Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Piekarski, menedżer piłkarski: To bzdura, że dzielę i rządzę w Lechii Gdańsk

Cezary Kowalski
Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Moje zaangażowanie ograniczało się do tego, że pomogłem znaleźć inwestora. To był efekt tego, że była do zrobienia transakcja, a ja połączyłem dotychczasowego właściciela klubu z moim partnerem biznesowym - zdradza Mariusz Piekarski, menedżer piłkarski.

Po latach działalności menedżerskiej znalazł Pan sobie nową zabawkę. Podobno Piekarski dzieli i rządzi w Lechii Gdańsk i od Pana zależą najważniejsze ruchy w tym klubie...
Bzdura. Moje zaangażowanie ograniczało się do tego, że pomogłem znaleźć inwestora. To był efekt tego, że była do zrobienia transakcja, a ja połączyłem dotychczasowego właściciela klubu z moim partnerem biznesowym.

I "zaparkował" Pan w Lechii swoich zawodników.
Tak, była potrzeba wzmocnień na szybko, więc do Gdańska trafiło moich czterech: Makuszewski, Sadajew, Jagiełło i Stolarski. Lekovic i Vranjes to też bardzo dobre transfery, ale ja już nie miałem z nimi nic wspólnego.

Jaki jest pomysł na Lechię?
Niech pan pyta właścicieli, ja naprawdę nie jestem kołem zamachowym. Ot, doradzam, bo przecież doradztwo mam m.in. wpisane w KRS mojej działalności gospodarczej.

Co było kluczową sprawą, która przekonała zachodnie konsorcjum?
Podstawą był fakt, że Lechia ma tak dużą grupę kibiców. Nie da się zrobić wielkiej piłki bez kibiców. Z tego już wszyscy zdają sobie sprawę, wielkie, piękne miasto, nowoczesny stadion. Tam po prostu musi być futbol na przyzwoitym poziomie.

I widzi Pan poprawę w stosunku do jesieni?
Lechia stara się grać w piłkę, a w naszej lidze wcale nie jest to takie oczywiste. Większość zespołów przede wszystkim chce przeciąć, ugryźć, kopnąć. Na tym polega ta polska myśl szkoleniowa. Ale to się powoli zmienia, kilka zespołów próbuje grać w piłkę: Legia, Cracovia, Lechia. Tu nawet nie chodzi o natychmiastowe wyniki sportowe, ale o jakość, dzięki której ludzie zaczną chodzić na stadiony. No nie przyciągniesz ich zwykłą kopaniną.

Wojciech Kowalczyk twierdzi, że nie działa Pan na korzyść polskiej piłki, bo transferuje zawodników na potęgę do Rosji.
Moim zdaniem lepiej zapewnić im miejsce pracy tam, gdzie ich rzeczywiście chcą i będą grać, niż sprzedawać na Zachód, gdzie z reguły grzeją ławę, albo nawet gorzej. Zdarza się, że jedziesz zobaczyć polskiego piłkarza do zachodniego klubu i razem oglądacie mecz, bo siedzi obok ciebie na trybunach. (śmiech) Ja wiem, że to jest fajne pociągniecie PR-owe i dobrze wygląda, jak znajdziesz Polakowi klub z ligi, którą na co dzień wszyscy śledzą w telewizji i zachwycają się poziomem. Ale trzeba się też zastanowić, co jest lepsze dla zawodnika. Owszem, jak miałem pewność, że Grosicki pójdzie do francuskiego Stade Rennes i będzie grał, to podjęliśmy taką decyzję. Piłkarz to jest zawód. Czas na zarobek to jakieś dziesięć lat. Trzeba się dostosować i wycisnąć maksimum i pod względem sportowym, i finansowym. W Rosji możesz łączyć te dwie sprawy.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki