W tym roku Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej ze Szczecina zerwał z nim umowę, bo nie przedstawiał on operatów rybackich.
- Uchylał się od tego, więc musieliśmy zakończyć współpracę, bo operaty to ważne dokumenty przedstawiające m.in. sposób prowadzenia gospodarki zarybieniowej - tłumaczy Teresa Błaszczak, zastępca dyrektora RZGW Szczecin.
Innych konsekwencji wobec dotychczasowego dzierżawcy nie wyciągnięto, a wiadomo, że teraz najbardziej ucierpią wędkarze, którzy dotąd mieli dwa wyjścia - wstępować w szeregi lokalnych kół Polskiego Związku Wędkarskiego albo wykupywać pozwolenia u prywatnego dzierżawcy. W przypadku PZW mieli do wyboru mniej jezior, a u Girtlera ponad 50.
Po odebraniu mu wód, RZGW ogłosiło przetargi. Różnica wobec sytuacji z 1992 roku jest taka, że kiedyś zrobiono jeden konkurs na dzierżawę wszystkich jezior, a teraz każdy zbiornik będzie podlegał pod osobny przetarg.
- Z pewnością zrobi się więcej właścicieli. To oznacza spore wydatki dla wędkarzy, którzy chcieliby nadal łowić na wszystkich wodach. Liczymy jednak, że dzięki temu nam przybędzie członków, a poza tym chcemy wystartować w kilku przetargach na dzierżawę wód zabranych firmie Marka Girtlera - mówi Jerzy Lubieński, prezes Koła PZW Karaś z Miastka.
Wędkarze złoszczą się, bo nikt nie wie, czy nowi właściciele pozwolą im łowić. - A jeśli tak, to jakie ceny nam zaproponują? Mogą sobie też postawić tabliczki zakazujące wstępu. Będziemy musieli łowić tam, gdzie będą chcieli się utrzymywać z wędkarzy. Miejmy nadzieję, że ceny nie będą wysokie, a ryb będzie pod dostatkiem, bo przez ostatnich 16 lat trochę ich wyginęło - komentuje jeden z wędkarzy.
- Na powrót do licencji na kilkanaście jezior nie ma szans, a szkoda.
Łowcom ryb łzy się w oczach kręcą, bo nie każdy chciałby wstępować w szeregi PZW. Przez lata przyzwyczaili się, że nie są zmuszani do ponoszenia dodatkowych opłat członkowskich.
- Dla wędkarzy będę miał dobrą ofertę, bo chcę przejąć jezioro Studzieniczno pod Miastkiem. Zrobię tam superłowisko i miejsce do hodowli siei morskiej. Wędkarze będą mi potrzebni nie tylko dla zysku, a bardziej do pilnowania kłusowników, bo jeziora oblegane przez uczciwych wędkarzy są zazwyczaj miejscami odpornymi na kłusownicze praktyki - mówi Andrzej Marczyński, prezes firmy Aquamar z Miastka, potentata w hodowli ryb łososiowatych.
Chętnych pokroju Marczyń skiego jest więcej, ale nie wiadomo, ile wędkarze będą musieli płacić za takie przyjemności. Leżące na terenie gminy Miastko, Trzebielino, Koczała, Kołczygłowy i Kępice jeziora są nierzadko prawdziwymi perełkami. RZGW wystawia na przetarg m.in. ponad 500-hektarowe jezioro Bobięcińskie Wielkie, które jest największym akwenem lobeliowym w Polsce. Dotąd wędkarze mogli tu łowić za niecałe 200 złotych opłaty rocznej. Teraz cena będzie zależała od zwycięzcy przetargu. Wyniki będą znane już w połowie listopada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?