Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maratończyk Antoni Cichończyk pokonał raka i zdobywa kolejne medale. "Nie chcę prowokować Pana Boga"

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Podczas Mistrzostw Świata Mastersów w 2015 roku w Lyonie we Francji Antoni Cichończyk zdobył złoto i srebro z czasem 3:01,09. W ciągu ośmiu lat Antoni Cichończyk zdobył 19 medali
Podczas Mistrzostw Świata Mastersów w 2015 roku w Lyonie we Francji Antoni Cichończyk zdobył złoto i srebro z czasem 3:01,09. W ciągu ośmiu lat Antoni Cichończyk zdobył 19 medali Archiwum prywatne
Z Antonim Cichończykiem, wielokrotnym mistrzem świata w maratonie, który chorował na raka trzustki, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz.

Ile to czasu minęło od choroby?
Ponad sześć lat, a według moich obliczeń, 2400 dni. Zaznaczam każdy dzień od operacji, która odbyła się 12 października 2009 roku. Wtedy to wycięto mi niemal całą trzustkę, kawałek żołądka, dwunastnicy, fragment jelit, drogi żółciowe. Guz był w trzustce. Okazało się, że to rak. Liczę te dni, bo każdy dzień to radość. Co rano, jeśli nie biorę akurat udziału w jakichś zawodach, biegnę do odległego o kilometr od mojego domu kościółka na mszę św. Wracam potem okrężną drogą. To mój taki poranny trening.

Jak się Pan teraz czuje?

Jak Robocop. Funkcjonuję w miarę normalnie. Odczuwam pewien dyskomfort w okolicy jamy brzusznej, szczególnie rano. Potem, w ciągu dnia, gdy jestem aktywny, to uczucie znika. Kiedy jednak uświadomię sobie, jak skomplikowaną, wielonarządową operację przeżyłem, uspokajam się i próbuję jakoś się z tym objawem uporać.

Jakim sposobem?
Intuicyjnie. Ponieważ wydaje mi się, że to uczucie dyskom-fortu wynika z gorszego trawienia, narzuciłem sobie reżim dietetyczny. Teraz jest on może trochę mniejszy niż po operacji, ale nadal jest. Nie mogę jeść np. ryb wędzonych, potraw smażonych, twardych, z ziarnami.
Przetestowałem chyba wszystkie gatunki pieczywa i rodzaje chleba żytniego, razowego, z ziarnami itd. Najczęściej sięgam po zwykły chleb, oliwski.

Coś Pana boli?
Ból dopada mnie raz na kilka miesięcy. Kiedyś zdarzał się częściej. Boję się tego bólu. Jest ostry. Trwa pół godziny, bywa jednak, że dłużej. Jest tak silny, że zmusza mnie do krzyku. Potem ustępuje samoistnie. Próbuję, czy leki przeciwbólowe pomogą go zwalczyć. Odnoszę wrażenie, że nie działają. Zaznaczam, że nie jestem lekomanem. Sięgam po nie w celu eksperymentalnym. Podstawowym lekiem, który przyjmuję, jest kreon, preparat zawierający enzymy trzustkowe, umożliwiające trawienie tłuszczów i białek. Psychikę mam jednak mocną, nigdy żadnych katastroficznych wizji nie miałem, nie rozpamiętuję tego, co przeszedłem. Nie chcę prowokować Pana Boga. Jestem zadowolony z tego, co jest. Chcę tylko odbudować formę. Sport pozostał moją pasją i celem. Od ośmiu lat non stop staję na podium. Zwyciężam w kategorii masters, czyli w swojej grupie wiekowej. Aktualnie startują w niej zawodnicy w wieku 65-69 lat. Ja skończyłem 66 lat 2 listopada ubiegłego roku.

Od operacji minie jesienią tego roku siedem lat. Zaledwie rok po zakończeniu leczenia z powodu raka trzustki na morderczym dystansie 42 km 195 m Antoni Cichończyk zdobył w Sacramento tytuł wicemistrza świata.
To prawda. W ciągu ośmiu ostatnich lat non stop zdobywałem tytuł mistrza lub wicemistrza. Jak nie świata, to Europy, oczywiście w swojej kategorii wiekowej. W sumie zdobyłem podczas nich dziewiętnaście medali.

Z przerwą na leczenie?
Bez przerwy. W 2009 roku zdobyłem tytuł mistrza świata w maratonie w Lahti. W tym samym roku zachorowałem i rozpocząłem leczenie. Nie tylko operacyjne, ale i chemioterapię i radioterapię. A ponieważ mistrzostwa świata odbywają się co dwa lata, zdążyłem je zakończyć i wystartowałem w Sacramento w 2011 roku. Do mety dobiegłem drugi.

No to chyba odbudował Pan formę?
Żaden zawodnik nie myśli nigdy, że ma dobrą formę. Stara się ją budować, by być jeszcze lepszym. Przede mną też biegnie moja ambicja. Staram się jak mogę - trenuję bieganie, chodzę na siłownię, ubolewam tylko, że nie mam teraz dostępu do basenu. Coraz częściej dają jednak o sobie znać kontuzje. Jak przydarzy mi się rwa kulszowa, to trzyma pół roku. Wymusza przerwę w treningach. W 2014 roku biegałem na jednej, lewej nodze, drugą, prawą, się tylko podpierałem. Chwilowo dokucza mi biodro i ból w pachwinie. Teraz prawa noga jest dobra, a z lewą gorzej przez to biodro... Nie poddaję się jednak. Ćwiczę pod okiem rehabilitanta, rozciągam stawy, stosuję zabiegi polem magnetycznym niskiej częstotliwości. Najgorzej jest nic nie robić. Tylko w tym roku zaliczyłem już - poza treningami - dziesięć startów w biegach na 10 km, półmaraton na 21 km. Dziś startuję w Gnieźnie w Biegu Europejskim na 10 km. Za dwa tygodnie w Warszawie - w Orlen Maratonie. 15 maja, akurat w dniu urodzin mojego syna Maćka - w maratonie w Gdańsku. Czekam na te starty i wyjazdy z utęsknieniem. Serce mam mocne, żyły drożne i elastyczne, bo cholesterol utrzymuję w normie.

A co z planami wyjazdu na tegoroczne mistrzostwa świata, które odbędą się w Australii?
PZWLA, czyli Polski Związek Weteranów Lekkiej Atletyki z siedzibą w Toruniu, przymierza się do zorganizowania wyjazdu grupowego. To kosztowna impreza. Sam bilet samolotowy do Australii kosztuje 5 tys zł. Jeśli uda mi się tam pojechać, to zrobię wszystko, by również z Australii wrócić z medalem.

Historię walki pana Antoniego Cichończyka z ciężką, wydawałoby się nieuleczalną chorobą, z którą większość ludzi przegrywa, opisaliśmy w książce „Nie jesteśmy bogami”, poświęconej również wybitnym lekarzom z Pomorza. Leczenie pana Antoniego prowadził prof. Rafał Dziadziuszko, onkolog i radioterapeuta z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. To lekarz, do którego pielgrzymują chorzy na raka z całego kraju.

"Nie Jesteśmy Bogami. Historie lekarzy i ich pacjentów". Premiera książki już 16 kwietnia 2016 roku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki