Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mastify tybetańskie pogryzły kobietę w Siemianicach. Właścicielka psów z zarzutami

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Prokuratura Rejonowa w Słupsku przedstawiła we wtorek zarzuty właścicielce mastifów tybetańskich, które w listopadzie 2020 roku pogryzły mieszkankę Siemianic pod Słupskiem.

Do dramatycznego wydarzenia doszło w podsłupskich Siemianicach 10 listopada ubiegłego roku. Dwa wielkie mastify tybetańskie pogryzły spacerującą z pieskiem Joannę P. Kobieta doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Tamtego dnia po powrocie z pracy Joanna P. z Siemianic wyszła na spacer ze swoim chihuahua. W okolicy posesji, której właściciele mają cztery mastify tybetańskie, piesek pociągnął za smycz. Wówczas na kobietę wyskoczyły dwa psy. Pani Joanna za ogrodzenie sąsiada spuściła na smyczy z szelkami swojego pieska. Jednak sama stała się ofiarą mastifów. Jeden szarpał ją za nogę. Drugi – za rękę. Psy zaczął odstraszać krzykiem syn sąsiada. Joanna P. zaczepiła się na ogrodzeniu i schroniła na pobliskiej posesji.

Pokrzywdzona dwukrotnie przebywała w szpitalu. Najpierw na SOR, a po tygodniu trafiła tam od razu z przychodni przy ulicy Tuwima w Słupsku, gdzie poszła na zdjęciu szwów.

- Noga spuchła, zrobiła się sina i czerwona. Miałam wysoką temperaturę. Wdała się ropowica. Tym razem zabieg odbył się pod narkozą. Czyścili i usuwali mi martwy naskórek, założyli opatrunki sączące – mówiła nam pokrzywdzona, gdy jeszcze leżała w szpitalu. Twierdziła, że agresywne psy wciąż uciekają z posesji i biegają po Siemianicach, a ludzie boją się wychodzić z domów. Jej zdaniem właściciele psów mają niewłaściwe ogrodzenie, które wielkie mastify łatwo mogą pokonać.

Z kolei w rozmowie z nami właścicielka psów Anna M. tłumaczyła, że psy zaatakowały małego pieska, a nie panią Joannę. Mastify wymknęły się z posesji, gdy jej mąż naprawiał bramę i na chwilę wszedł do domu. Wówczas otworzyła się uszkodzona brama.

Okazje

Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Słupsku. We wtorek właścicielka psów usłyszała zarzuty.
- Annie M. przedstawiono zarzuty nieumyślnego narażenia Joanny P. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez niewłaściwe zabezpieczenie posesji, z której wydostały się dwa psy i pokąsały Joannę P. Nieumyślnym skutkiem było uszkodzenie ciała i trwałe istotne zeszpecenie nogi i ręki pokrzywdzonej - mówi prowadząca sprawę prokurator Aleksandra Pryputniewicz. - Podejrzana zrozumiała zarzuty, nie przyznała się do ich popełnienia i złożyła wyjaśnienia. Wskazała również na okoliczności, że razem z mężem podjęła kroki, by do takich zdarzeń nie dochodziło w przyszłości, by zabezpieczyć dobro sąsiadów, między innymi zostało wybudowane betonowe wzmocnione ogrodzenie. Anna M. wyraziła żal. Stwierdziła, że do zdarzenia doszło wskutek zbiegów okoliczności, na które nie miała wpływu. Powiedziała też, że po zapoznaniu się z aktami sprawy chciałaby złożyć uzupełniające wyjaśnienia.

Prokurator dodaje, że w tej sprawie nie było potrzeby zastosowania wobec podejrzanej środków zapobiegawczych.

Za zarzucone czyny grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mastify tybetańskie pogryzły kobietę w Siemianicach. Właścicielka psów z zarzutami - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki