Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Kowalewski podsumowuje cztery lata swojej kadencji. Jakie były to lata? Włodarz zdobył się na szczere słowa

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Marian Kowalewski jest wójtem gminy Somonino od 2018 roku. Wiele osób nie wierzyło, że człowiek od kultury i rozrywki poradzi sobie z zarządzaniem całą gminą.
Marian Kowalewski jest wójtem gminy Somonino od 2018 roku. Wiele osób nie wierzyło, że człowiek od kultury i rozrywki poradzi sobie z zarządzaniem całą gminą. Lucyna Puzdrowska/Maciej Krajewski/UG Somonino
Marian Kowalewski jest wójtem gminy Somonino od czterech lat. Włodarz podsumował, jakie to były lata. Sprawdźcie, co powiedział.

Cztery lata temu, gdy startował pan w wyborach na wójta, mieszkańcy mieli tylko jedną obawę - czy człowiek zajmujący się wcześniej tylko kulturą i rozrywką, będzie w stanie zająć się też budową dróg, kanalizacji, a przede wszystkim pozyskiwaniem środków pozabudżetowych. I okazuje się, że przejście z tego niewielkiego na tak ogromny zakres obowiązków, wcale nie było tak trudne?

Nie pracowałem wyłącznie w ośrodku kultury, ale też w szkole, a jeszcze wcześniej w innej firmie. W każdej z tych placówek zdobywałem doświadczenia, które obecnie procentują. Na pewno też pomógł fakt, że od 1976 roku jestem zawodowo związany z Somoninem, a w 1981 zamieszkaliśmy tu na stałe. Dzięki temu miałem możliwość przyglądania się gminie w różnych aspektach, ale też pracując jako dyrektor w ośrodku kultury miałem przyjemność współpracować z kilkoma wójtami, bo i z panem Szalewskim, potem Flisikowskim i Kryszewskim.

Jako dyrektor byłem zobligowany do uczestnictwa w sesjach, co przez dwie dekady dało mi niezłą szkołę działalności samorządu, z uchwalaniem budżetu włącznie. Moja decyzja o kandydowaniu na wójta, nie należała do łatwych, ale skoro takie były oczekiwania dużej części społeczności naszej gminy, zdecydowałem się temu wyzwaniu sprostać.

Jakie były pierwsze pana decyzje na tym stanowisku?

Przede wszystkim zależało mi, abyśmy tworzyli w urzędzie zespół, żeby każdy pracownik mógł się wykazać tym co umie, swoimi pomysłami i sposobami na ich realizację. I nie mam tu na myśli tyko urzędników, ale też dyrektorów szkół i innych instytucji gminnych. Nie chciałem być kimś, kto im każe coś zrobić, a oni to robią, nie. Chciałem zmobilizować ich do kreatywności, tylko w taki sposób możemy tworzyć zespół.

Jako dyrektor GOK-u był pan znany z tego, że umie rozmawiać, negocjować z przedsiębiorcami tak, że wszystkie imprezy w dużym stopniu odbywały się dzięki dotacjom. Czy ta umiejętność negocjowania pomogła panu na stanowisku wójta?

Pomogła na pewno w tym, że dziś wiem, że jeśli czegoś dla tej gminy chcę, to nie mogę zamykać się w gabinecie i czekać na mannę z nieba, ale muszę wyjść do ludzi i o to zawalczyć. Współpraca z przedsiębiorcami w tamtych latach zaowocowała wieloma przyjaźniami, ale przede wszystkim tym, że wciąż mogę liczyć na ich obiektywne opinie na wiele spraw związanych z biznesem i pomysły na rozwój przedsiębiorczości na naszym terenie.

Co do pozyskiwania środków, to w samorządzie odbywa się to całkiem inaczej i możliwości pozyskania ich od prywatnych przedsiębiorców są znacznie ograniczone. W zasadzie możliwe są jedynie inwestycje na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, ale dotąd z tej możliwości nie korzystałem, bo procedury w tym wypadku do łatwych nie należą.

Natomiast wcześniejsze negocjacje z przedsiębiorcami na pewno otworzyły mnie na dialog i zamiast czekać na rozwój wydarzeń, jadę i walczę o dany projekt i pozyskanie na jego realizację dotacji. Nie interesuje mnie w tym wypadku opcja czy partia, którą decydent reprezentuje. Uważam, że na tym poziomie w ogóle nie powinno to mieć znaczenia. Dla mnie w każdym razie nie ważne jest, czy to PiS, PO czy jeszcze inna partia. Równie często kontaktuję się zarówno z panem wojewodą, jak i z panem marszałkiem czy starostą. Ponadto podczas pracy w GOK-u poznałem też wielu samorządowców, a rady od nich, pomysły, bywają bezcenne.

Poza zmianą gabinetu (śmiech) co było dla pana najtrudniejsze w tym pierwszym roku wójtowania?

Absolutnie nie przywiązuję wagi do wielkości gabinetu, a wręcz odwrotnie, jak mam bliższy kontakt z pracownikami, czyli jak wspomniałem – zespołem, pracuje mi się lepiej. Na dowód wspomnę, że jako dyrektor GOK-u też zrezygnowałem z gabinetu i przez wszystkie lata pracowałem z moimi dziewczynami w jednym pokoju. Tu co prawda mam gabinet, ale każdy pracownik wie doskonale, że w każdej chwili może do mnie przyjść, a jak długo ich nie ma, to ja robię spacer po ich pokojach. Taka relacja jest niezbędna w zespole i łatwiejszy jest przepływ informacji. Może dzięki temu, żadne dokumenty nie zalegają mi na biurku.

Jeśli chodzi o ten pierwszy rok i pierwsze decyzje, to zacząłem od reorganizacji urzędu. Utworzyliśmy też referaty, którymi zarządzają kierownicy. Mają swobodę działania, poza ważnymi decyzjami, które ze mną konsultują. To znacznie usprawnia funkcjonowanie urzędu. Poza tym, co ważne dla mieszkańców, zwłaszcza starszych, przenieśliśmy kasę na parter. To poprawiło też komfort pracy urzędników pracujących na piętrze. Nie ma tam teraz tłoku, jest spokój i można skupić się na pracy.

Kolejny krok, to przeniesienie z urzędu do nowego, zmodernizowanego w tym celu budynku, gminnego ośrodka pomocy społecznej. Wiadomo było od lat, że te pomieszczenia przyjmują najwięcej petentów, przy tym często odbywające się tam rozmowy są bardzo osobiste i powinny odbywać się w komfortowych dla mieszkańca warunkach, a nie w pokoju, w którym pracuje kilka osób. To była decyzja, z której zadowoleni są pracownicy GOPS-u na równi z mieszkańcami.

Nadszedł rok 2019, potem 2020, 2021 i obecny, a tu nagle podczas wszelkich możliwych projektów i podpisywania umów o dofinansowaniu, obecna jest gmina Somonino. Proszę mi wybaczyć, ale to swego rodzaju ewenement, jeśli chodzi o tę gminę. Wcześniej nie było tylu dotacji dla Somonina.

Nie mnie to oceniać, ale zawsze wychodziłem z założenia, że jeśli się czegoś podejmuję, to muszę się temu maksymalnie poświęcić, bez względu na to, jak duże to wyzwanie. Dlatego pomimo tych prac reorganizacyjnych, które podjęliśmy na początku, jednocześnie od samego początku szukaliśmy możliwości pozyskania środków zewnętrznych na nasze inwestycje i przygotowywania pod nie projektów.

Bo to nie wygląda tak, że chcemy sobie coś zrobić, jedziemy i dostajemy na to pieniądze. Zanim do tego dojdzie do każdej, nawet najmniejszej inwestycji, potrzebna jest dokumentacja, czyli projekt ze wszelkimi uzgodnieniami. I co istotne, musimy mieć w budżecie środki na wkład własny. Kontynuowaliśmy inwestycje, które były już rozpoczęte, ale też maksymalny nacisk położyliśmy na nowe projekty, zabezpieczanie na nie środków w budżecie, a także szukanie źródeł dofinansowania.

I wtedy już faktycznie trzeba było jeździć, rozmawiać, szukać wskazówek w którą stronę iść, ale też pomocy i podpowiedzi z różnych źródeł. Udało się to potem przełożyć na takie działania praktyczne i na nasz zespół do spraw rozwoju i promocji, który cały czas szuka, skąd by tu i na co jeszcze pieniądze pozyskać. Obecnie wygląda to już całkiem prosto, jedni wyszukują, z innymi pracownikami dyskutujemy jak to zrealizować i jak zabezpieczyć na to pieniądze.

Ten progres gminy podziwia wiele osób. Rozmowy na ten temat słychać wśród samorządowców, ale też podczas różnych spotkań z mieszkańcami gminy, na przykład na imprezach plenerowych. Dochody gminy musiały chyba bardzo wzrosnąć w ciągu ostatnich lat?

Tak, zaczęliśmy od dochodów 58,933 mln zł, a wydatków na koniec roku 2018 mieliśmy na kwotę 67 mln zł. Na inwestycje było wówczas przeznaczone 15 mln zł. Jeśli chodzi o stan obecny, wydatki mamy na poziomie 99 mln zł. Szkoda tylko, że nie idą za tym przychody, czyli dochody z PIT-ów. Ale niestety, nie jesteśmy bogatą gminą, mamy 11 tysięcy mieszkańców i nie mamy wielkich, kolosalnych firm, które przynosiłyby nam dochody.

To widać, jak się jedzie przez inne gminy, które mają więcej mieszkańców, ale też widać ile mają na swoim terenie bogatych, zatrudniających nawet setkę pracowników firm. Dlatego uważam, że działania naszej gminy powinny iść w tym kierunku by ściągnąć dużych inwestorów, którzy powiększą nasze dochody, żebyśmy mogli marzyć o wielkich inwestycjach. Póki co, mogę powiedzieć, że te 99 mln zł to może nie być wszystko w tym roku, bo jeśli zrealizujemy to, co zamierzamy, kwota ta przekroczy znacznie 100 mln zł.

Mówi pan o kwotach wydatków, a jak zwiększyły się dochody na przestrzeni tych czterech lat?

Od kwoty około 59 mln zł w roku 2018 przeszliśmy do kwoty 85 mln zł, a biorąc pod uwagę, że mało mamy firm i podatki z PIT-u nam nie podskoczyły, cała ta nadwyżka w dochodach pochodzi ze środków pozyskanych na inwestycje. To dla nas ogromny budżet, który musimy wspólnie z radą gminy przerobić, bo to co również dla mnie bardzo ważne, wszystkie decyzje budżetowe podejmujemy wspólnie.

No właśnie, pamiętam, że podczas pana kampanii wyborczej, jednym z głównych założeń była poprawa relacji z radą gminy. Udało się to zrealizować?

Wiadomo, że podczas kampanii wyborczej każdy ma jakieś swoje priorytety, które chciałby zrealizować. Mnie osobiście zależało głównie na dobrej współpracy z radą. I oczywiście, osoby z mojego komitetu, które mnie wspierały, nadal wspierają, natomiast druga grupa, która też w wyborach miała swojego kandydata, potrafi mieć inne zdanie. Ale to dobrze, bo wychodzę z założenia, że rozmawiać trzeba tak, aby wypracować kompromis.

Moim zdaniem w samorządzie nie powinno być podziałów, kto z kim i w jakim komitecie kandydował. Jedyną partią dla wszystkich radnych i dla wójta, powinni być mieszkańcy. I tak staram się działać. Na szczęście, bez jakichś sporów, waśni, dla dobra gminy, ten model współpracy działa i możemy swobodnie funkcjonować.

To wcale nie znaczy, że nie mamy różnych zdań, bo mamy. Próbujemy rozgryźć to na komisjach. Tam możemy się spierać, co zawsze podkreślam, ale też próbujemy znaleźć konsensus, by potem na sesji przedstawić wspólnie wypracowany kompromis. Moim zdaniem sesje są od podejmowania konkretnych decyzji ważnych dla gminy, a nie od kłótni pod publikę. Mieszkańcy oglądając nasze debaty online, oczekują konkretów, a nie pyskówek. Dlatego korzystając również z tej okazji, pragnę podziękować naszym radnym za to, że jeśli nawet różnimy się w wielu kwestiach, to po wyłożeniu kart na stół, umiemy rozmawiać.

Na pewno w utrzymaniu dobrych relacji pomaga fakt, że praktycznie w każdym sołectwie zostały poczynione różne inwestycje, od kanalizacji poprzez drogi, chodniki, budynki użyteczności publicznej, place zabaw, boiska. Gdy tylko możemy pozyskać pieniądze pozabudżetowe, przekładamy to na kolejne zadania. Staramy się ściągać pieniądze pod różne miejscowości lub na tzw. inwestycje strategiczne, z których korzystają nie tylko mieszkańcy jednej miejscowości, ale całej gminy czy okolic, tak jak ulica Kasztelańska czy nasz wiadukt, które również dla turystów stanowią miniobwodnicę, pozwalającą ominąć Somonino.

Była jakaś inwestycja, dofinansowanie, które sprawiło panu największą radość, satysfakcję?

- Tak, zdecydowanie było to pozyskanie środków właśnie na drugą część ul. Kasztelańskiej i na wiadukt. Mało przecież brakowało, a ten wiadukt zostałby rozebrany. Na szczęście po drodze przydarzyła się robocza wizyta pana wojewody. Pojechaliśmy w teren, gdzie oglądał już ukończone inwestycje z dofinansowaniem, jak i te, które były w trakcie. Podczas tego objazdu pokazałem wojewodzie również wiadukt, który łącznie z ulicą Kasztelańską, mógłby stanowić tę właśnie miniobwodnicę. Pan wojewoda był bardzo zainteresowany tym tematem, tak więc pełni nadziei złożyliśmy wniosek i udało się. Mogliśmy przystąpić do inwestycji wartej 1,3 mln zł, przy dofinansowaniu 900 tys. zł. Dzięki tej inwestycji wiadukt został ocalony, a po modernizacji tworzy z ulicą Kasztelańską i ciągiem pieszo-rowerowym piękny trakt komunikacyjny na Goręczyno i dalej do Ostrzyc.

Gmina Somonino za każdym razem dostaje też pieniądze z Polskiego Ładu. W ostatnim rozdaniu urząd złożył wniosek na remont kilku dróg oraz na rozbudowę przedszkola w Goręczynie?

Tak i chociaż pięciu milionów na drogi nie otrzymaliśmy, ale dostaliśmy 13 milionów na przedszkole. Trochę martwi nas, że niestety musimy mieć wkład własny, a na przetargach firmy żądają obecnie znacznie więcej niż wcześniej. Będziemy więc musieli tak przeorganizować budżet, żeby te pieniądze się znalazły, bo zmarnować 13 milionów złotych byłoby grzechem. Ta inwestycja nie tylko pozwoliłaby przyjąć do przedszkola trzykrotnie więcej dzieci, ale też rozwiązałaby problem szkoły, która również pęka w szwach. Gdyby ze szkoły przedszkolaki i zerówki przeszły do nowego budynku, automatycznie przybyłoby pomieszczeń w szkole. U nas jest tak, że jedna inwestycja goni inną inwestycję, wszystko po to, by zamykać pewne tematy, a nie rozgrzebywać.

Zrobiliście też kilka dróg transportu rolnego, za każdym razem z dofinansowaniem

- Bo nie tylko modernizacje tych głównych dróg cieszą, ale też dróg transportu rolnego, które dla wielu mieszkańców stanowią główny dojazd do swoich posesji. Tak nam się szczęśliwie udało, że co roku pozyskujemy środki na kolejne.

Inwestycje gminy Somonino

W roku 2019 była to droga Ramleje – Goręczyno, rok później drugi etap od Goręczyna w kierunku Ramlej. W 2021 r. wyremontowano drogę transportu rolnego w Somoninie, a w 2022 w Sławkach – wszystkie z dofinansowaniem. Ponadto dzięki dofinansowaniu z Europejskiego Funduszu Rolnego wykonano w dwóch etapach trasę rowerową na odcinku Ostrzyce - Kolano o długości 748 m za ponad 907,7 tys. zł z dofinansowaniem ponad 352 tys. zł.

Z największych ostatnich inwestycji gminy Somonino należy wymienić chociażby budowę drogi Somonino – Goręczyno wartości ponad 5 mln zł, z dotacją ponad 2,5 mln zł, budowę ul. Długiej w Hopowie wartości ponad 1,8 mln zł z dofinansowaniem ponad 1 mln zł czy budowę drogi w Somoninie wartości ponad 2 mln zł z dofinansowaniem ponad 1,1 mln zł. Przebudowano też drogi Somonino – Wyczechowo oraz Wyczechowo – Trątkownica, gdzie koszt wyniósł ponad 3,1 mln zł, a dofinansowanie ponad 1,4 mln zł.

Rozbudowa stacji uzdatniania wody w Starkowej Hucie pochłonęła ponad 1,5 mln zł z dofinansowaniem 1 mln zł. Ważną inwestycją była też budowa boisk sportowych z bieżnią przy szkole w Borczu za ponad 1,5 mln zł, gdzie dofinansowanie wyniosło aż ponad 1,3 mln zł. W trakcie realizacji jest wspomniana rozbudowa przedszkola w Goręczynie. Ogłoszono przetarg na tę inwestycję. Natomiast po przetargu jest inwestycja łączona polegająca na rozbudowie strażnicy w Somoninie oraz przebudowie części szkoły na salę widowiskową. Koszt robót wynosi tu ponad 3 mln zł, a dofinansowanie ok. 2 mln zł.

Realizowana też była budowa kanalizacji sanitarnej m.in. w Borczu, Starkowej Hucie i Egiertowie oraz w Sławkach. To tylko niektóre z długiej listy inwestycji w tej niewielkiej gminie i co rzuca się w oczy, wszystkie z dofinansowaniem zewnętrznym.

Marian Kowalewski podsumowuje

Najtrudniejsze w zarządzaniu gminą jest nie tylko szukanie możliwości dofinansowań i pozyskiwanie ich, co często niecierpliwość ze strony mieszkańców. Niestety, nie da się zrobić wszystkiego od razu obejmując takie stanowisko, choćby z uwagi na uwarunkowania prawno-gospodarczo-finansowe. Są też niestety sprawy przedawnione, związane z własnościami itd. Wiele z tych spraw od lat jest nieuporządkowane, co utrudnia nam realizację wielu inwestycji, zwłaszcza drogowych, na które mieszkańcy czekają. Jesteśmy jednak dobrej myśli, że małymi krokami i te sprawy uda się uporządkować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki