Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mają haczyk na wędkarzy

Mateusz Węsierski
Przepiękne i obfite w ryby jezioro Bobięcińskie Wielkie niebawem dostanie nowego właściciela
Przepiękne i obfite w ryby jezioro Bobięcińskie Wielkie niebawem dostanie nowego właściciela Mateusz Węsierski
Nadchodzą ciężkie czasy dla wędkarzy z Miastka i okolic. Najdotkliwszy cios trafia w ich portfele, bo od nowego roku będą płacić więcej za przyjemność wędkowania, a wybór jezior zostanie drastycznie ograniczony. Tylko najbogatsi będą mogli sobie pozwolić na satysfakcję łowienia na kilkunastu akwenach, tak jak to było od 1992 roku, kiedy to jeziora dzierżawiło gospodarstwo rybackie Marka Girtlera z Miastka.

W tym roku Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej ze Szczecina zerwał z nim umowę, bo nie przedstawiał on operatów rybackich.
- Uchylał się od tego, więc musieliśmy zakończyć współpracę, bo operaty to ważne dokumenty przedstawiające m.in. sposób prowadzenia gospodarki zarybieniowej - tłumaczy Teresa Błaszczak, zastępca dyrektora RZGW Szczecin.

Innych konsekwencji wobec dotychczasowego dzierżawcy nie wyciągnięto, a wiadomo, że teraz najbardziej ucierpią wędkarze, którzy dotąd mieli dwa wyjścia - wstępować w szeregi lokalnych kół Polskiego Związku Wędkarskiego albo wykupywać pozwolenia u prywatnego dzierżawcy. W przypadku PZW mieli do wyboru mniej jezior, a u Girtlera ponad 50.

Po odebraniu mu wód, RZGW ogłosiło przetargi. Różnica wobec sytuacji z 1992 roku jest taka, że kiedyś zrobiono jeden konkurs na dzierżawę wszystkich jezior, a teraz każdy zbiornik będzie podlegał pod osobny przetarg.

- Z pewnością zrobi się więcej właścicieli. To oznacza spore wydatki dla wędkarzy, którzy chcieliby nadal łowić na wszystkich wodach. Liczymy jednak, że dzięki temu nam przybędzie członków, a poza tym chcemy wystartować w kilku przetargach na dzierżawę wód zabranych firmie Marka Girtlera - mówi Jerzy Lubieński, prezes Koła PZW Karaś z Miastka.
Wędkarze złoszczą się, bo nikt nie wie, czy nowi właściciele pozwolą im łowić. - A jeśli tak, to jakie ceny nam zaproponują? Mogą sobie też postawić tabliczki zakazujące wstępu. Będziemy musieli łowić tam, gdzie będą chcieli się utrzymywać z wędkarzy. Miejmy nadzieję, że ceny nie będą wysokie, a ryb będzie pod dostatkiem, bo przez ostatnich 16 lat trochę ich wyginęło - komentuje jeden z wędkarzy.

- Na powrót do licencji na kilkanaście jezior nie ma szans, a szkoda.
Łowcom ryb łzy się w oczach kręcą, bo nie każdy chciałby wstępować w szeregi PZW. Przez lata przyzwyczaili się, że nie są zmuszani do ponoszenia dodatkowych opłat członkowskich.

- Dla wędkarzy będę miał dobrą ofertę, bo chcę przejąć jezioro Studzieniczno pod Miastkiem. Zrobię tam superłowisko i miejsce do hodowli siei morskiej. Wędkarze będą mi potrzebni nie tylko dla zysku, a bardziej do pilnowania kłusowników, bo jeziora oblegane przez uczciwych wędkarzy są zazwyczaj miejscami odpornymi na kłusownicze praktyki - mówi Andrzej Marczyński, prezes firmy Aquamar z Miastka, potentata w hodowli ryb łososiowatych.

Chętnych pokroju Marczyń skiego jest więcej, ale nie wiadomo, ile wędkarze będą musieli płacić za takie przyjemności. Leżące na terenie gminy Miastko, Trzebielino, Koczała, Kołczygłowy i Kępice jeziora są nierzadko prawdziwymi perełkami. RZGW wystawia na przetarg m.in. ponad 500-hektarowe jezioro Bobięcińskie Wielkie, które jest największym akwenem lobeliowym w Polsce. Dotąd wędkarze mogli tu łowić za niecałe 200 złotych opłaty rocznej. Teraz cena będzie zależała od zwycięzcy przetargu. Wyniki będą znane już w połowie listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki