalnego składu rywali, Polacy powinni się skupić tylko i wyłącznie na sobie, na swojej taktyce, na mocnej grze w obronie. Tak jak pokazali to na przykład w meczach z Turkami (w eliminacjach do Euro 2022 – przyp.), gdzie obrona fajnie funkcjonowała z bramkarzem. Wydaje mi się, że w tych dwóch meczach nasza reprezentacja ma szanse na jakieś punkty. Hiszpania jest jeszcze poza zasięgiem Polaków, ale to sport, więc wszystko może się zdarzyć.

Mistrzostwa świata w piłce ręcznej Egipt 2021. Program zawodów

Selekcjoner Patryk Rombel mówi, że to jedna z trzech najtrudniejszych grup na tych mistrzostwach. Zgodzi się pan?
Kiedyś w piłce ręcznej liczyła się tylko Europa. Zespoły z Ameryki Południowej, Afryki czy Azję mocno odstawały. Teraz Katar, Brazylia czy Argentyna to drużyny, które pukają do drzwi czołówki. Ciężko z nimi wygrać, bo są to solidne zespoły, które mają głód wygrywania. Jeżeli te zespoły poczują, że mogą wygrać, to zrobią wszystko, żeby do tego doprowadzić. Nie powiem więc, która grupa jest słabsza, a która mocniejsza. Wydaje mi się, że Polacy powinni skupić się na swojej grupie i swoich trzech meczach. Dopiero później można patrzeć na inne grupy, jak grają w nich drużyny, pod które można się przygotowywać.

Dobrze się stało, że tuż przed wylotem do Egiptu udało się naszej drużynie rozegrać dwumecz z Turkami. To chyba wartość nie do przecenienia, prawda?
Zdecydowanie. Trening nigdy nie odda tego samego, co mecz. Nawet mecz sparingowy jest dużo lepszy niż trening. A mecz o stawkę jest dużo lepszy, niż mecz sparingowy. Te spotkania z Turkami (wygrane na wyjeździe 29:24 i w Płocku 35:24 – przyp.) są dużymi plusami, jeśli chodzi o budowanie pewności siebie, zgranie zespołu i przetarcie przed mistrzostwami świata.

Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw świata doszło do zmian w obsadzie. Z powodu zakażeń koronawirusem wykluczono z gry reprezentacje Stanów Zjednoczonych i Czech, które zastąpiły odpowiednio Szwajcaria i Macedonia Północna. To zapewne utrudnienie dla wielu drużyn?
Już na samym początku tej rozmowy przyznaliśmy, że jest dziwnie. To są specyficzne mistrzostwa. Miejmy nadzieję, że polska grupa zagra w takim zestawieniu, w którym jest od momentu losowania. Polacy przygotowują się pod konkretne zespoły. Zmiana jakakolwiek by to wszystko utrudniła. Co tu dużo mówić, wszystko się może zdarzyć. Decyzje, które teraz zapadają o wymianie dwóch zespołów, a mają związek z koronawirusem, jeszcze jakiś czas temu byłyby nie do pomyślenia. Ciężko to komentować, bo to trudna sytuacja dla wszystkich. Dla tych zespołów, które nie mogą grać, chociaż wywalczyły awans na mistrzostwa świata. Dla tych, które mają nowego przeciwnika w grupie to też trudna sytuacja. Trzeba się adaptować do sytuacji jak najszybciej. Wydaje mi się, że ten zespół, który będzie patrzył na siebie, będzie miał większe szanse zdobycia punktów i zajścia gdzieś dalej.

Rozmawiamy w momencie, w którym nie ma oficjalnej informacji o tym, że jakiś polski nadawca będzie transmitował mecze mistrzostw świata w piłce ręcznej. To pana smuci?
Oczywiście, że tak. Wolałbym oglądać mecze w otwartej telewizji. Zawsze lubiłem, kiedy turnieje mistrzowskie pokazywane były w całości, a nie tylko wtedy, kiedy grali Polacy. Szkoda, ale rozumiem, że może są jakieś zaporowe ceny. Wolałbym to oglądać w telewizji, a nie w internecie, bo to zawsze wygodniej.

Wychodzi na to, że zamiast meczów reprezentacji Polski na mistrzostwach telewidzom zostaną w weekend skoki w Zakopanem.
Skoki na pewno będą transmitowane, a mecze reprezentacji Polski będą tylko na kanale na YouTube. Siłą rzeczy każdy wybierze więc skoki. W tej sytuacji nasza dyscyplina zostaje w tyle.

W 2007 roku na mistrzostwach świata, z pana udziałem, Polska wywalczyła wicemistrzostwo globu. Wtedy taka sytuacja była nie do pomyślenia, że reprezentacji zabraknie w telewizji.
Tamten turniej pokazał, że warto inwestować w piłkarzy ręcznych i że jest to fajny sport. Pokazaliśmy, że ten wynik ruszył do przodu całą dyscyplinę. Liga stała się mocniejsza, a telewizja chciała to pokazywać, bo było dużo emocji i dużo meczów na styku, różnicą jednej-dwóch bramek. Gdzieś przy tej zmianie pokoleniowej (w reprezentacji Polski – przyp.) tych wyników troszeczkę zabrakło i od razu wszystko idzie do tyłu, jeśli chodzi o promocję dyscypliny w telewizji. Zawsze tak jest, że wynik reprezentacji ciągnie całą resztę. Mam nadzieję, że te dobre czasy dla piłki ręcznej będą nadal. Nie można powiedzieć, że szczypiorniak umiera. Mamy teraz innych, młodszych zawodników, innego trenera, inne czasy. Ci zawodnicy mają swój czas. To normalne, że go dostali i powinni z tego skorzystać, wygrywając mecze, które się uda.

Po tym 2007 roku było jeszcze wiele tłustych lat, w których nasza reprezentacja, za sprawą pana pokolenia, zawsze liczyła się w czołówce imprez mistrzowskich. Pan gra nadal, chociaż już poza drużyną narodową. Jak zapatruje się pan na tę najbliższą przyszłość?
Nie ukrywajmy, że te wszystkie zdobyte medale były związane z tym, że mieliśmy szczęście pokoleniowe. Mieliśmy wielu wspaniałych zawodników. Można więc powiedzieć, że ówczesny trener Bogdan Wenta miał dużo łatwiej, niż teraz trener Patryk Rombel. Miał bowiem klasowych zawodników. Teraz trochę tego brakuje. To jednak kwestia czasu, pracy. Nasza reprezentacja ma dobre tradycje w sporcie, więc na pewno będzie szła do przodu i wygrywała. Jestem optymistą w tym temacie i chciałbym, żeby tak było, bo kocham tę dyscyplinę i cały czas jestem z nią związany. Chciałbym, aby piłka ręczna była coraz wyżej w rankingu popularności dyscyplin.

10 ciekawostek o piłce ręcznej

Ciekawostki o dyscyplinach sportowych. 10 znanych, nieznanyc...

Jeszcze jest tak, że mistrzostwa świata są nieco łatwiejsze niż mistrzostwa Europy?
Już wcześniej było nawiązanie do tego pytania. Powiedziałem, że jest coraz mniej zespołów, które są dostarczycielami punktów, które są sportowymi turystami. Teraz każdy, kto przyjedzie na turniej mistrzowski, chce wygrać i się pokazać. Wszyscy dążą do tego, aby być w czołówce. A w tej czołówce ciężko się utrzymać, nawet jeśli się w niej jest. Zdarzają się też niespodzianki, co jest bardzo fajne. Mam nadzieję, że Polska będzie jedną z takich niespodzianek. Nie mówię, że będzie czarnym koniem. Marzę o tym i chciałbym. Chciałbym też, żeby były niespodzianki i żeby dochodziło do zmian. Żeby ci teoretycznie silniejsi przegrywali z teoretycznie słabszymi. Tak może być. Mistrzostwa Europy to ścisła czołówka, a na mistrzostwach świata dochodzą jeszcze zespoły nieprzewidywalne. To jest to coś w mistrzostwach globu, że cały czas trzeba być skoncentrowanym.

Zapytam jeszcze o pana sportową drogę. Wrócił pan do Trójmiasta, do Wybrzeża Gdańsk. To zupełnie inna drużyna, niż hegemon, jakim jest Vive Kielce. Jak się pan czuje po tym powrocie?
Przede wszystkim jestem szczęśliwy, że jeszcze mogę grać mimo swoich lat, że – odpukać – omijają mnie jakieś większe kontuzje. To, oczywiście, zupełnie inna drużyna i inne priorytety, marzenia i cele. Czerpię radość z tego, że mogę iść na trening, przygotowywać się do meczu, a później grać i trener widzi mnie w tym zespole. Nie mam na co narzekać. Jestem bardzo zadowolony, że jestem w Gdańsku. Miejmy nadzieję, że krok po kroku klub będzie szedł w górę. Liga się wyrównuje i coraz trudniej zdobywa się punkty. Pracujemy na co dzień nad tym, aby wygrywać. Jesteśmy na półmetku ligi i trwa teraz okres przygotowawczy do drugiej części sezonu. W planach mamy poprawę naszej gry. Może to się przełoży w meczach, w których mogliśmy wygrać, ale traciliśmy punkty.

Pan się stał liderem Wybrzeża. Takich bodźców było panu potrzeba?
Staram się wpasować w zespół, który już był. Jestem jedną częścią tego wszystkiego. Staram się wywiązywać z zadań, które nakreślił trener. Moim zadaniem nie jest rzucać z 12. metra, jak Karol Bielecki, ale bardziej organizować tę grę, podać piłkę, stworzyć sytuację dla innych. Czasami jeszcze jest tak, że potrzebujemy zrozumienia. Mieliśmy też sporo kontuzji, więc skład się zmieniał. Dobrze, że teraz mogą trenować praktycznie wszyscy. Mamy dużo czasu, bo pierwszy mecz dopiero 20 lutego. Będziemy zdobywać to zgranie i doświadczenie. Wiem, że druga część sezonu będzie lepsza.

20 lutego wznawiacie ligę meczem z Vive właśnie. Serce zabije szybciej?
Myślę, że nie. To mecz, jak każdy inny. Vive to bardzo mocny przeciwnik, ale z drugiej strony zagramy u siebie i nie będziemy mieli nic do stracenia. Chcielibyśmy zagrać na pełnym luzie, bo nie ma co się spinać. To nie jest zespół w naszym zasięgu, z którym możemy poszukać punktów. Vive robi swoje. To maszyna, która jeździ od jednego do drugiego miejsca i musi wygrywać. Tym bardziej, że w tym roku jest tylko sezon zasadniczy. Vive nie może sobie pozwalać na wpadki. Przyjadą więc pewnie wszyscy zawodnicy. Ten pierwszy mecz po przerwie będzie pewnie bardzo trudny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki