Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Jurkiewicz: Widać duży rozwój tej drużyny. Nasza młoda reprezentacja będzie tylko i wyłącznie szła do przodu

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Mariusz Jurkiewicz rozegrał w reprezentacji Polski w latach 2002–2017 163 meczów, w których zdobył 278 bramek. Na zdjęciu fragment towarzyskiego meczu z Hiszpanią w Ergo Arenie (4.06.2014)
Mariusz Jurkiewicz rozegrał w reprezentacji Polski w latach 2002–2017 163 meczów, w których zdobył 278 bramek. Na zdjęciu fragment towarzyskiego meczu z Hiszpanią w Ergo Arenie (4.06.2014) Karolina Misztal
Z Mariuszem Jurkiewiczem, byłym rozgrywającym reprezentacji Polski, dwukrotnym brązowym medalistą mistrzostw świata z 2009 (Chorwacja) i 2015 roku (Katar), który od jesieni 2020 roku pracuje się jako trener asystent w Torusie Wybrzeżu Gdańsk, rozmawiamy o występach naszej drużyny narodowej na mistrzostwach świata w Egipcie, o jej przyszłości oraz o tym, jak wiedzie mu się w pracy w Gdańsku.

Polacy w sobotę przegrali z Węgrami i pogrzebali szanse na walkę o ćwierćfinał mistrzostw świata. Jak pan ocenia występ biało-czerwonych?
Na pewno wykończyły nas własne błędy. Na początku meczu mieliśmy sporo strat, które Węgrzy zamieniali na łatwe bramki i zrobili sobie w ten sposób bezpieczną przewagę, którą kontrolowali. Dużo łatwiej rywalom się później grało. Widać, że są w gazie. Widać, że rozgrywają jeden z najlepszych turniejów ostatnich lat. Personalnie zawsze byli bardzo silni, ale te międzynarodowe turnieje nigdy nie wyglądały tak dobrze, jak sami by sobie tego życzyli. Widać, że tutaj wszystko im się zazębiało. Mają dobrą drużynę, świetnie im się zazębiało: obrona, bramka, atak pozycyjny… Nie ma się do czego przyczepić. Byli też faworytem spotkania z Polską. Wierzyłem, że uda nam się z Węgrami grać równy mecz. Takie równe spotkanie, jak przeciwko Hiszpanom na przykład. Gdyby tak się działo, to myślę, że bylibyśmy w stanie ich pokonać w wyrównanej końcówce. Gdybyśmy ustrzegli się tylu strat i prowadzili przez większość czasu wyrównany mecz, to różnie się mogło skończyć.

Reprezentacja Węgier kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. To może być przyszły medalista mistrzostw?
W tym momencie ciężko tak wyrokować. Jeszcze bardzo dużo gier w tym turnieju. To nie jest drużyna, która ma doświadczenie w grze o medale. Spotkania ćwierćfinałowe będą już o inną stawkę. Spotkania pucharowe to już coś innego, niże mecze w grupie.

Polacy przegrali z Węgrami 26:30 i to Madziarzy zakwalifikowali się do ćwierćfinałów mistrzostw świata

Węgry i Hiszpanie w półfinale mistrzostw świata w piłce ręcz...

Z naszej grupy dalej przechodzą także Hiszpanie. Pana zdaniem mecz w pierwszej części turnieju, przegrany minimalnie 26:27, mógł potoczyć się dla naszych szczypiornistów inaczej?
Tak, ponieważ mieliśmy wszystko w swoich rękach. Tutaj olbrzymią rolę daje doświadczenie w walce o najwyższe laury. Pod tym względem Hiszpanie, poza Duńczykami i Francuzami, biją na głowę wszystkie inne drużyny. W ostatnich latach ciągle występują w półfinałach, finałach, mają wiele medali. To aktualni mistrzowie Europy. Można by dużo wymieniać. To doświadczenie jest po ich stronie i takie końcówki oni bardzo często rozstrzygają na swoją korzyść.

W poniedziałek o godz. 20.30 Polacy zagrają jeszcze z Niemcami. Jak wykrzesać siły w meczu, który nie ma już praktycznie stawki?
Nie powiedziałbym, że jest to mecz bez stawki. Przede wszystkim to jest mecz na mistrzostwach świata z bardzo renomowaną, bardzo dobrą drużyną. My musimy zdobywać doświadczenie. Zgoda, to będzie mecz bez ciśnienia i bez presji. Liczę na to, że przez to dużo łatwiej będzie się grało i że ten mecz będzie ładniej wyglądał niż spotkania z Węgrami czy Urugwajem. O nastawienie drużyny w ogóle się nie obawiam. Na pewno Polacy wyjdą zmotywowani i będą chcieli wygrać.

Ta drużyna jest tak młoda, że będzie tylko i wyłącznie szła do przodu. Ci młodzi zawodnicy mają jeszcze wiele lat grania przed sobą. W takim składzie, jeśli tylko będą nas omijały kontuzje, jesteśmy w stanie występować coraz lepiej.

Bez względu na wynik ostatniego spotkania biało-czerwoni zostawiają po sobie dobre wrażenia. Na razie jest niedosyt, ale te mistrzostwa pokazały, że nie jest jeszcze tak źle z polską piłką ręczną na poziomie reprezentacyjnym. Zgodzi się pan?
Powiedziałbym nawet, że to bardzo dobry występ. Przed mistrzostwami, biorąc pod uwagę grupę, w jakiej się znaleźliśmy, liczyliśmy wszyscy po cichu na wyjście z tej grupy. Ten awans byłby już sukcesem. Okazało się, że wyszliśmy z dwoma zwycięstwami i minimalną porażką z mistrzami Europy. Drugą rundę zaczęliśmy z dwoma punktami i mieliśmy realną szansę na walkę o ćwierćfinał. W samych superlatywach mogę mówić o występach naszych reprezentantów na tych mistrzostwach. Widać duży rozwój. Przez półtora roku, odkąd trenerem został Patryk Rombel, ta drużyna zdobiła duży krok naprzód. Zawodnicy rozwinęli się od czasu, kiedy rok temu zagrali trzy mecze na mistrzostwach Europy (w Göteborgu biało-czerwoni przegrali 23:26 ze Słowenią, 24:31 ze Szwajcarią i 26:28 ze Szwecją – przyp.). Później już w swoich klubach – Szymon Sićko czy Tomek Gębala – zrobili olbrzymi indywidualny postęp. To są nadzieje na przyszłość. Ta drużyna jest tak młoda, że będzie tylko i wyłącznie szła do przodu. Ci młodzi zawodnicy mają jeszcze wiele lat grania przed sobą. W takim składzie, jeśli tylko będą nas omijały kontuzje, jesteśmy w stanie występować coraz lepiej.

Mnie zaimponował spokój trenera Patryka Rombla, który nawet w bardzo trudnych momentach nie podnosi głosu i konsekwentnie sugeruje nowe rozwiązania taktyczne.
Mnie to akurat nie zaskoczyło, bo trenera Rombla znam już od pewnego czasu (śmiech). W każdym meczu stara się pokazać wskazówki, po których jego drużyna grać będzie lepiej.

Po prostu świetnie radzi sobie z tą presją. To są w końcu mistrzostwa świata, na których otwierała się przed zespołem perspektywa awansu.
To trener, który mimo młodego wieku (37 lat – przyp.) ma bardzo duże doświadczenie. Prowadził już drużynę w Superlidze (MMTS Kwidzyn – przyp.), w Lidze Mistrzów (ukraiński Motor Zaporoże – przyp.), był już na mistrzostwach Europy z reprezentacją Polski. Ma też za sobą wiele meczów reprezentacyjnych. To jak reaguje w trakcie meczu i jak prowadzi zespół nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo znam potencjał Patryka.

Tak, jak pan zauważył, reprezentacja Polski dojrzewa. Ta drużyna pokazała charakter i drzemiący w niej potencjał. To chyba bardzo ważne przed kolejnymi mistrzostwami świata, które w 2023 roku rozgrywane będą w Polsce i Szwecji?
Na pewno ważne jest dla drużyny, że łapie takie doświadczenie w mistrzostwach, w meczach o stawkę. W meczach, w których jeszcze rok temu przegrywała, teraz potrafi przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. To ważne. Dużo łatwiej się gra. Najdobitniej pokazuje to przykład meczu z Hiszpanami. To ekipa, która ma wiele minut w nogach, rozegranych na maksymalnym napięciu i o maksymalne cele. To też przełożyło się na spokojniejsze rozegranie końcówki meczu z Polakami i w efekcie zwycięstwo. Nasza reprezentacja z każdym spotkaniem też będzie nabierała tego doświadczenia, tego spokoju. Wtedy te końcówki meczów będą wyglądały dużo lepiej.

Przez 10 lat grał pan w lidze hiszpańskiej. Czy to oznacza, że w dalszej części turnieju będzie pan trzymał kciuki za reprezentację Hiszpanii?
Na pewno jest to drużyna, która jest bliska mojemu sercu ze względu na to, że mam tam wielu kolegów, z którymi razem występowałem na parkiecie. W sumie, jeśli nas nie ma na turnieju, to zawsze trzymam za nich kciuki. Tak będzie też tym razem.
Od listopada 2020 roku realizuje się pan jako asystent trenera Krzysztofa Kisiela. Jak wiedzie się panu w Torusie Wybrzeżu Gdańsk?
A dziękuję, bardzo dobrze. W listopadzie była to dla mnie nowa sytuacja, bo nigdy wcześniej nie byłem w sztabie trenerskim w drużynie klubowej. Dosyć szybko się w tym odnalazłem. Złapałem dobry kontakt, zarówno z drużyną, jak i z trenerem Kisielem. Na ten moment uważam, że ta współpraca układa się całkiem dobrze. Mam nadzieję, że będziemy w stanie przekuć to na dobre wyniki w rundzie rewanżowej, która rozpocznie się 20 lutego.

Z jednej strony pamięta pan jeszcze niedawno jak to granie wyglądało z perspektywy zawodnika, a już teraz musi pan się sprawdzać w roli trenera. Jak się to udaje w praktyce pogodzić?
Nie miałem z tym większego problemu. Jestem asystentem, więc na moich barkach nie spoczywa jeszcze tak dużo obowiązków, jak na pierwszym trenerze. Zawsze mogę coś z boku dopowiedzieć. Widzę pewne rzeczy z innej perspektywy. Jeżeli moje wskazówki mogą komuś pomóc, to bym bardziej się cieszę.

Rozumiem, że trenerskie obowiązki to coś, w czym chce się pan przez najbliższe lata realizować?
Tak. Myślałem o tym już od jakiegoś czasu. Teraz, już będąc w domu w Gdańsku, dostałem taką propozycję i z tego bardzo się cieszę.

Selekcjoner szczypiornistów po porażce z Węgrami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki