Majątki posłów okręgu gdańskiego. Ile zarabiają, ile wydają na dom, garnitur czy... kochankę?

Pensja posła: 7100 złotych na rękę (9892 zł brutto)

Tyle na przykład co miesiąc otrzymują Jerzy Borowczak i Iwona Guzowska. Siedem tysięcy co miesiąc na konto - czy to jest propozycja kusząca dla kogoś, kto ma kandydować do Sejmu?
To zależy. Cofnijmy się do jesieni 2011 roku, kiedy odbywały się ostatnie wybory parlamentarne. Co wtedy robili dzisiejsi posłowie? Czy podjęcie pracy na Wiejskiej oznaczało dla ich rodzin dobrą (w sensie finansowym) wiadomość?

W oświadczeniu majątkowym za rok 2011 uposażenie poselskie jest liczone tylko za dwa miesiące (inauguracja prac Sejmu miała miejsce 8 listopada). Wgląd w pozostałe dochody - "pozasejmowe", jest informacją o tym, ile świeżo upieczony parlamentarzysta zarobił, zanim został wybrańcem narodu.
I tak na przykład Piotr Bauć zarobił w 2011 roku niecałe 54 tys. zł, głównie jako wykładowca akademicki. Rok później - już jako poseł - otrzymał z Wiejskiej wynagrodzenie w wysokości ponad 123 tys. zł (za cały rok posłowania). Czyli - dzięki mandatowi posła zaczął zarabiać ponad dwa razy więcej.

Anna Fotyga, zanim została posłanką, pracowała (na umowę o pracę) w charakterze doradcy Jarosława Kaczyńskiego ds. międzynarodowych. W ciągu jedenastu miesięcy (styczeń - listopad 2011 roku) zarobiła w ten sposób 135 tys. zł. W następnym roku, jako posłanka, zarobiła 178 tys. zł (uposażenie + dieta). W tym przypadku zmiana pracodawcy również okazała się korzystna z finansowego punktu widzenia, choć różnica już nie była tak wielka jak u posła Baucia.

Z oświadczeń majątkowych wynika, że posłowie, którzy przed listopadem 2011 roku pracowali poza Wiejską (lub poza rządem - niektórzy byli ministrami), decydując się na posłowanie, poprawiali swoją sytuację materialną.

Pensja w wysokości 7 tys. zł sprawia, że motywacja finansowa zapewne jest obecna przy podejmowaniu decyzji o starcie w wyborach do Sejmu. I dobrze. Bo w przeciwnym razie mielibyśmy w sejmowych ławach samych życiowych nieudaczników (specjaliści szukaliby pracy gdzie indziej). A tak - mamy wysokiej klasy fachowców, którzy za duże pieniądze robią świetną robotę, tworząc dobre prawo. Czy jednak faktycznie... tak jest? Niech Czytelnicy sami osądzą.