Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Pleśniar: Można było całkowicie zrezygnować z egzaminów ósmoklasistów [ROZMOWA]

Tomasz Chudzyński
Marek Pleśniar z OSKKO: Ministerstwo Edukacji Narodowej, gdyby chciało być zapobiegliwe, mogło rozważyć rezygnację z tych egzaminów i przygotować komisje do przeprowadzenia matur.
Marek Pleśniar z OSKKO: Ministerstwo Edukacji Narodowej, gdyby chciało być zapobiegliwe, mogło rozważyć rezygnację z tych egzaminów i przygotować komisje do przeprowadzenia matur. materiaøy prasowe
Rozmawiamy z Markiem Pleśniarem z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Czy egzaminy gimnazjalne i ósmoklasistów zaplanowane na najbliższe dni w ogóle się odbędą? Pytam oczywiście w kontekście strajku nauczycieli...
- Odpowiem w następujący sposób: egzaminy mają szansę się odbyć, ale na pewno nie we wszystkich szkołach. Dyrektorzy placówek oświatowych [sami strajkować nie mogą zgodnie z przepisami - red.] uzyskują dużą pomoc ze strony np. kuratoriów, jednak nie znamy przecież jeszcze dokładnej skali strajku.

Dyrektorzy mogą np. zatrudnić na czas egzaminów emerytowanych nauczycieli, osoby z wykształceniem pedagogicznym, którzy byliby w stanie zastąpić przy procedurach egzaminacyjnych strajkujących...
- To nie jest takie proste. Po pierwsze, dyrektorom nie będzie pomagać chociażby ministerialne rozporządzenie, które z definicji nie traktuje osób zatrudnionych na umowę zlecenie jako pełnoprawnych pracowników placówki oświatowej, nauczycieli mogących zasiadać w komisjach egzaminacyjnych. Kuratoria obiecały pomoc swoich pracowników, ale - jak mówiłem wcześniej - nie wiemy, czy będzie ich wystarczająca liczba, by mogli uzupełnić komisje w poszczególnych placówkach. Samo znalezienie pieniędzy na umowy zlecenia dla tych, którzy mieliby zastąpić strajkujących nauczycieli w komisjach, nie jest prostą sprawą. Uzyskanie takich środków od samorządów mogłoby być potraktowane jako złamanie dyscypliny finansów publicznych. Ponadto taki nauczyciel emeryt bądź inna osoba mająca wykształcenie pedagogiczne, którzy mieliby zasiąść w komisjach, muszą być sprawdzeni, czy nie są karani, oraz przejść specjalne szkolenie. Tu nawet sposób otwierania egzaminacyjnych zestawów ma znaczenie. Spodziewałbym się masy odwołań po przeprowadzeniu takich egzaminów. Bez problemu wynik takiego sprawdzianu mógłby być podważony...

Wygląda na to, że strajk nauczycieli jest bardzo skutecznym narzędziem...
- Strajk jest bardzo dotkliwą formą protestu, nie tylko dla dyrektorów szkół, ale też nauczycieli i ich rodzin. Nauczyciele dosłownie sami zapłacą za ten protest. Wczoraj mieliśmy pierwszy dzień protestu i już dniówka została potrącona z wynagrodzenia. Nie wiemy, czy na koniec miesiąca nie otrzymają po pół wypłaty. Zauważmy, że nauczyciele nie strajkowali od 1993 roku, co może wskazywać, że nie są środowiskiem roszczeniowym, a dwa - że mogą się bać finansowych konsekwencji strajku i jest to ostateczność. Pamiętam, że w 1993 r., a byłem wówczas młodym nauczycielem, potrącono mi z pensji za dni, kiedy strajkowałem.

Co z uczniami i ich rodzinami? Oni przygotowywali się do egzaminów i pewnie chcieliby to już mieć za sobą...
- Ministerstwo Edukacji Narodowej, gdyby chciało być zapobiegliwe, mogło rozważyć rezygnację z tych egzaminów i przygotować komisje do przeprowadzenia matur. Po co jest ten egzamin? Po co stresować uczniów? Egzamin na koniec edukacji w szkole podstawowej, gimnazjum wcześniej, jest niepotrzebny. Są oceny, świadectwa klasyfikujące danego ucznia. Wiedza, którą pokaże ten test, jest potrzebna właściwie tylko i wyłącznie systemowi, by wykazać, czy dana szkoła dobrze uczy, jaka jest jej jakość, czy system edukacji działa sprawnie. Uczeń już do tej wiedzy wracał nie będzie. Postulowałbym wprowadzenie modelu fińskiego. W Finlandii nie ma egzaminów, prowadzone jest rzetelnie i szczegółowo badanie pięciu proc. populacji. To daje wystarczającą próbę. Dlatego nie powinniśmy demonizować tego egzaminu. Natomiast bardzo kłopotliwy efekt strajku nauczycieli będzie dla rodziców dzieci przedszkolnych...

Część firm zaproponowała, by ich pracownicy mogli zabrać swoje dzieci do pracy...
- Przecież nie da się zrobić z każdego zakładu pracy ogródka jordanowskiego... A rodzice młodszych dzieci odczują, gdy nie będą mieli gdzie posłać swoich pociech. Nie każdego stać przecież na nianię.

CZYTAJ TAKŻE: Pomorze. Strajk w 700 placówkach. Puste klasy, przejmująca cisza

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki