Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzenia Jana III Sobieskiego o odbudowie polskiej floty

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
Odnajdywane bogate stroje zainspirowały archeologów oraz proboszcza kościoła ks. Zbigniewa Rutkowskiego do przygotowania spektaklu pt. "Moda w obliczu śmierci, czyli sen archeologa"
Odnajdywane bogate stroje zainspirowały archeologów oraz proboszcza kościoła ks. Zbigniewa Rutkowskiego do przygotowania spektaklu pt. "Moda w obliczu śmierci, czyli sen archeologa" rys. Eugeniusz Koczorowski
A Jan III Sobieski odnosił sukcesy na lądzie, ale chciał też prowadzić własną politykę morską. Alians z Francją nie przyniósł jednak spodziewanych korzyści, a i gdańszczanie dali się królowi we znaki.

Gdańsk był miastem szczególnie bliskim Janowi III Sobieskiemu. Widok cumujących w porcie statków inspirował do stworzenia królewskiej floty wojennej i handlowej.

Pokój zawarty w Oliwie (1660 r.) pomiędzy Polską i Szwecją zakończył kilkudziesięcioletni okres zmagań wojennych. Zniszczenia, jakie powstały w czasie szwedzkich najazdów, nadwyrężyły jednak Rzeczpospolitą w sposób nieodwracalny. Szwedzi pustoszyli na niebywałą skalę dwory i pałace, ale nie oszczędzali też biednych chat chłopskich. Wyznaczone oddziały wojskowe rabowały skarby Rzeczpospolitej, ogałacały archiwa, biblioteki oraz kolekcje. Najtragiczniejsze aspektem tych wydarzeń było to, że szwedzka soldateska działa często za przyzwoleniem części magnaterii i szlachty. Wywołany tzw. potopem (1655-1660) zamęt polityczny i gospodarczy, spowodował regres państwa polskiego. W tej sytuacji nie mogło być mowy o reaktywowaniu floty polskiej. Tego rodzaju pomysły odkładano na później, na lepsze lata, które miały nadejść wraz z koronacją na króla Polski Jana III Sobieskiego.

Spoglądając na Francję
Sobieski na wojaczce lądowej znał się znakomicie. Gdy chodzi o sprawy morskie, musiał raczej korzystać z opinii doradców i to nie tylko krajowych, lecz także francuskich, bowiem z dworem Burbonów był wielce zaprzyjaźniony. W niespełnionych układach, nie doszedł niestety do skutku pomysł skorzystania z taniego sposobu uzyskania statków od Kompani Północnej. W grę wchodził też pomysł utworzenia własnej, królewskiej kompanii handlowej, ale do realizacji tych zamysłów było daleko. Do tego Sobieski tak dalece był zaślepiony w miłości do swoje Marysieńki, czyli Francuzki Marii Kazimiery d'Arquien, że coraz bardziej próbował się zbliżyć do zachodniego sojusznika, licząc niezmiennie na jego pomoc w planach utworzenia floty. Liczył na uzyskanie statków, które po uzbrojeniu i dostosowaniu do działań wojennych mogłyby utworzyć zalążek floty wojennej lub dać zaczątek polskiej flocie handlowej.

Francuzom nie było spieszno pomóc królowi. Mieli na względzie własne interesy. Mimo to Sobieski nie zarzucił morskich ambicji. Jako monarcha, ale też jeszcze przed objęciem tronu, dość często bywał w Gdańsku, przypatrując się licznym statkom w tutejszym porcie. Widok ten utrwalał w nim potrzebę utworzenia zarówno floty wojennej, jak i handlowej. Myślał również o portach, bądź przystaniach, w których owa, przyszłościowa flota, mogłaby bazować. W jego najbliższym zamiarze było odzyskanie Pucka, który od czasu szwedzkiego potopu pozostawał w zastawie u gdańszczan, jak również planował budowę nowego portu w Połądze na Żmudzi.

Oporni magnaci i gdańszczanie
Coraz większe zainteresowanie Jana III sprawami morskimi zrodziło myśl o zwiększeniu królewskiej kontroli nad żeglugą gdańską i handlem, jaki Gdańsk prowadził z państwami zamorskimi. Zamierzeniom tym przeciwstawił się nadmotławski patrycjat, który wykorzystał całkowitą obojętności polskiej szlachty, a zwłaszcza magnaterii, której wystarczały ogromne latyfundia na wschodzie Rzeczpospolitej. Magnaci nie wykazywali zainteresowania utworzeniem chociażby floty handlowej, mogącej przecież przewozić w świat, zwłaszcza do Europy Zachodniej, spławiane Wisłą do Gdańska płody rolne i leśne z ich licznych folwarków. Wykazując mentalność kontynentalną, niejako wzbraniali się oni przed przyjęciem wzorców innych państw europejskich, w których pojawiło się niebywałe zainteresowanie podróżami odkrywczymi, zdobywaniem kolonii oraz wymianą handlową z nowo poznanymi krajami. Tego rodzaju aktywność morska przynosiła ogromne zyski, a także wpływała na rozwój budownictwa okrętowego, konstruowanie coraz większych i lepszych statków zdolnych do podróży oceanicznych.

To wszystko pozostawało poza kręgiem zainteresowań polskiej szlachty i większości magnaterii. W tej sytuacji, przewóz zbóż, drewna i runa leśnego z Gdańska, w którym liczne spichlerze składowały spławiany Wisłą towar, odbywał się statkami obcych flag, a szlachcic lub magnat polski uzyskiwał tylko połowę ceny jego wartości. Natomiast kupcy gdańscy stawali się monopolistami w zakresie tego handlu, nie dbając zbytnio o zwiększenie liczby statków. Wystarczała im rola pośrednika, co stało się bardziej opłacalne aniżeli utrzymywanie i eksploatacja własnych jednostek.

Sukces pod Wiedniem, ale nie na morzu
Zawirowania polityczne i wojenne coraz bardziej oddalały Rzeczpospolitą od jej morskich granic i nie miało znaczenia, że Jana III Sobieskiego, owego "Lwa Lechistanu" po jego głośnym na cały świat zwycięstwie pod Wiedniem, gdańszczanie, podobnie jak cały kraj, witali tryumfalnie, wręczając ogromny srebrny półmisek, na którym uwidoczniona została zwycięska bitwa. Co z tego, że na cześć monarchy bito w Gdańsku pamiątkowe medale, a gdański astronom Heweliusz, odkrywszy nowy gwiazdozbiór nazwał go "Tarczą Sobieskiego", skoro samowolny i egoistyczny patrycjat wciąż dbał wyłącznie o swoje interesy i przedkładał je ponad polską rację stanu...

Podobny opór, gdy chodzi o obronę północnych granic Rzeczpospolitej, gdańszczanie okazywali w przypadku innych władców, dlatego o perturbacje natury politycznej nie było trudno. Dowodem może być stanowisko Gdańska po śmierci Sobieskiego, kiedy wybierano kandydata na kolejnego króla Polski. Sięgające czasów Jana III koligacje z dworem francuskim sprawiły, że nowo wybranym elektem stał się książę francuski François Louis Conti, który przybył na redę Gdańska w asyście eskadry okrętów francuskich pod dowództwem słynnego admirała Jeana Barta. Wówczas to gdańszczanie wyrazili gwałtowny protest, opowiadając się za kontrkandydatem księcia Conti, czyli Augustem Saskim. Francuz przegrał tę rozgrywkę zarówno politycznie, jak i militarnie, i jak niepyszny wrócił do swojej ojczyzny.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki