Magdalena Woyciechowska z SKŻ-etu Ergo Hestii Sopot: Z wiatrem i wodą byłam bardzo dobrze obeznana już od dziecka

Maciej Mikołajczyk
Gdynianka Magdalena Woyciechowska to polska nadzieja w kitesurfingu
Gdynianka Magdalena Woyciechowska to polska nadzieja w kitesurfingu Jan Koszowski
Rozmowa z Magdaleną Woyciechowską, utalentowaną kitesurferką Sopockiego Klubu Żeglarskiego Ergo Hestii.

Swoją przygodę z kitesurfingiem rozpoczęła pani w wieku 13 lat. To dość późny wiek. Co trenowała pani wcześniej?
Narciarstwo i pływanie. Tym pierwszym nadal jestem bardzo zafascynowana.

Dlaczego porzuciła pani te dyscypliny na rzecz kitesurfingu?
Po jakimś czasie znudziło mi się patrzenie na kafelki, a mieszkając nad morzem, trenowanie narciarstwa było ciężkie. Cotygodniowe wyjazdy w góry na ligi, zawody i treningi były dla mnie wykańczające. Zdecydowanie jestem wdzięczna wujowi i kuzynowi za wprowadzenie mnie do kitesurfingu. Możliwe, że bez nich nie byłabym teraz tu, gdzie jestem.

Na początku miała pani strach przed żywiołem, czy od razu się pani z nim oswoiła?
Wydaje mi się, że nigdy nie bałam się takich rzeczy, od małego rodzice mnie z nimi oswajali. Na nartach jeździłam już od trzeciego roku życia, z tatą pływałam na jachtach, a pierwszy raz na basenie byłam w wieku dwóch miesięcy, więc żywioły nigdy nie były mi obce. Z wiatrem i wodą byłam już na starcie bardzo dobrze obeznana.

Jak wiele w kitesurfingu zależy od wiatru?
Kitesurfing niestety zależy głównie od wiatru. Mówię niestety, bo gdy jest jego brak, zawody mogą się w ogóle nie odbyć. Na szczęście zdarza się to bardzo rzadko. Pływając na hydroskrzydłach wystarczy 6 węzłów, żeby móc się ścigać. Wiatru równie dobrze może być za dużo, a warunki mogą być zbyt niebezpieczne, aby schodzić na wodę.

Jest pani aktualną wicemistrzynią świata juniorek. Wzięłaby pani przed startem srebrny medal w ciemno?
W kitesurfigu nigdy nic nie jest wiadome na sto procent. Na pewno chciałabym powalczyć o złoto, więc drugiego miejsca w ciemno bym nie wzięła. Jakieś nadzieje na pokonanie koleżanki Julii Damasiewicz miałam, ponieważ parę tygodni wcześniej udało mi się wyprzedzić ją na Pucharze Polski w Rewie.

Na tej imprezie Polki zajęły całe podium. Skąd taka dominacja?
W kategorii poniżej 19 lat polskie dziewczyny na razie górują w światowym rankingu. Moim zdaniem wynika to z tego, że Polski Związek Żeglarski wcześniej niż inni zadbał o to, aby wprowadzić młodzież tak szybko do nowego, rozwijającego się sportu, szczerze wierząc, że zaistnieje w niedalekiej przyszłości na igrzyskach olimpijskich i jak się okazało, mieli rację.

W 2019 roku wzięła pani udział w World Beach Games w Katarze. Jak wspomina pani swój występ na tej imprezie?
Wspaniale. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Jako 15-letnia dziewczyna mieszkałam pod jednym dachem z najlepszymi sportowcami na świecie. Walcząc ze znacznie starszymi ode mnie zawodniczkami, udało mi się nawet wygrać jeden półfinał i zakończyć swój start na szóstej pozycji.

Jak godzi pani obowiązki szkolne ze swoją karierą sportową?
Podczas szkoły online w zeszłym roku łączenie sportu i nauki było zdecydowanie ułatwione. Mogłam bez problemu wyjeżdżać, trenować i uczęszczać na zajęcia, więc nauka pandemiczna była mi na rękę. W szkole nauczyciele są raczej wyrozumiali co do moich wyjazdów i nie mam problemów. Całkiem dobrze się uczę, ale nie leżą mi zbytnio przedmioty humanistyczne.

Który sukces jest dla pani ważniejszy - wicemistrzostwo globu juniorów czy brąz mistrzostw Europy?
Wydaje mi się, że jest to drugie. Przykładam do tego osiągnięcia większą wagę, bo był to medal w kategorii open w zawodach mistrzowskich, a co ważniejsze wiele mnie ten występ nauczył. Poza tym zmagania odbywały się w Pucku, więc można powiedzieć, że na moim home spocie, zatem trzeba było pokazać tam klasę.

Uwielbiam adrenalinę, lekkie dreszcze i mały stres przed i na starcie, jak i wywrotki przy 60 kilometrach na godzinę prosto do - czasem lodowatej - wody.

W jaki sposób wycisza pani swój umysł po zaciętej rywalizacji?
Zazwyczaj po ciężkim dniu zawodów zjadam tylko porządny obiad i od razu idę spać. Rzadko mam w ogóle czas na coś innego. Regeneruję się właśnie snem. Dodatkowo pod koniec dnia warto jeszcze się porozciągać, żeby lepiej przygotować mięśnie na kolejny dzień zmagań.

Co pociąga panią najbardziej w kitesurfingu?
Podoba mi się zawrotna prędkość. To, że mam szansę poodwiedzać obce kraje, poznawać ludzi i poczuć wolność, jaką się odczuwa pływając. Uwielbiam również adrenalinę, lekkie dreszcze i mały stres przed i na starcie, jak i wywrotki przy 60 kilometrach na godzinę prosto do - czasem lodowatej - wody.

Czego życzyć Magdalenie Woyciechowskiej na sportowej drodze?
Pomyślnych wiatrów.

“Bodyguard” lekiem na hejt?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie