Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja Tokarska: Japonia to kraina często obca i komiczna [ROZMOWA]

Rafał Rusiecki
Fot. Karolina Misztal
Maja Tokarska, pochodząca z Gdańska środkowa bloku, opowiada nam o grze i wrażeniach z Japonii.

Wybrałaś się na drugi koniec świata kontynuując profesjonalną karierę. Dlaczego właśnie Japonia?
Byłam nastawiona na kontynuowanie mojej gry w siatkówkę w Sopocie. Niestety, sytuacja ze sponsorem zmusiła mnie do szukanie nowego miejsca do grania. Otrzymałam propozycję z Japonii i przyjęłam ją bez zastanowienia.

Twoje Hisamitsu Springs to aktualny mistrz Japonii, w ostatnich latach jeden z najsilniejszych w lidze. Presja jest duża?
Tak oczywiście presja jest duża i bardzo dobrze. To oznacza tylko tyle, że mamy wysoko postawione cele. Pomijając presję z zewnątrz tzn. sponsorów, prezesów, dziennikarzy, kibiców... Myślę, że przede wszystkim my same jako zawodniczki, podporządkowując całe swoje życie pod granie w siatkówkę, same z siebie zawsze chcemy grać jak najlepiej, zawsze chcemy żeby to nasza drużyna wygrała, dlatego ta presja jest naturalnym elementem gry. Zdecydowanie bardziej wolę presję, niż granie bez określonego celu, bo to dużo trudniejsze.

Kobe, gdzie się przeniosłaś, to największe miasto portowe w Japonii. Są jakieś podobieństwa do Gdańska?
Woda, statki... to chyba tyle z podobieństw (śmiech).

Jesteś pierwszą polską siatkarką w Kraju Kwitnącej Wiśni. Ktoś Ci pomaga? Jak wygląda Twój dzień?
Dzień i cały tydzień jest podporządkowany siatkówce. Dużo trenujemy, włączając w to ranne skakanie. A to w Europie raczej się nie zdarza, żeby nie przeciążać stawów. Nowością jest dla mnie to, że w dniu meczu mamy normalny dwugodzinny trening, po którym udajemy się na godzinę do szatni, żeby szybko coś zjeść, przebrać się w strój meczowy i chwilę później zagrać mecz. Jesteśmy cztery dni poza Kobe, zawsze w czwartki wyjeżdżamy na mecze, gramy zawsze na wyjeździe tzn. „neutralnym gruncie” w soboty i niedziele. Po meczu wracamy do Kobe, w poniedziałek rano trenujemy, a później mamy półtora dnia wolnego. Środę spędzamy całą na trenowaniu we własnej hali. Każdy tydzień aż do marca wyglądać będzie tak samo. 24 i 25 grudnia wypada sobota i niedziela, więc w te dni też zagramy.

Rozumiem, że bariera językowa może być dużą przeszkodą. W jaki sposób starasz się asymilować?
Bariera językowa istnieje, ale zawsze pozostaje komunikacja za pomocą uśmiechów. Jeśli tylko czegoś potrzebuję, cały czas jest obok mnie tłumaczka, mówiąca biegle w języku angielskim. Poza tym raz w tygodniu chodzę na lekcje japońskiego i staram się nauczyć ile się da.

Poznałaś już japoński?
Mam go w małym palcu (śmiech).

W lidze japońskiej może grać tylko jedna zawodniczka spoza kraju. To też nie pomaga w szybszej aklimatyzacji...
Nie chcę patrzeć na to w ten sposób. Taka jest sytuacja i nie ma co pogrążać się w tego typu rozmyślaniach.

Ostatnio głośno było o Bartoszu Kurku, który wyjazdu do Japonii nie wytrzymał i między innymi z tego powodu rozwiązał lukratywny kontrakt z JT Thunders. Bywa tam „dołująco”?
Japonia to specyficzne, odmienne kulturowo miejsce od Polski. To odrębna kultura, odmienna mentalność, nieznany język, kody zachowań... Można poczuć się jakby wylądowało się na innej planecie. Można poczuć się wyobcowanym. Można poczuć się tutaj samotnie, mając wrażenie, że jest się w krainie pełnej świateł neonów, która bywa komiczna, często obca i nieprzyjazna. Jeżeli nastawi się swój umysł na „dołowanie”, bardzo łatwo wpaść w taki nastrój i widzieć wszystko co nas otacza w czarnych barwach. Wszystko jednak zależy od tego, jak chcemy spojrzeć na wszystko co nas otacza... Ja staram się dostrzegać pozytywne strony i traktować ten sezon jako niebywałą przygodę oraz okazję poznania tak odmiennej od naszej kultury.

Kurka w Japonii nie ma, ale w Panasonic Panthers występuje Michał Kubiak. Czy miałaś okazję go spotkać?
Nie, jeszcze nie mieliśmy okazji się spotkać.

Znajdujesz czas poza treningami i meczami na poznawanie tego kraju i jego kultury?
Tak, eksploruję jak mogę (śmiech). Byłam już w Osace, Kioto, zwiedziłam dobrze Kobe. W najbliższym czasie wybieram się do Hiroszimy i Tokio. Na mojej liście jest też Nagoya, zamek w Himeji, kwitnące wiśnie w okolicach marca, „zbieranie truskawek na czas” w styczniu. Poznaję też Japonię od strony kulinarnej. Kulturę poznaję dzięki temu, że na co dzień obcuję tylko z Japończykami. Podpatruję ich zwyczaje i często pytam, dlaczego robią coś w taki, a nie inny sposób. Moim ulubionym sposobem na regenerację są wizyty w miejscach o nazwie „onsen” (kąpieliska publiczne zbudowane na gorących źródłach - przyp. aut.).

Czy są zachowania Japończyków, które chciałabyś częściej widzieć u ludzi w Europie, Polsce?
Japończycy są szalenie grzeczni, przyjacielscy i zawsze chętni do pomocy. Czy chciałabym widzieć te zachowania w Polsce? Jest miło, jak wszyscy dookoła się uśmiechają. Nie wiem jednak, czy to szczera przyjaźń, czy po prostu norma zachowania. Mam wrażenie, że ludzie nie pokazują tutaj swoich prawdziwych uczuć. Niezależnie od sytuacji są uśmiechnięci i spokojni. Poza tym Japończycy są niesamowicie poukładani i zdyscyplinowani. Doceniam to, że wszystko funkcjonuje tak, jak powinno, zgodnie z planem. Ludzie są rzetelni, punktualni, zawsze dotrzymują obietnic, ale z drugiej strony brakuje też spontaniczności i odrobiny szaleństwa. Myślę, że bez popadania w skrajności, rzeczy takie jak: japoński uśmiech, punktualność, czy rzetelność są cechami, których można się uczyć od Japończyków.

Tajemnicą nie jest, że w Hisamitsu Springs zarabiasz lepiej, niż w jakimkolwiek zespole Orlen Ligi. Czy dzięki aspektowi finansowemu Japonia ma szanse zainteresować Ciebie na dłużej, niż tylko na sezon?
Staram się żyć z dnia na dzień i nie wybiegam myślami tak daleko w przyszłość. Tym bardziej, że kariera sportowca jest dość nieprzewidywalna. Nie ma więc sensu teraz czegoś zakładać albo planować.

Ostatnimi czasy trenowałaś głównie z włoskimi szkoleniowcami. Jakie są różnice w japońskiej myśli trenerskiej?
To trudne pytanie. Różnice wynikają głównie z tego, że japońska siatkówka jest dużo szybsza, nastawiona na grę obronną. Jest bardziej „sprytna”, niż siłowa. Kładzie się tutaj duży nacisk na taktyczne rozwiązywanie akcji w ataku, częściej widzi się próby obicia bloku, kiwki i przeróżne inne formy ataku. Ćwiczymy też dużo gry kombinacyjnej.

Na razie w lidze przegrałyście tylko jeden z pięciu meczów, z Okayama Seagulls. Jak to się stało?
Tutaj trzeba się napracować w ataku i zagrywce, bo przyjęcie i obrona są niesamowite. A Okayama to była najdziwniejsza drużyna świata. Trzeba by to było zobaczyć, żeby zrozumieć. Nie mają zagranicznej zawodniczki. W składzie są tylko Japonki, wszystkie wyglądają tak samo. Ich taktyką jest kiwanie i super obrona. Odbijały nasz blok kiwkami, praktycznie nie atakowały. My traciliśmy cierpliwość, bo nie potrafiłyśmy złamać ich obrony i popełniałyśmy błędy.

Będziesz miała okazje wracać do rodzinnego Gdańska, czy będziesz tam „skoszarowana” na cały sezon?
Na powrót do Gdańska będę musiała poczekać do końca sezonu. Nie mamy żadnej przerwy w rozgrywkach.

Odwiedza Cię ktoś? Masz znajomych poza Japończykami?
Brittnee (Cooper - amerykańska środkowa, która grała w Sopocie przez dwa sezony - przyp. aut.) była na dwa tygodnie. Na święta przyjadą rodzice i babcia też na 2 tygodnie. Poza tym dni wolne staram się spędzać z innymi „gaijinami” (cudzoziemcami - przyp.), na przykład z Cursty Jackson i Carly Wopat, które grają w innych drużynach (Jackson w Hitachi Rivale, a Wopat w Toray Arrows - przyp.). Mam też filipińskich znajomych na lekcjach japońskiego i tak FaceTime (aplikacja umożliwiająca wideorozmowę przez telefon komórkowy - przyp.) jest często używany w tym sezonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki