Na Zachód jeździliśmy bez paszportów i wiz, jak to w strefie Schengen, ci ze Wschodu, by przyjechać do nas, wystawali w kolejkach przed konsulatami, cierpliwie czekając na pieczątki z orłem w koronie w paszportach.
Niby nic się nie zmieniło, ale świat nie wydaje się dziś już tak uporządkowany. Ci ze Wschodu, z Ukrainy, jeżdżąc do nas i dalej na Zachód, zobaczyli, jak żyje Europa, i także zapragnęli dla siebie dobrobytu, rządów prawa, poszanowania ludzkiej godności, życia bez granic, paszportów i wiz. Mieli nadzieję, że ta perspektywa, choć odległa, otworzy się także dla nich. Gdy pojęli, jak bardzo zostali oszukani i okradzeni przez swoją władzę, zbuntowali się. Żeby było jasne, o co im chodzi, nazwali się Euromajdanem.
Bunt, który okazał się zwycięską rewolucją i zmiótł kijowską kleptokrację, ujawnił problemy, o jakich nie mieliśmy pojęcia. Jak choćby rozmiary ukraińskiej biedy (i obrzydliwego bogactwa!) czy głębokość kryzysu moralnego, w który wpędziły społeczeństwo uwłaszczona postsowiecka nomenklatura i skomplikowane stosunki narodowościowe. Nie wiemy, do czego gotowa jest Rosja w swym dążeniu do zachowania wpływów w najważniejszym dla niej państwie zaliczanym do "bliskiej zagranicy". Nie potrafimy przewidzieć, czy nowe władze w Kijowie zdołają umocnić się na tyle, by móc się zmierzyć z gigantycznymi problemami wewnętrznymi i międzynarodowymi, jakie przed nimi stoją.
Nie wiemy nawet, czy te władze znajdą na dłuższą metę akceptację w swoim bezpośrednim zapleczu. Euromajdan czuje się główną siłą w ukraińskiej stolicy i pamiętając żałosną klęskę pomarańczowej rewolucji, nie ufa politykom, choć nowy rząd - bez entuzjazmu - zatwierdził. Woli demokrację bezpośrednią, wywodzącą się z tradycji Siczy Zaporoskiej.
W ostatnich, dramatycznych tygodniach ukraińskiego kryzysu polski premier był najaktywniejszym politykiem europejskim. Jego zasługą było uświadomienie przywódcom państw Unii wagi wydarzeń na Ukrainie i konieczności współdziałania. Polski minister spraw zagranicznych odegrał kluczową rolę w ofensywie dyplomatycznej, która powstrzymała przelew krwi na Majdanie i w konsekwencji doprowadziła do upadku Janukowycza. Nie przesłonią tego ani połajanki tych, którzy zawsze post factum wiedzą lepiej, co i jak należało robić, ani polityczne błazenady spóźnionych bohaterów, którzy pstrykają sobie pozowane zdjęcia na spokojnym już Majdanie.
W Kijowie nie słychać już strzałów, ale problemów raczej przybywa niż ubywa. Czy ci, którzy się sprawdzili w walce ze skorumpowaną "bandą", uratują kraj nie tylko przed bankructwem, ale i przed rozpadem?
Szczerze im tego życzymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?