Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Biernacki: Koalicji PSL z PiS nikt by nie zrozumiał. Ich wyborcy i nasi też...

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Marek Biernacki
Marek Biernacki fot. Adam Jankowski
Po naszym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych wzmacnianie polskiego systemu obrony będzie kontynuowane a zaplanowane zakupy będą realizowane. Nie jesteśmy Antonim Macierewiczem, który „uwalił” caracale, przez co dziś nie mamy w naszej armii śmigłowców - mówi Marek Biernacki, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego/Koalicji Polskiej, były szef MSWiA i minister koordynator ds. służb specjalnych.

Jak pan ocenia program rozwoju Wojska Polskiego realizowany przez rząd?

Musimy się zbroić. Zagrożenia dla Polski nie wolno lekceważyć. Nasi żołnierze muszą mieć sprzęt najwyższej klasy. Tu pełna zgoda. Natomiast zastanowienie budzi sposób realizacji zakupów uzbrojenia. Mam obawy, czy one nie odbywają się w zbyt chaotyczny sposób, czy są robione racjonalnie, według rozpisanej strategii. Spójrzmy na przykład czołgów - mamy w służbie leopardy, w tym te, których modernizacja jest wpleciona do naszej rodzimej produkcji. Zakupiliśmy znakomite abramsy i kolejny typ broni pancernej - korańskie K2. To są zupełnie różne typy sprzętu, wymagające innego zaplecza, innych części zamiennych. Mam nadzieję, że ktoś ten proces przemyślał. To, czego mi jeszcze brakuje to offset, zwłaszcza w kwestii najbardziej skomplikowanych technologicznie rodzajów broni. Musimy w wielu aspektach przemysłu zbrojeniowego gonić Zachód, a offset jest do tego najlepszym sposobem. Przykład KTO rosomak był tu ewidentny - przy udziale licencji zrobiliśmy jeden z lepszych wozów bojowych działających w czasie misji w Iraku i Afganistanie. Mamy też armatohaubicę krab i sporo innych, samodzielnie przygotowanych produktów naszej zbrojeniówki - wyrzutnię piorun czy drony, które szybciej były wdrożone w ukraińskiej armii niż w polskiej. Inna kwestia - ogłosiliśmy zwiększenie liczebności armii do 300 tys. ludzi, podczas gdy w tym roku grozi nam fala odejść ze służby doświadczonych żołnierzy, z różnych powodów, emerytalnych, kontraktowych... I również ta kwestia wygląda, jakby nie było czytelnej strategii. Problem jest też taki, że nie wiemy dziś, jak w rzeczywistości wyglądają wydatki na zbrojenie w stosunku do budżetu, jakie jest rzeczywiste zadłużenie naszego państwa, jakie będzie w kolejnym roku. To wszystko jest poza budżetem. Co jednak ważne, w kwestii wzmocnienia naszego potencjału obronnego opozycja stara się mówić jednym głosem z rządem i partią rządzącą. Żałuję, że plany działań nie są poddawane dyskusji na sejmowej komisji obrony narodowej z reprezentacją wszystkich sił politycznych… Nasza armia jest sprawą narodową, a nie jednego ugrupowania, które akurat jest przy władzy. Pamiętajmy, że proces wzmacnia zdolności wojskowych to wieloletni proces, wykraczający poza dwie, trzy kadencje.

Załóżmy, że opozycja wygrywa wybory. Co będzie wówczas ze zbrojeniami? Wielu komentatorów się nad tym zastanawia. Są także zarzuty do koalicji PO/PSL, której rządu był pan ministrem, że „zwijała” armię...

Takie zarzuty to czysta propaganda naszych oponentów. Szkoda, że w ten sposób o tym mówią, bo te oceny są nieprawdziwe i nieuczciwe. Ja akurat mam tę przewagę nad innymi, że mam osobiste doświadczenia z obserwacji polskiej armii sięgające misji na Bałkanach w latach 90. Widziałem, jak zmieniało się na przestrzeni lat wyposażenie, uzbrojenie polskiego żołnierza, taktyka i umiejętności. W efekcie, w czasie misji w Afganistanie nie ustępowaliśmy pod względem ekwipunku od sił naszych partnerów. I wszystkim, którzy pytają o politykę obronną Koalicji Polskiej, i pewnie całej opozycji, mogę jasno zadeklarować, że po naszym zwycięstwie w wyborach wzmacnianie polskiego systemu obrony będzie kontynuowane a zaplanowane zakupy będą realizowane. Nie jesteśmy Antonim Macierewiczem, który „uwalił” caracale, przez co dziś nie mamy w armii śmigłowców. To, co będzie konieczne dla wzmocnienia wojska, obronności Polski, zapewnimy. Rosja jest państwem niebezpiecznym, nieobliczalnym. Pokazała swoje prawdziwe oblicze. Agesja na Ukrainę to był wielki kubeł zimnej wody wylany na głowy tych polityków w Stanach Zjednoczonych i Europie, którzy zakładali racjonalność Rosji, w ujęciu zachodniej, łacińskiej cywilizacji. Niemcy kompletnie nie rozumieli Rosji, jej intencji. Częściowo rozumieli ją Francuzi, a dobrze orientowali się w sytuacji Brytyjczycy i Amerykanie. Dlaczego do tej wojny w ogóle doszło? Tylko dlatego, że Rosjanie chcieli pokazać, że są mocarstwem, że ich państwo jest „wielkie”, wbrew własnej, coraz gorszej sytuacji gospodarczej i demograficznej. To państwo zupełnie nieobliczalne i takie pewnie będzie jeszcze długo. Niestety, ten dobry czas pokoju, który mieliśmy dany przez Boga, kiedy mogliśmy się rozwijać, skończył się. Staliśmy się państwem frontowym i musimy być gotowi, by stawić czoła różnego rodzaju zagrożeniom. W opozycji doskonale to rozumiemy.

Czy wsparcie Zachodu dla Ukrainy zostanie utrzymane? Analizy ekspertów wskazują, że rok 2023 może być kolejnym, krwawym rokiem zmagań z rosyjską agresją...

Mam przekonanie, że w cieniu konfliktu cały czas toczyły się i toczą nadal rozmowy kanałami dyplomatycznymi, mniej lub bardziej formalnymi. Po masakrze Mariupola Zachód zrozumiał jednak, że Rosjanie ustępują tylko przed siłą, że posługują się kłamstwem, nie dotrzymują umów. Zwodzili Macrona, oszukiwali kanclerzy niemieckich… Dlatego w Ukrainie zaczęło pojawiać się najwyższej kategorii uzbrojenie, m.in. himarsy, a teraz będą patrioty. Zachód wyraźnie mówi Putinowi, m.in. słowami Jensa Stoltenberga, szefa NATO - nie ustąpimy wam, będziemy wspierać Ukraińców, musicie to zrozumieć. Nie wyobrażam sobie by w tym roku, przyszłym doszło do zmiany takiego nastawienia, a Rosjanie potrzebują, niestety, jeszcze trochę czasu, by zrozumieć, że agresja na Ukrainę nie zakończy się ich sukcesem. Szkolą rezerwy żołnierzy, remontują sprzęt, ale ich najlepsze jednostki zostały rozbite. Będą potrzebowali czasu, by cały swój system odbudować. Niemniej nawet w czasie pokoju nie będzie to sąsiad, który jest przewidywalny, nastawiony pokojowo. Nie ma żadnych gwarancji, że z szalonych powodów, np. utrzymania się u władzy, przyszły lider tego kraju nagle nie uzna, że potrzebna jest mu wojna. Paradoksalnie, Rosjanie przez wojnę na Ukrainie chcąc pokazać, że są mocarstwem, zeszli do statusu niemalże państwa satelickiego Chin. I szokujące jest to, że oni tego nie widzą.

W jakiej kondycji są polskie służby specjalne? Pytam w kontekście zatrzymania Tomasza L., członka Komisji Likwidacyjnej WSI, pracownika warszawskiego USC, podejrzewanego o zdradę na rzecz Rosjan...

Dziś trzeba się wstrzymywać przed publicznymi ocenami, rozliczeniami służb specjalnych. Trwa wojna, a ja nie mam zamiaru pomagać Rosjanom, bo wiadomo, że oni wszystko czytają i analizują. Samo zatrzymanie Tomasza L. Należy traktować jako sukces. Musimy sobie zdawać sprawę, że Rosjanie, gdzie mogli to swoich agentów wsadzali, i to nie dotyczy tylko jednego środowiska politycznego. Natomiast w komisji służb specjalnych będziemy sprawdzać, weryfikować na jakie straty narażone było państwo polskie na skutek działalności Tomasza L., do jakich dokumentów w Urzędzie Stanu Cywilnego w Warszawie ale też w Komisji Likwidacyjnej WSI miał dostęp.

Po głosowaniach nad nowelą ustawy o Sądzie Najwyższym pojawiły się analizy komentatorów, że PSL-owi i Hołowni trudno będzie jednak zawrzeć koalicję. Łatwiej będzie wystartować wspólnie z PO?

Jesteśmy w takim momencie, w którym powinniśmy w opozycji rozmawiać przede wszystkim programowo. Choćby o bezpieczeństwie narodowym. W tak istotnych kwestiach powinniśmy mówić jednym głosem. Uważam, że o sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, a zwłaszcza o możliwościach jakie ona może ona dla Polski uruchomić, również powinniśmy reprezentować wspólne zdanie. Nawet, gdy narazi nas to na krytykę. Polityka nie polega tylko na przydobaniu się, na zabieganiu o uznanie. Ważne sprawy, a taką są środki z KPO, wymagają niekiedy trudnych decyzji. Oczywiste jest, że ta ustawa ma swoje wady. Natomiast ważne jest, że możemy ją poprawić w Senacie. I tak się stanie. Pytał mnie pan o możliwości koalicyjne - nie jest tajemnicą, że rozmowy liderów ugrupowań, z Polską 2050 Hołowni i z Platformą Obywatelską się odbywają. Rozmawiamy również z Porozumieniem, odbyło się spotkanie z Agrounią. Natomiast wydaje mi się, że o prawdziwych blokach wyborczych będziemy mogli mówić dopiero w maju, może w kwietniu, kiedy kalendarz wyborczy zacznie na dobre się rozpędzać. To ważne z jednego powodu. Chcielibyśmy, by obywatele czuli, że tworzymy blok wyborczy, z uwagi na ordynację, która będzie premiowała większe ugrupowania, a nie nowy blok polityczny. By wyborcy wiedzieli, że nie rezygnujemy ze swojego programu, poglądów, by nie powstało wrażenie, że PSL „podczepia” się pod Hołownię, który w polityce wykorzystuje efekt świeżości. Dlatego dziś nie można jeszcze przesądzać, jak koalicje wyborcze będą się kształtowały. Żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Trwają poszukiwania najlepszych powiązań koalicyjnych.

Ma pan wspólne biuro poselskie z szefową Porozumienia, Magdaleną Sroką...

Do Porozumienia jest nam bardzo blisko i zakładamy, że stworzymy jeden blok wyborczy. To byłoby naturalne powiązanie.

A jak skomentuje pan głosy łączące PSL/Koalicję Polską z PiS po wyborach?

Takiej koalicji nie zrozumieliby wyborcy. Ani nasi, ani PiS-u. Nie ma zatem o czym dyskutować.

Jakie ma pan relacje z kolegami z Platformy Obywatelskiej? Jest jeszcze w tym ugrupowaniu miejsce na polityków o konserwatywnych poglądach?

Te relacje są dobre, choć tak jak zwrócił pan uwagę, zostałem wyrzucony z tego ugrupowania, zapewne za poglądy, za wartości, które wyznaję i które chcę chronić. Nigdy jednak nie mówiłem źle o Platformie. Trochę czasu w tym ugrupowaniu spędziłem. Koalicja Polska prezentuje dziś wartości centrowe, z silnym pierwiastkiem konserwatywnym. To jest dla mnie najbardziej istotne. Wiem, że jest nadal jest w PO grupa kolegów, którzy podzielają moje poglądy. Niemniej dziś spośród wszytkich żywiołów w PO dominuje ten liberalno-lewicowy, zarówno wśród członków jak i wyborców. Musimy sobie powiedzieć otwarcie, że ta partia skręciła w lewo. Natomiast trzeba też zaznaczyć, że będziemy z nią współpracować. Wiele zależy od sytuacji po wyborach, a ta może być bardzo dynamiczna. Pamiętajmy też o wyborach samorządowych, gdzie możliwości współdziałania są znacznie szersze, mniej polityczne. Takie rozmowy też się toczą. Najważniejsze będą jednak wybory parlamentarne. Na dziś, zwłaszcza po tym, jak wyglądały głosowania nad nowelą ustawy o SN nie wykluczałbym żadnych przesunięć, żadnych koalicji. Oczywiście po stronie opozycyjnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki