18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MAGAZYN HISTORIA. Diabli balast, czyli co robiły kobiety na dawnych okrętach i statkach?

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
Dożyliśmy czasów, kiedy kobiety służą nie tylko w marynarce handlowej, ale i wojennej. Droga, która doprowadziła do tak daleko posuniętej emancypacji była bardzo kręta.

Współcześnie nikogo już nie dziwi obecności kobiet (załogantek) we flotach wielu państw, w tym także polskiej. Emancypacja i równouprawnienie utorowały kobietom drogę do obejmowania najwyższych stanowisk, zarówno w marynarce handlowej, jak i wojennej. Powoli zapominamy, że dawniej rzecz cała wyglądała zupełnie inaczej.

Towarzyszki życia
Obecność kobiet na statkach i okrętach budziła liczne kontrowersje i problemy, które w różnych okresach podlegały rozmaitym uregulowaniom. Do początków XVIII w., ulegając utrwalonym przesądom, broniono kobietom wstępu na pokład. Sprawę regulowały niezwykle rygorystyczne przepisy, ściśle przestrzegane we wszystkich flotach. Z czasem uległy one, podobnie jak obyczaje, liberalizacji, dopuszczając sytuacje, gdy kobiety mogły legalnie znaleźć się na pokładach statków handlowych i okrętów wojennych - u boku swoich mężów lub kochanków, bądź też indywidualnie. Odrębną zaś barwną historią jest bytność kobiet na wpół legalna lub wręcz nielegalna - w przebraniu. W szczególności dotyczyło to legendarnych wilczyc morskich, których odwaga i ofiarność często przerastała przysłowiowych wilków morskich.

W dalekiej przeszłości marynarze wierzyli, że statek (wciąż jeszcze nie okręt) ma duszę niewieścią. Czym bowiem wytłumaczyć fakt, że już w średniowieczu, w którym niepodzielnie dominowali mężczyźni, na statkach przywołanie żeńskich określeń dla różnorodnych typów jednostek pływających, jak i ich żeńskich nazw było czymś powszechnym. Przypuszczać należy, że wyobcowanie niekiedy na długi czas ze środowiska lądowego i brak kontaktu z rodzinami i ukochanymi kobietami powodowało swoistą traumę wśród załogantów. Stąd też następowało przeniesienie uniesień miłosnych na statki, które na czas podróży morskich stawały się ich faktycznym domem rodzinnym.

Już na początku narodzin jednostki pływającej, budowniczowie określali ją rodzajnikiem żeńskim: barka, koga, pinka, fluita, sznika itp. Podobnie, gdy chodzi o nazwy statków, które określano imionami żeńskimi, jak przykładowo jeden z gdańskich statków kaperskich w XV w. nazwano imieniem Brygitte. Do dziś zresztą niezliczone statki różnych nacji morskich noszą imiona żeńskie. Nie brakuje ich na żadnym kontynencie.

Uwadze nie mogą również umknąć figury galionowe osadzone na dziobach statków i okrętów. Na przestrzeni od XV do XVII w. różnie się kształtowały zwyczaje umieszczania figur galionowych. W XVI stuleciu weszły w użycie figury pełne, przedstawiające całe postacie, w tym alegoryczne, władców itp. I tak figura dziobowa angielskiego okrętu królewskiego Queen Charlotte (1790 r.) wyobrażała tę królową ze wszystkimi insygniami jej władzy monarszej. W XVII w. przyjął się z kolei zwyczaj umieszczania na dziobach okrętów figur galionowych już tylko symbolicznie związanych z nazwą okrętów. Także niezależnie od kształtów figury nie zawsze była ona równoznaczna z imieniem statku bądź okrętu. Figury galionowe przedstawiające postacie kobiece lub je symbolizujące, zależnie od upodobań budowniczych, jak i samych marynarzy, przybierały różne kształty kobiece. Były one bardziej puszyste bądź szczupławe, ale zawsze umiłowane przez załogi statków lub okrętów.

Mając na uwadze owe "niewieście" cechy i symbole statków oraz okrętów, pojawiło się przeświadczenie, że obecność kobiet na pokładzie może wzbudzić zazdrość i gniew statku/okrętu, a od tego już tylko krok do nieszczęścia. Tego rodzaju przesąd powodował, że nawet w porcie, gdy kobieta weszła na pokład statku, aby odwiedzić swego ukochanego, śledzący ją marynarze, co bardziej przesądni, po jej zejściu z pokładu starannie skrobali pozostawione ślady i posypywali te miejsca solą.
Do początku XVIII w. broniono kobietom (z wyjątkiem żon dowódców okrętów i kapitanów) wstępu na okręty i statki. We flocie holenderskiej XVII w. za wprowadzenie kobiety na pokład, zgodnie z artykułem 2 regulaminów z 4 stycznia 1628 r. groziła kara chłosty. Tak działo się w portach. Znacznie gorzej karano incydent przemycenia kobiety w czasie rejsu. Nieprawdopodobne, a jednak po jej znalezieniu wyrzucano kobietę za burtę! Wprowadzającego czekała zaś tylko kara chłosty, gdyż rąk do pracy i załogantów zawsze brakowało na pokładzie.

Na kłopoty przebieranki
Mimo surowych restrykcji kobiety, zwłaszcza młode dziewczyny, nie rezygnowały, aby w jakikolwiek sposób "wedrzeć" się na pokład i być u boku ukochanego czy indywidualnie przeżyć przygodę morską. Jednym ze skutecznych sposobów było przebranie się w strój męski. Krótko obcięte włosy, umorusana buzia, kapelusz nasunięty nisko na czoło, wreszcie luźna koszula i kamizela męska znakomicie ukrywały właściwą płeć załoganta. Dekonspiracja płci następowała dopiero najczęściej w czasie bitwy, w przypadku zranienia lub poparzenia. Płeć Francuzki Jeanette Colin odkrył chirurg okrętowy dopiero po jej wydobyciu z morza, jako rozbitka francuskiego okrętu Achille uczestniczącego w słynnej bitwie pod Trafalgarem (1805 r.). W tym samym starciu wyjątkowym bohaterstwem okryła się Jane Townshend, która z racji braku jej nazwiska na liście okrętowej, nie mogła odebrać General Service Medal.

Inna Angielka, Hannah Sneel, pięć lat służyła na okręcie w męskim przebraniu. Pomimo ranienia jej w bitwie pod Pondicherry nie odkryto jej właściwej płci. Ujawniła się sama po zejściu z okrętu w porcie macierzystym.

Do najbardziej znanych kobiet w przebraniu marynarskim zwolnionych z floty angielskiej po odkryciu ich płci należały: Marry Ann Talbot i Rebecca Johnson. Ich nazwiska znajdowały się na listach okrętowych, gdyż służyły nie tylko w przebraniu, ale też pod męskimi nazwiskami. Rejestry admiralicji brytyjskiej na przełomie XVIII-XIX w. ujawniają wiele podobnych faktów. Na ogół owa maskarada po ujawnieniu kończyła się wyrokiem sądowym. Wymienia się też przypadek kobiety, która w męskim przebraniu, pod nazwiskiem William Brown, jedenaście lat przesłużyła na okręcie Queen Charlotte. Nie był to jednak rekord absolutny. Angielka występująca pod nazwiskiem James Barry, żyjąca w latach 1790-1865, przez 40 lat służyła w przebraniu męskim - od marynarza sanitariusza do stanowiska okrętowego chirurga, a wreszcie generała-inspektora szpitali floty brytyjskiej. Po ujawnieniu tego faktu admiralicja brytyjska postanowiła zachować go w absolutnej tajemnicy i dopiero po II wojnie światowej zdecydowała się udostępnić dziennikarzom ów dyspens dla brytyjskiej floty.

Diabli balast
W XVIII i XIX w., kiedy żeglugę po żaglami zdominowały klipry, przyjął się zwyczaj zabierania w podróż żon kapitanów i oficerów. Zdania, co do zasadności tego zwyczaju były podzielone, nawet wśród samych kapitanów. Niektórym kapitanom statek zastępował obecność żony i bardzo niechętnie dzielili się z połowicą miłością i czasem w podróży morskiej. Taką obecność kobiet na pokładach francuski kapitan A. Hayet określił, jako "diabli balast". Ta niefortunna, a wręcz obraźliwa opinia na pewno nie mogła dotyczyć wszystkich żon kapitanów, które towarzyszyły swym mężom w dalekich podróżach morskich. Zdarzały się oczywiście niechlubne wyjątki, gdy żony kapitanów zapominały się, że są na statku, a ich "domowa władza" tu nie obowiązuje. W znacznym przechyle statku, który sprawił bałagan w buduarze, co bardziej krewkie panie potrafiły wejść na mostek kapitański i w obecności podwładnych nawymyślać mężowi, "pierwszemu po Bogu", że nie potrafi utrzymać statku w pozycji pionowej. Tego rodzaju reprymendy wygłaszane w obecności podwładnych podrywały oczywiście autorytet kapitana statku.

Trudno się, zatem dziwić, że wszyscy mieli dosyć takiego towarzystwa w podróży i z ulgą witali zejście żon ze statku. Było to, jak to określił kapitan Hayet, pozbycie się "diablego balastu". Miał oczywiście rację, ale dotyczyło to wyłącznie skrajnych przypadków, których nie można uogólniać, albowiem większość żon kapitanów kliprów wywodziła się ze środowisk marynarskich i doskonale potrafiła się zachować w podróżach morskich. Znając specyfikę zawodu marynarza znosiły trudy żeglugi czasami wręcz zadziwiająco. Potrafiły też znaleźć się w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji zaskarbiając sobie uznanie załóg odwagą i ofiarnością. Przykładowo na statku Neptun's Car, forsującym z ogromnym trudem burzliwe wody przylądka Horn, kapitan zachorował na zapalenie opon mózgowych. Nie było komu objąć jego obowiązków, gdyż pierwszego oficera wcześniej zakuto w kajdany za podżeganie do buntu, zaś drugi oficer dostał rozstroju nerwowego. W tej sytuacji żona kapitana objęła dowodzenie i szczęśliwie doprowadziła statek do najbliższego portu San Francisco. Dodać przy tym należy, że owa przypadkowa kapitanowa miała zaledwie 19 lat! Jest też inny przykład, dotyczący uratowania zaginionego marynarza ze statku Flying Cloud, który wypadł za burtę. Tylko dzięki spostrzegawczości żony kapitana Cressy nieszczęśnik został odnaleziony i wyłowiony. Następnie zaś był pielęgnowany przez żonę kapitana w odstąpionej mu kabinie rufowej.

Przeskakując w czasie o kilka wieków, znajdziemy kolejny przykład niewieściego bohaterstwa. Tym razem chodzi o Krystynę, żonę kapitana Tadeusza Dybki dowodzącego statkiem s/s Kromań, który w drugiej wojnie światowej okrył się zasłużoną sławą w przewozach konwojowych.

- Rąbek tej sławy - pisze Arkady Fiedler w "Dziękuję ci, kapitanie" - bezpiecznie przypadnie niezwykłemu stworzeniu o wielkim wdzięku, a mężnym serduszku. Na przekór minom, bombom i torpedom i nie mniej na przekór dobrym marynarskim obyczajom, nie opuściła męża ani na krok, podzieliła z nim na statku wszystkie przygody i burze, i była dla Kromania jakimś szczególnego rodzaju opiekuńczym aniołem stróżem.

Zatem obraźliwa wobec kobiet wypowiedź kapitana Hayeta nie znalazła potwierdzenia w faktach przez wszystkie wieki.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki