Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama Przemka i wszystkie plagi Darłowa

Dorota Abramowicz, Tomasz Turczyn
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska Ryszard Pietrasz
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska pierwsze protesty przeciw budowie elektrowni atomowej organizowała w latach 80. I zdania nie zmieniła, chociaż teraz ma przeciw sobie większość sąsiadów, a także prezesa Kaczyńskiego.

Żaba zawsze do wody wskoczy - mówi o żonie z pobłażaniem, ale i z lekką rezygnacją w głosie Jan Gosiewski. Wrócił właśnie z zakupów na darłowskim rynku. Rozmawiał z ludźmi. Nie rozumieją zastrzeżeń do ewentualnej budowy elektrowni atomowej na polskim Wybrzeżu, chociażby tu, w pobliżu Darłowa. Bo taka elektrownia dla wielu oznacza nadzieję na pracę. Protest ekologów przeciw atomowi może ową nadzieję zniszczyć.

Tymczasem doktor Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska jest przeciw. Problemem jest jednak nie to, że jej pogląd rozmija się z opiniami większości sąsiadów. Rzecz w tym, że Gosiewscy są rodzicami Przemysława Gosiewskiego, prominentnego polityka PiS, a szef ich syna, Jarosław Kaczyński, mówi elektrowni "tak". Jeszcze jako premier przekonywał: "Polska potrzebuje elektrowni atomowej. To, co wyprawiają ekolodzy, to histeria".

Tymczasem w niedawnym wywiadzie radiowym Jadwiga Gosiewska oponowała: "Nie tędy droga... Bardzo szanuję pana premiera Kaczyńskiego, ale mam takie poglądy i to on się myli".
Nie są to słowa, jakie Jarosław Kaczyński przywykł słyszeć ze swoich szeregów (Gosiewska też jest w PiS, szefuje lokalnym strukturom w Darłowie). Stąd plotki, że ze względu na wypowiedzi matki w niełaskę prezesa popadł także syn. A na to żadna matka, zwłaszcza tak oddana jak pani Jadwiga, nie może sobie pozwolić. Dlatego już w drodze do Darłowa usłyszeliśmy, że nie powinno jednak dojść do naszego spotkania.

- Nie będziemy rozmawiać o synu, o polityce, tylko o ekologii - obiecaliśmy.

I pani Jadwiga po raz kolejny wskoczyła do wody.
Koniec kwietnia 1986 r. Dr Czarnołęska-Gosiewska, jedyny pediatra w Darłowie, przyjmuje pacjentów w przychodni, jeździ z domowymi wizytami. Czas wolny po pracy to fikcja - matki w razie potrzeby zawsze ją znajdą. Charakterystyczna, żółta syrenka wskazuje, gdzie właśnie przebywa pani doktor. Stoi obok zakładu fryzjerskiego? No to można wpaść do środka i poprosić panią doktor, by po ściągnięciu wałków obejrzała chore dziecko.
Wieści o wybuchu w odległej, czarnobylskiej elektrowni docierają do Darłowa po kilku dniach przymusowej cenzury. Rozpoczyna się akcja "Jodyna". Każde dziecko musi wypić obrzydliwy, żółty płyn lugola, który - teoretycznie - powinien ochronić jego tarczycę przed zgubnymi skutkami promieniotwórczej chmury ze wschodu.

W czerwcu 1986 roku do Darłowa dociera informacja o rządowych planach rozwoju energetyki atomowej w Polsce. Jako jedno z miejsc wymieniana jest wieś Kopań, leżąca nad jeziorem o tej samej nazwie.

- Kilka kilometrów od mojego domu - mówi Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska. - Tu są naprawdę piękne okolice. Lasy, plaża, woda. Byłam w szoku. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o proteście.
Zarówno ludzie przyjaźni, jak i wrogowie polityczni pani doktor są zgodni w jednym - nie jest to człowiek, który potrafi spokojnie usiedzieć w jednym miejscu. Można to nazwać różnie - "społecznym ADHD", pasją, niespokojnym duchem. Jako ówczesna przewodnicząca Miejsko-Gminnego koła Towarzystwa Przyjaciół Dzieci zorganizowała w miejscowym Domu Kultury pierwsze spotkanie na temat elektrowni. A potem już poszło z górki.

Stare zdjęcia z końca lat 80. Młodzi ludzie na ulicach Darłowa, zebrania, wiece, transparenty. Pani doktor staje na czele Ekologicznego Klubu Obywatelskiego "Czuwanie" w Darłowie. Piszą list do marszałka Sejmu, organizują konferencje i spotkania.

- Organizowaliśmy pierwsze, po wojnie, demonstracje na środkowym Pomorzu - mówi z dumą pani Jadwiga. - Zjechali się do nas ludzie, w maskach na twarzach wyszli na ulice.

Nic dziwnego, że ekologami zaczynają się interesować "odpowiednie służby". Panią doktor wzywają na przesłuchania. Kłopoty mają też młodzi sojusznicy w walce z atomem. Kiedy Macieja Klimowicza (brata obecnego burmistrza Darłowa, Arkadiusza Klimowicza) zatrzymuje milicja, pani doktor jedzie wraz z koleżanką, lekarką Elżbietą Granat, do komisariatu i walczą o zwolnienie nastolatka. Skutecznie.

- Nie zatrzymali mnie, bo byłam jedynym pediatrą w okolicy i nie miałby kto im dzieci leczyć - śmieje się dziś dr Gosiewska.
Zaprosili na wakacje nad polskie morze 700 dzieci z okolic Czarnobyla. Działający w podziemiu syn kontaktuje ekologów z nadmorskiego miasteczka z prof. Józefem Terleckim i dr. Jerzym Jaśkowskim z gdańskiej Akademii Medycznej, autorami pierwszych niezależnych opracowań na temat wpływu czarnobylskiej awarii na zdrowie Polaków. Do Darłowa przyjeżdżają naukowcy z Politechniki Gdańskiej, UG, AMG. Toczą się poważne debaty na temat alternatywnych źródeł energii.

Dziś dr Jerzy Jaśkowski, nadal aktywny działacz Franciszkańskiego Ruchu Ekologicznego i zagorzały przeciwnik "atomówki" w Polsce tak mówi o naszej bohaterce:

- Doktor Gosiewską znałem przed 15 laty. Potem kontakt był bardzo luźny. W latach 80. organizowała spotkania i konferencje w Darłowie przeciwko budowie elektrowni atomowej. Niestety, obecnie jej syn jest w PiS, a jak pani wiadomo - Jarosław Kaczyński w dniu objęcia urzędowania natychmiast zadeklarował, że chce budować elektrownie atomowe. W ciągu tych dwóch lat rządów Kaczyńskiego żadnych protestów nie było.

- Nie mam zamiaru organizować żadnych spektakularnych protestów, nie należę do osób, które przykuwają się do drzew - matka Przemysława Gosiewskiego waży każde słowo. - Jestem jednak równocześnie lekarzem i ekologiem. Nadal uważam, że Polska popełniła dużo błędów, rezygnując z niekonwencjonalnych źródeł energii. Nie inwestuje się w wystarczającym stopniu w elektrownie wiatrowe, wodne, ekologiczne paliwo, wody geotermalne.

Rospuda i ślad na skale ekologów

Elżbieta Gagjew, bibliotekarka i poetka z Darłówka niemalże od początku współpracuje z dr Gosiewską w EKO "Czuwaniu".

- Najpierw poznałam ją jako lekarkę - wspomina. - Zdiagnozowała rzadką chorobę u mojego syna, za co jestem jej bardzo wdzięczna. A potem z już dziećmi poszłam na jedno z pierwszych spotkań w sprawie elektrowni. I mnie wciągnęło.
Zdaniem pani Elżbiety, obowiązkiem ekologów jest praca u podstaw z młodzieżą, biorącą udział w Międzynarodowym Dniu Ziemi, uczącą się, jak szanować naturę.

Polityka, szukająca doraźnych korzyści, tylko temu przeszkadza. Bo ekolodzy - jak napisała w jednym ze swoich wierszy pani Ela - to ludzie, którzy walczą z wiatrakami.

Na początku 2007 roku, gdy Przemysław Gosiewski był szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów, wybuchł ekologiczny konflikt o Dolinę Rospudy. Za ekologami ujęła się Maria Kaczyńska, a gazety podały, że wsparcia dla ich działań można szukać także u Jadwigi Gosiewskiej.

- Problem ochrony mokradeł jest mi bardzo bliski - deklaruje dziś pani Jadwiga. - Jednak równocześnie nie można zapomnieć o mieszkańcach Augustowa, dla których powstanie obwodnicy jest sprawą bardzo ważną ze względu na ich bezpieczeństwo. Z dużą ostrożnością podchodzę do protestów działaczy ekologicznych, którzy za swoje akcje dostają pieniądze. Uważam, że walka o ekologię powinna być działalnością społeczną. A problem Rospudy należy rozwiązać, uwzględniając w równym stopniu interes człowieka i interes przyrody.

Przed czterema laty w Darłówku powstał Skwerek Ekologów. Na skwerku stoi skała, do której przyczepione są tabliczki z nazwiskami "wybitnych działaczy i obrońców środowiska". Jest tam były pisowski minister ochrony środowiska, Jan Szyszko, jest profesor Kazimierz Berliński z Politechniki Koszalińskiej, jest też dr Gosiewska.
Ostatnio jednak życzliwość władzy dla ekologów z Darłowa zaczęła jakby trochę maleć. Burmistrz Darłowa, Arkadiusz Klimowicz (PO) twierdzi, że EKO "Czuwanie" czasy świetności ma już za sobą.

- Przez długie lata byli na garnuszku miasta - twierdzi burmistrz. - I co zrobili? Skałkę ekologów? (śmiech). To wygląda raczej na nekropolię ekologiczną. Przestaliśmy dokładać do tego pieniądze.

Odcięcie finansowania jednak nie przeszkadza dr Gosiewskiej.

- Praca organiczna jest najważniejsza - uważa pani doktor. - Ratujemy jedno bocianie gniazdo, ocalimy drzewa przed wycinką, uczymy młodych ludzi, jak ważna jest przyroda. I na pewno nie przestanę tego robić.

Uzdrowisko z morskim aerozolem i borowinami

Tuż przed odejściem PiS od władzy "rzutem na taśmę" mamie Gosiewskiego udało się dokonać rzeczy na pozór niemożliwej - doprowadziła do przyznania pobliskiej wsi Dąbki statusu uzdrowiska. Nikt nie wierzył, że się uda, gdyż Dąbki nie spełniały podstawowego uzdrowiskowego warunku - posiadania złóż leczniczych. Dr Gosiewska, wówczas lekarz pracujący w jednym z tamtejszych sanatoriów, początkowo chciała, by złożem leczniczym stał się... aerozol morski.
Nie wyszło, więc w Dąbkach rozpoczęły się podziemne wiercenia i znaleziono lecznicze borowiny. W tempie ekspresowym załatwiono wszelkie podpisy i trzy sanatoria w Dąbkach mają już gwarancję, że trafią do nich stali klienci, opłacani przez NFZ.

- Sprawa śmierdzi - twierdzi proszący o niepodawanie nazwiska lokalny polityk PO. - Działano w interesie prywatnych właścicieli sanatorów. Mówiono też głośno, że pani doktor walczy o swoje miejsce pracy.

Polityk jeszcze nie wie, że na początku tego roku doktor Gosiewska straciła niespodziewanie pracę w sanatorium. Ponoć pożegnano się z nią w sposób mało elegancki. Jednak na ten temat pani doktor rozmawiać nie chce.

Polityk: - Nie wszyscy w Dąbkach uważają załatwienie statusu uzdrowiska za sukces. Popytajcie ludzi, jakie z tego mogą mieć kłopoty. Koniec z nocną pracą barów, bo w uzdrowisku musi być cicho. Domu nie przebudujesz, bo zaczną ci się wtrącać. Więcej z tego kłopotów niż korzyści. Nie wykluczam, że sami mieszkańcy będą walczyć o cofnięcie statusu.

Niekoniecznie. Franciszek Kupracz, wójt wiejskiej gminy Darłowo jest przekonany, że uzdrowisko za kilka lat nie zniknie.

Szukanie winnych

Podczas ostatnich wyborów samorządowych Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska , startująca z listy PiS, nie otrzymała wystarczającej liczby głosów, by wejść w skład Rady Miasta. Nieco to dziwne jak na osobę szanowaną i lubianą. Nawet burmistrz Klimowicz, polityczny przeciwnik matki i syna, stwierdza, że niezręcznie jest mu cokolwiek mówić o pani Jadwidze: - Znam ją od lat, byłem jej pacjentem, wiem, że jest uczynnym, pomagającym ludziom lekarzem.

Dlaczego więc nie przełożyło się to na głosy wyborców?

- Nie może się zdecydować , czy bardziej jest ekologiem i lekarzem, czy politykiem - twierdzi burmistrz. - Uważam też że - zupełnie niesłusznie i bez podstaw - miejscowe plotki winią ją o sprowadzanie na Darłowo plag.

Pierwsza plaga to likwidacja na początku lat 90. zatrudniającej kilkadziesiąt osób mleczarni w Darłowie. Poszła wówczas po mieście plotka, że zamknięcie firmy, zatruwającej Wieprzę, spowodowali ekolodzy. Mleczarnia rzeczywiście truła środowisko, ale zlikwidowano ją jako nierentowną, jedynie ze względów ekonomicznych.

Plaga druga - wycofanie się potencjalnego inwestora, który chciał tu wybudować kilka lat później mały gazoport. Ekolodzy oczywiście byli przeciw, ale inwestor wycofał się z zupełnie innych powodów.

W najbardziej dalekosiężnych planach nie ma teraz projektu budowy elektrowni jądrowej nad jeziorem Kopań. Ale już teraz na forach internetowych pojawiły się opinie, że taka elektrownia na pewno dałaby możliwość zatrudnienia wielu mieszkańcom gminy.
I kto będzie winien, jeśli elektrowni nie wybudują?
- Nie powiem złego słowa o pani doktor Czarnołęskiej-Gosiewskiej - mówi. - Nie sposób jej wynagrodzić wsparcia idei utworzenia Uzdrowiska Dąbki. Dzięki temu nasze ośrodki wypoczynkowo-rehabilitacyjne działają przez okrągły rok. To skutkuje tym, że sezon turystyczny nam się wydłużył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki