Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Samsel: Na stadionie Lechii widzieliśmy porachunki między kibolami a ochroną. Głupi incydent zepsuł święto

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Choć bezpieczeństwo na polskich stadionach znacznie się poprawiło w ostatnich latach, to problem chuligaństwa wciąż jest obecny w sporej liczbie klubów w Polsce, nie tylko w ekstraklasie, ale i w niższych ligach. W Gdańsku uczestnicy głupiej burdy nie oszczędzili żadnej świętości – mówi Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, m.in. sportowych imprez.

Ponad rok temu, w czasie incydentu przed meczem Lechii z Villarealem mówiłeś, że obserwowaliśmy tzw. walkę o trofea, czyli próbę siłowego zdobycia barw wrogiego klubu. Wczoraj na meczu Lechii z Akademiją widzieliśmy zupełnie coś innego...

To był incydent kompletnie niezwiązany z meczem czy z charakterem piłkarskiego wydarzenia. Pierwsze informacje mówiły o tym, że doszło do porachunków wewnątrz grup kibiców Lechii – przedstawiciele jednej z nich mieli wejść w struktury grupy ochraniającej pub T29, który znajduje się w kompleksie stadionu w Gdańsku. Najnowsze informacje, choć wciąż nieoficjalne, wskazują, że ochroniarze pubu nie byli kompletnie związani z kibolami. Obserwowaliśmy zatem porachunki między kibolami, a ochroniarzami. Tuż przed meczem w przez i w klubie T29 doszło do siłowej konfrontacji ochroniarzy z dużą grupą kibiców Lechii. Salwujący się ucieczką ochroniarze uciekli z pubu na trybunę, tam jest bezpośrednie przejście. Rozpędzeni kibice kibole Lechii wpadli za nimi tą drogą, niosąc ze sobą m.in. kije baseballowe. Widać na nagraniach, że nie uszanowali żadnej świętości. Na tej trybunie były np. dzieci, widać było, że udzielana była pomoc medyczna, zatem ktoś został ranny. Nikt z uczestników bójki nie przejmował się konsekwencjami dla klubu. Sporo osób na trybunie w pierwszym odruchu nie wiedziało co się dzieje i salwowało się ucieczką. Zwróćmy uwagę – incydent w pubie rozpoczął się praktycznie z chwilą rozpoczęcia meczu. To wskazuje, że ludzie biorący w tym zdarzeniu udział nie byli nawet zainteresowani futbolem, tylko swoimi porachunkami. Wstyd. I wielka szkoda, biorąc pod uwagę, że był to pierwszy mecz Lechii w europejskich pucharach od paru lat, przybyło ok. 14 tys. widzów, sporo było oficjeli, w tym prezes PZPN Cezary Kulesza. To miało być w Gdańsku piłkarskie święto… Zepsuła je burda, wywołana przez poza piłkarski, głupi, trzeba to podkreślić, incydent.

Konsekwencje będą, to oczywiste…

Zwróćmy uwagę, że do tej pory, na tym stadionie, było bezpiecznie. Tak naprawdę Lechia nie doświadczała na tym obiekcie incydentów chuligańskich ze strony swoich kibiców. W gruncie rzeczy klub nie miał większych problemów z samymi kibicami Lechii z wyjątkiem często obecnej, zabronionej pirotechniki. Dlatego jest dziś wielki żal tego bezsensownego aktu, tego, że ktoś musiał z kimś się bić na trybunach. Klub czeka sroga kara. Niektóre szacunki zakładają, że zakończy się to na jednym, dwóch meczach przy pustych trybunach. Szkoda, bo zapewne Lechia przejdzie do następnej rundy pucharowej. To oznacza olbrzymie straty finansowe dla klubu, z uwagi na brak wpływów z biletów, plus oczywiście kara finansowa UEFY, która zapewne zaboli klub. Do tego straty wizerunkowe, prestiżowe dla klubu i miasta. Jest wielki niesmak, który wyrażają m.in. władze Lechii czy prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz. No i najważniejsze, kibice i sympatycy Lechii nie obejrzą meczu na stadionie a przed telewizorami, a piłkarze zagrają bez własnego dopingu.

A walkower dla Akademiji?

Walkowera nie będzie. Mecz został wznowiony, mimo że sędzia naciągnął dość czas regulaminowej pauzy. Spotkanie zostało dokończone, zatem nie ma podstaw do takiej sankcji.

Co zawiodło?

Wnioski na pewno trzeba wyciągnąć Pub na tym stadionie zawsze wydawał się być, zwłaszcza jego otwarte przejście przez pomieszczenia na zapleczu na trybuny, takim swoistym, słabym ogniwem. Tam już wcześniej dochodziło do drobnych incydentów. Natomiast, żeby było jasne - to jest bardzo fajne miejsce. Taki stadion musi mieć taki pub. Nie dość, że to element pewnej otoczki piłkarskiego spotkania, to wiadomo również, że chodzi o kwestię zarobku. Puby podobnego typu funkcjonują na bardzo wielu obiektach na całym świecie. Oceniając na gorąco - ciężko jest stwierdzić, czy była jakakolwiek wina organizatora czy ochrony stadionu w tej burdzie. Pytania są podstawowe: czy można było temu incydentowi zapobiec? Proszę jednak pamiętać, że pub T29 nie jest miejscem imprezy masowej. Ochrona pubu i to co się w nim dzieje nie ma nic wspólnego z meczem i zabezpieczeniem stadionu w jego trakcie, a samo zajście było bardzo dynamiczne i masowe, co również utrudnia interwencję w takiej sytuacji. Na pewno, od wielu lat bezpieczeństwo na polskich stadionach mocno się poprawiło i takich bójek na trybunach, jaką obserwowaliśmy w Gdańsku, jest znacznie mniej, niż np. w latach 90. Niestety, mamy jeszcze „twarde” grupy kibolskie, chuligańskie. To są, patrząc po historii wielu klubów, bardziej grupy przestępcze, których piłka nożna niemal zupełnie nie interesuje. Toczy się np. proces w Poznaniu kibiców Lecha, którzy współpracowali m.in. z jednym z kibiców Lechii Gdańsk, czyli klubu dla nich wrogiego. Biznes potrafi jednak zamazać kwestię tzw. „kos”. Widać to również w przypadku „rozgrywek” kibicowskich w Krakowie czy na Śląsku. Kiedy trzeba było pohandlować, to wszystko jest w porządku i nie ma wrogości. I ci ludzie ze stadionów jeszcze nie zniknęli. To jest ewidentny problem.

Wciąż rozmawiamy w Polsce, zwłaszcza przy okazji stadionowych incydentów, o tym, jak z chuligaństwem poradzili sobie Brytyjczycy. Słynne są m.in. stawki kar, za np. wkroczenie na murawę przez kibiców...

Polskie prawo przewiduje surowe kary za stadionowe chuligaństwo. Natomiast ich egzekwowanie wypada dość słabo. Może inaczej - to jest bardzo złożony proces i dopóki nie wprowadzimy pewnego systemowego rozwiązania w tym zakresie to, niestety tak jak od wielu lat, będziemy co pewien czas rozmawiać o tego typu incydentach. Klub sam tego tematu nie rozwiąże, PZPN pewnie też nie, chociaż akurat mógłby mieć duży wpływ przy wspieraniu walki z chuligaństwem stadionowym. Wymagałaby to większego zaangażowanie policji, co wymagałoby dofinansowania tej służby, zwiększenia roli wydziałów do walki z przestępczością kibicowską, które obecnie, w gruncie rzeczy, w wielu komendach wojewódzkich zwijają się, zamiast się rozwijać. Kluby, żeby mogły skutecznie przeciwstawić się patologicznym środowiskom kibolskim, żeby się tego nie bały, muszą mieć wsparcie. Tymczasem tak naprawdę od wielu lat, niezależnie od tego kto sprawuje władzę, nic się w podejściu systemowym nie zmienia. A jeżeli nie stworzymy systemu, gdzie wszyscy będą grali do jednej bramki, to problemu nie rozwiążemy. A ten jest obecny w sporej liczbie klubów w Polsce, nie tylko w ekstraklasie, ale też w niższych ligach.

Cztery osoby trafiły do szpitala. Tyle samo zostało zatrzyma...

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki