Takie obrazki można zobaczyć w wielu sadach, choćby w okolicach Malenina czy Miłobądza - miejscowości uchodzących za małe zagłębie sadownicze w powiecie tczewskim. Drzewa są wręcz oblepione jabłkami, które znikną z gałęzi dopiero gdy same spadną. Dlaczego takie dobro się marnuje? Bo sadownikom po prostu nie opłaca się zbierać tych owoców.
By wyjaśnić przyczynę tej sytuacji, należy pamięcią cofnąć się do ubiegłego roku. Wówczas, gdy drzewa kwitły, przez kraj przetoczyła się fala przymrozków. Kwiaty wymarzły w 80 procentach, a w niektórych rejonach nawet wszystkie. To sprawiło, że w tym roku "wypoczęte" drzewa obrodziły nadzwyczajnie. A to z kolei zaowocowało nadprodukcją. Ceny jabłek, które oferują hurtownicy producentom, spadły nawet poniżej 10 groszy za kilogram.
- Nawet ci, którzy za ubiegłoroczne straty, w formie rekompensaty skorzystali z ulg, woleli wygospodarowane w ten sposób pieniądze - zamiast płacić ludziom wynajętym do zbiorów - przeznaczyć np. na spłaty kredytów - mówi Emil Georgijew, właściciel 9-hektarowego sadu.
- Stając bowiem przed dylematem, czy zerwać owoce i po opłaceniu pracowników prawdopodobnie dołożyć do interesu, gdyż ceny skupu są katastroficznie niskie, wielu po prostu owoców nie zebrało. Niektórzy, próbując nieco ratować budżet, zbierają owoce sami lub z pomocą najbliższej rodziny. Dodam tylko, że na ostatniej fakturze cena jabłek była po 9 groszy za kilogram.
Sadownik dodaje, że chętnie podzieliłby się jabłkami z biednymi. Dałby im owoce nawet za darmo, gdyby je sobie sami zerwali. Doświadczenie nauczyło go jednak, że ludzie często nadużywają jego dobroci. Zamiast zerwać owoce dla siebie, sprzedawali je później na targu.
Tak niska cena, którą hurtownicy czy pośrednicy płacą producentom, wcale nie dziwi Krzysztofa Szabatowskiego z firmy Lipkon k. Gorzowa Wielkopolskiego, produkującej koncentrat owocowy.
- Przy dostawach powyżej 25 ton płacimy "na rampie" po 15 groszy za kilogram tak zwanej mieszanki przemysłowej, czyli różnego rodzaju jabłek. Nie dziwię się więc, że hurtownicy dają po 9 groszy za kilogram. Ponoszą przecież koszty związane z przewozem owoców na dość spore odległości.
Niskie ceny potwierdza też jeden z kaszubskich hurtowników, chcący zachować anonimowość.
- Na początku tego sezonu nie było tak źle - mówi nasz rozmówca. - Po ogólnopolskich ustaleniach sadowników z zakładami pracy (odbyło się to w Grójcu) cena mieszanki przemysłowej kształtowała się w granicach 30 groszy za kilogram. Z czasem jednak coraz bardziej spadała. Myślę, że jednym z powodów tej sytuacji była między innymi chińska ekspansja (z tego kraju do Polski trafiają wielkie ilości koncentratu jabłkowego).
Przyznaję, że ja również płacę obecnie po 9 groszy za kilogram i praktycznie "wychodzę na ze-ro". Nie chcę jednak zostawić na pastwę losu sadowników, z którymi współpracuję od lat. Przypomnę tylko, że w ubiegłym roku za taki sam towar, a nawet gorszej jakości, można było dostać po złotówce za kilogram. Do Polski po jabłka jeździła cała Europa, bo tam drzewa również spustoszył mróz.
Nie narzekają natomiast sadownicy, którzy sprzedali jabłka jako konsumpcyjne i nie musieli korzystać z pośredników - będąc jednocześnie i producentem, i eksporterem. Cena skupu jabłek w klasie ekstra wahała się od 1 do 1,50 złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?