- Z Łukaszem M. w 2014 roku umawiałam się na prywatną pożyczkę w wysokości 15 tys. zł. Oprocentowanie miało wynosić 2 procent, ale w umowie, którą podpisaliśmy u notariusza, było 255 tys. zł, bo tłumaczył, że to warunek, by mogła być zawarta - relacjonuje Monika Wojciechowska, która twierdzi, że choć notariusz odczytała jej umowę pożyczki to do podpisu podsunęła umowę sprzedaży, przez co formalnie przestała być właścicielką mieszkania w centrum Sopotu o powierzchni 90 m kw., gdzie mieszkała z mężem, dwójką dzieci i chorym bratem.
Mafia mieszkaniowa w Gdańsku. Prokurator sprawdzi ponad 200 aktów notarialnych
Jak opowiada, kiedy zdała sobie sprawę z oszustwa próbowała spłacić dług, ale Łukasz zmienił numer telefonu. Pojawić miał się znowu po dwóch latach - kiedy gdyńska prokuratura po raz drugi z „braku znamion przestępstwa” umorzyła śledztwo po jej zgłoszeniu. - Sam przyznał, że czekał na ten moment, żeby mieć spokój. Potem przychodził ze ślusarzem, 5 czy 6 razy zmieniał nam zamki, bo za każdym razem wstawialiśmy swój, aż wreszcie łomem wyważył drzwi. Dopiero wówczas dostałam ochronę policji, w księdze wieczystej znalazł się wpis zabezpieczający nieruchomość, a prokuratura oskarżyła go o uporczywe nękanie.
Dziś Wojciechowska ma status oskarżyciela subsydiarnego (zastępującego oskarżyciela publicznego) w procesie wytoczonym Łukaszowi M.
- Wyrok oczywiście należy do sądu, ale mój klient nie poczuwa się do winy. Materiał dowodowy był już dwukrotnie rozpatrywany przez prokuraturę, która nie dopatrzyła się jakichkolwiek znamion przestępstwa ani nie przedstawiła mu żadnych zarzutów - mówi adwokat Łukasz Gański, obrońca z wyboru 34-latka.
Mafia mieszkaniowa w Trójmieście. Po naszych publikacjach są zarzuty
Łukasz M. nie pojawił się wczoraj w sądzie ze względu na zwolnienie lekarskie. Na wokandzie było jednak aż 13 świadków, z których połowa w tzw. dużym śledztwie dotyczącym wątpliwych prywatnych pożyczek udzielanych przez mężczyznę i jego rodziców ma status pokrzywdzonych.
„Duże śledztwo” Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zdecydowała się wszcząć po naszych publikacjach na temat sytuacji Andrzeja i Barbary Sz. z Gdyni, którzy twierdzą, że przez pożyczkę 30 tys. zł stracili kawalerkę wartą czterokrotnie więcej, a rodzina Łukasza M. „dokwaterowała” im rodzinę z Rumunii, a potem wymieniła zamki w drzwiach, zostawiając na ulicy. Z kolej Ewa Ambik (o której również pisaliśmy) przekonuje, że 49-metrowe mieszkanie na gdańskim Chełmie warte 257 tys. złotych Łukasz M. przejął po tym, jak pożyczył jej 40 tys. zł.
Oprócz tej trójki, „pokrzywdzonymi” według śledczych z okręgówki są Jerzy i Elżbieta H. W sprawie Wojciechowskiej oni również zeznają jako świadkowie. Pani Elżbieta opowiedziała nam w poniedziałek, że 39-metrowe mieszkanie w Rumi warte 150 tys. zł stracili jako zastaw pożyczki 40 tys. zł wydanej przez Łukasza na spłatę ich komornika w 2014 r. - Wyważył drzwi, kiedy w mieszkaniu była tylko chora córka. Wprowadził do nas dwóch meneli, którym przez kilka dni dokupował wódki i papierosów. Bałam się i musieliśmy się wyprowadzić - twierdzi kobieta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?