Swoją przygodę z kitesurfingiem rozpoczęła pani w wieku 13 lat. To dość późny wiek. Co trenowała pani wcześniej?
Narciarstwo i pływanie. Tym pierwszym nadal jestem bardzo zafascynowana.
Dlaczego porzuciła pani te dyscypliny na rzecz kitesurfingu?
Po jakimś czasie znudziło mi się patrzenie na kafelki, a mieszkając nad morzem, trenowanie narciarstwa było ciężkie. Cotygodniowe wyjazdy w góry na ligi, zawody i treningi były dla mnie wykańczające. Zdecydowanie jestem wdzięczna wujowi i kuzynowi za wprowadzenie mnie do kitesurfingu. Możliwe, że bez nich nie byłabym teraz tu, gdzie jestem.
Na początku miała pani strach przed żywiołem, czy od razu się pani z nim oswoiła?
Wydaje mi się, że nigdy nie bałam się takich rzeczy, od małego rodzice mnie z nimi oswajali. Na nartach jeździłam już od trzeciego roku życia, z tatą pływałam na jachtach, a pierwszy raz na basenie byłam w wieku dwóch miesięcy, więc żywioły nigdy nie były mi obce. Z wiatrem i wodą byłam już na starcie bardzo dobrze obeznana.
Jak wiele w kitesurfingu zależy od wiatru?
Kitesurfing niestety zależy głównie od wiatru. Mówię niestety, bo gdy jest jego brak, zawody mogą się w ogóle nie odbyć. Na szczęście zdarza się to bardzo rzadko. Pływając na hydroskrzydłach wystarczy 6 węzłów, żeby móc się ścigać. Wiatru równie dobrze może być za dużo, a warunki mogą być zbyt niebezpieczne, aby schodzić na wodę.
Jest pani aktualną wicemistrzynią świata juniorek. Wzięłaby pani przed startem srebrny medal w ciemno?
W kitesurfigu nigdy nic nie jest wiadome na sto procent. Na pewno chciałabym powalczyć o złoto, więc drugiego miejsca w ciemno bym nie wzięła. Jakieś nadzieje na pokonanie koleżanki Julii Damasiewicz miałam, ponieważ parę tygodni wcześniej udało mi się wyprzedzić ją na Pucharze Polski w Rewie.
Na tej imprezie Polki zajęły całe podium. Skąd taka dominacja?
W kategorii poniżej 19 lat polskie dziewczyny na razie górują w światowym rankingu. Moim zdaniem wynika to z tego, że Polski Związek Żeglarski wcześniej niż inni zadbał o to, aby wprowadzić młodzież tak szybko do nowego, rozwijającego się sportu, szczerze wierząc, że zaistnieje w niedalekiej przyszłości na igrzyskach olimpijskich i jak się okazało, mieli rację.
W 2019 roku wzięła pani udział w World Beach Games w Katarze. Jak wspomina pani swój występ na tej imprezie?
Wspaniale. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Jako 15-letnia dziewczyna mieszkałam pod jednym dachem z najlepszymi sportowcami na świecie. Walcząc ze znacznie starszymi ode mnie zawodniczkami, udało mi się nawet wygrać jeden półfinał i zakończyć swój start na szóstej pozycji.
Jak godzi pani obowiązki szkolne ze swoją karierą sportową?
Podczas szkoły online w zeszłym roku łączenie sportu i nauki było zdecydowanie ułatwione. Mogłam bez problemu wyjeżdżać, trenować i uczęszczać na zajęcia, więc nauka pandemiczna była mi na rękę. W szkole nauczyciele są raczej wyrozumiali co do moich wyjazdów i nie mam problemów. Całkiem dobrze się uczę, ale nie leżą mi zbytnio przedmioty humanistyczne.
Który sukces jest dla pani ważniejszy - wicemistrzostwo globu juniorów czy brąz mistrzostw Europy?
Wydaje mi się, że jest to drugie. Przykładam do tego osiągnięcia większą wagę, bo był to medal w kategorii open w zawodach mistrzowskich, a co ważniejsze wiele mnie ten występ nauczył. Poza tym zmagania odbywały się w Pucku, więc można powiedzieć, że na moim home spocie, zatem trzeba było pokazać tam klasę.
Uwielbiam adrenalinę, lekkie dreszcze i mały stres przed i na starcie, jak i wywrotki przy 60 kilometrach na godzinę prosto do - czasem lodowatej - wody.
W jaki sposób wycisza pani swój umysł po zaciętej rywalizacji?
Zazwyczaj po ciężkim dniu zawodów zjadam tylko porządny obiad i od razu idę spać. Rzadko mam w ogóle czas na coś innego. Regeneruję się właśnie snem. Dodatkowo pod koniec dnia warto jeszcze się porozciągać, żeby lepiej przygotować mięśnie na kolejny dzień zmagań.
Co pociąga panią najbardziej w kitesurfingu?
Podoba mi się zawrotna prędkość. To, że mam szansę poodwiedzać obce kraje, poznawać ludzi i poczuć wolność, jaką się odczuwa pływając. Uwielbiam również adrenalinę, lekkie dreszcze i mały stres przed i na starcie, jak i wywrotki przy 60 kilometrach na godzinę prosto do - czasem lodowatej - wody.
Czego życzyć Magdalenie Woyciechowskiej na sportowej drodze?
Pomyślnych wiatrów.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?