Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marko Marić z Lechii Gdańsk: Nikt nie miał do mnie pretensji, ale sam czułem się fatalnie

ŁŻ
Tomasz Bolt/Polska Press
Ostatniego meczu ligowego piłkarze Lechii nie mogą zaliczyć do udanych. Biało-zieloni przegrali z Legią Warszawa. W spotkaniu tym nie popisał się Marko Marić.
Stadion w Gdańsku od poniedziałku z nową nazwą

Golkiper Lechii popełnił duży błąd na początku drugiej połowy, kiedy źle przyjął piłkę i w zasadzie podał ją pod nogi Nemanji Nikolicia. Serbski napastnik takich prezentów nie marnuje, co już wielokrotnie udowadniał w tym sezonie.

Mimo że Marić walnie przyczynił się do porażki z wielokrotnym mistrzem Polski, to jednak w Lechii nikt pretensji do niego nie miał.

- W szatni zawsze powtarzamy sobie, że wygrywamy i przegrywamy jako drużyna. Dlatego po meczu z Legią koledzy i trenerzy nie mieli do mnie pretensji za błąd, jaki popełniłem przy drugiej bramce. Jednak ja sam czułem się fatalnie i mam świadomość, że w dużej mierze to ja przyczyniłem się do porażki. Ale kiedy upadniesz, musisz powstać, otrzepać się i grać dalej - mówi Marić.

Teraz przed gdańszczanami mecz w Chorzowie z miejscowym zespołem Ruchu. Cel Lechii jest prosty - zdobyć punkt, by nie stracić kontaktu z czołówką Ekstraklasy.

- Warto byłoby po raz trzeci z rzędu zwyciężyć na wyjeździe, żeby nie stracić kontaktu z zespołami z góry tabeli. Liczę na to, że z Ruchem zagramy dobre spotkanie i nie będziemy do ostatnich minut czekać ze zdobyciem zwycięskiej bramki, tak jak było to przeciwko Termalice - dodał Marić.

Początek spotkania Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk w sobotę o godz. 18.

źródło: Lechia Gdańsk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki