Był Pan z zawodnikami formacji młyna we Francji. Co tam robiliście?
Pojechaliśmy pracować. Dostęp do ludzi mam taki, jaki mam, ale chodzi o to, by trenować i korygować błędy. Pojechaliśmy do Marcoussis, ośrodka Francuskiej Federacji Rugby, by trenować i radzić się fachowców. Takim jest Didier Retiere, dyrektor techniczny francuskiej federacji. Bardzo nam pomógł udostępniając elektroniczną opornice, którą zresztą sam skonstruował.
O tym, że będziecie na niej trenować było głośno, jeszcze przed wyjazdem do Francji. Co jest w niej wyjątkowego?
To urządzenie trochę podobne do... fortepianu. W pełni skomputeryzowane, które pozwala na to, by od razu zobaczyć, jak pcha młyn. Mogliśmy analizować, co robimy dobrze, co źle, i od razu poprawialiśmy błędy. Zdaniem Retiere'a, robiliśmy szybkie i widoczne postępy, które było widać już po dwóch treningach. On sam powiedział mi, że jeszcze nigdy nie spotkał się z tak zaangażowaną w robotę grupą rugbistów. Chłopaków nie można było odciągnąć od tej opornicy. Konfrontowaliśmy też nasze umiejętności z reprezentacją Francji do lat 20 i muszę przyznać, że nie wyglądało to źle. Ćwiczyliśmy auty i tu wyglądaliśmy gorzej, byli od nas po prostu szybsi, ale dobre recenzje chłopaki zbierali od niedawnych gwiazd reprezentacji Francji Fabiena Pelousa i Oliviera Magne'a.
Jakie wnioski po powrocie do Polski?
One są oczywiste. Im więcej będziemy mieć okazji do takich konfrontacji, tym lepiej. Już za kilka dni chcę podzielić się tymi doświadczeniami z innymi trenerami i zawodnikami. Najpierw zrobimy konsultacje w Warszawie dla zawodników z Mazowsza, a potem dla rugbistów z Pomorza.
Czy zawodnicy ataku też pojadą na takie konsultacje?
W rugby wszystko zaczyna się od młyna. Mówię to także na podstawie wysoko przegranego przez nas meczu z Mołdawią. Mimo porażki atak grał tam całkiem nieźle, brakowało jednak mocy, centymetrów i kilogramów w młynie. Dlatego w pierwszej kolejności musimy poprawić grę tej formacji.
Same konsultacje nie wniosą tak dużo jak treningi i mecze z silniejszymi drużynami. Co z tym?
Zgadza się, ale nas determinuje budżet. On jest skromny. Żeby z takiego wyjazdu były korzyści, to trzeba tam pojechać, zagrać, pewnie wysoko przegrać, przeanalizować nagrany materiał, poprawić błędy na treningu i znowu zagrać. Tylko wtedy ma to sens, ale to kosztuje. Wiem, że Maciek Brażuk, menedżer reprezentacji stara się, by taki wyjazd doszedł do skutku. Najlepiej jeszcze przed kwietniowym meczem z Belgią. Może uda się zrobić takie zgrupowanie w Portugalii, Włoszech lub Francji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?