Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Gostomski z Lecha Poznań: Cieszę się, że nie zostałem w Lechii Gdańsk [ROZMOWA]

Patryk Kurkowski
Grzegorz Dembinski
Z Maciejem Gostomskim, bramkarzem Lecha Poznań, przed meczem z Lechią Gdańsk, rozmawia Patryk Kurkowski.

Kupiłeś los na loterii?

- Trudno powiedzieć. Z perspektywy czasu widać, że przejście do Lecha Poznań mi się opłaciło.

Skąd wiedziałeś, że poradzisz sobie w ekstraklasie?

- Nie wiem. Miałem dwa udane sezony w drugiej lidze. Wcześniej byłem już w ekstraklasie i wiedziałem, że jestem w stanie bronić na wysokim poziomie. Trafiłem do dobrego klubu, miałem trochę szczęścia, ale się udało. Trochę ryzykowałem przechodząc do Lecha Poznań, bo dostałem kontrakt na rok czasu. Nie zapewniało mi to stabilności. W tym przypadku jednak ryzyko się opłaciło. Trzeba być pewnym siebie. Jak ktoś potrafi, to powinien o to walczyć.

Szybko udało Ci się wskoczyć do pierwszego składu.

- Ciężko pracowałem. Grałem w rezerwach i nie ukrywam, że to był dla mnie trudny okres. Szczęściu trzeba jednak pomagać. Dostałem nagrodę za swoją pracę. Teraz mam już inny status - jestem znany i zawiesiłem sobie poprzeczkę naprawdę wysoko.

Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, skąd nagonka na naszą drużynę. Zbliżamy się do czołówki, do Legii Warszawa. Przeciwnicy gubią punkty, a my je zdobywamy - mówi Maciej Gostomski

Jak wysoko?

- Celuję w mistrzostwo Polski. To nie jest tylko mój cel, ale całego zespołu. To już najwyższy szczebel w Polsce. Cieszę się też, że mam nowy kontrakt, że zostałem doceniony i staram się za to swoją grą podziękować.

Jesteście na trzecim miejscu w lidze, ale krytyki w waszym kierunku nie brakuje.

- Taki jest Lech. To specyficzny klub. Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, skąd nagonka na naszą drużynę. Zbliżamy się do czołówki, do Legii Warszawa. Przeciwnicy gubią punkty, a my je zdobywamy. Jesteśmy już w trójce, przed sobą mamy mecze z Lechią i Legią Warszawa. Naprawdę nie wiem, skąd ta krytyka. Wolę jednak, aby nas krytykowali, co przynosi pozytywne dla nas skutki, niż chwalili, a my grali słabo.

Może jednak ta krytyka ma uzasadnienie?

- Moim zdaniem gramy jedną z lepszych, fajniejszych piłek. Gramy widowiskowo dla oka. Wydaje mi się też, że idziemy w dobrym kierunku. Spójrzmy - na tle rywali, których jesteśmy blisko, czy drużyn w pierwszej piątki, gramy naprawdę dobrze. Myślę, że w większości krytyka jest nieuzasadniona, ale każdy ma prawo do własnego zdania.

Ale z Widzewem daliście ciała. Ten mecz nie miał prawa się tak skończyć.

- Jeśli chodzi o mecz z Widzewem, to jak najbardziej tak. To nie powinno się wydarzyć. Zremisowaliśmy wygrany mecz. Nie możemy tracić w takich sytuacjach dwóch bramek. Zgubiliśmy wtedy dwa punkty i to nas zabolało. Ale drużynę poznaje się po tym, jak wychodzi z trudnych momentów. Po Widzewie zagraliśmy trudne spotkanie z Podbeskidziem, które udało nam się wygrać. Jesteśmy przygotowani mentalnie na Lechię i szlagier z Legią. Wpadki zdarzają się przecież każdemu, ale trzeba umieć się podnieść.

W meczu z Podbeskidziem szczęście było po waszej stronie.

- Czy to było szczęście? Myślę, że determinacja, charakter drużyny. Nie wszystko opiera się na szczęściu. Mateusz Możdżeń trafił nie dlatego, że miał szczęście, ale z powodu własnych umiejętności, dzięki ciężkiemu treningowi. Takie bramki strzela na treningu. To jest powtarzalność, a nie przypadek. W meczu z Podbeskidziem mieliśmy mnóstwo okazji, sytuacji i jeżeli rywal ugrałby u nas remis, to byłaby spora niespodzianka. To było jednak nas ważne zwycięstwo.

Masz do siebie pretensje o trafienie Przemysława Pietruszki?

- Nie chcę się usprawiedliwiać, bo jestem pierwszy, który przyzna się do błędu. Trzeba jednak spojrzeć na tę sytuacje z perspektywy kogoś, kto się zna na piłce. To był strzał życia tego chłopaka Pietruszki. Jestem przekonany, że nie tego nie powtórzy. Poza tym to był ciężki strzał do obrony, a Podbeskidzie miało wtedy sporo szczęścia. Analizowałem bramkę i cały mecz i tak naprawdę jestem zadowolony ze swojej gry. Takie bramki zdarzają się przecież także w najlepszych ligach.

Po meczu z Pogonią potrzebny był wstrząs?

- Jeżeli przegrywa się 1:5, to jest to cios dla drużyny. Najważniejsze, aby pokazać charakter i specjalnie się tym nie przejmować. Przegraliśmy mecz, ale straciliśmy tylko trzy punkty. Nie było z tego powodu specjalnej nagonki. Gdybyśmy przegrali 0:1 też nie zyskalibyśmy żadnych punktów. Oprócz wpadki z Widzewem, graliśmy ostatnio dobrze i zdobywaliśmy punktów. Trzeba sobie radzić w trudnych momentach.

Mówisz, że nie było specjalnej nagonki. Tymczasem znów muszę wrócić do krytyki ze strony mediów czy kibiców.

- Nie czytam mediów. Szukają sensacji. Po meczu z nami Robaka okrzyknęli nie wiadomo jakim napastnikiem. Fajnie dla Robaka, ale to już minęło. Skupiamy się na tym, o co my gramy. Taki mecz trzeba sobie wziąć do serca i zanalizować błędy. Nam się udało podnieść, bo w kolejnym spotkaniu wygraliśmy z Piastem Gliwice 4:0.

Wasza strata do Legii wciąż jest pokaźna, macie - przynajmniej na papierze - słabszy skład, ale mimo to zapowiadacie walkę o mistrzostwo.

- Zawsze gramy o mistrza. Nie mamy powodu, aby to ukrywać. Czasami nam to nie wychodzi i kończymy na drugim czy trzecim miejscu i wtedy gra się w pucharach. Stratę jednak zmniejszamy, a niebawem zagramy z Legią na wyjeździe. Potem nastąpi podział, więc przewaga Legii, która obecnie jest dość duża, potem może być bardzo mała. Legia mnie wcale nie zachwyca. Oni też mieli wygrany mecz, a jednak zremisowali z Wisłą Kraków. To nam dodaje energii, że rywal jest słabszy niż w rundzie jesiennej.

Na drugiej stronie rozmowy Gostomski opowiada o nieudanym przejściu do Lechii oraz sobotnim meczu w Poznaniu. Kliknij tutaj.

Wyjaśnij, o co dokładnie chodziło z Lechią. Mówiłeś, że inaczej umawiałeś się z klubem.

- Kiedy byłem jeszcze w Bytowie było duże zainteresowanie ze strony. Jeszcze za trenera Bogusław Kaczmarka przyjeżdżali na treningi, na mecze, rozmawialiśmy wielokrotnie telefonicznie. Właściwie wszystko było dograne wtedy, że przejdę do Lechii. Ale wtedy zwolniono trenera Kaczmarka i w jego miejsce pojawił się Michał Probierz. Temat nieco ucichł, ale dalej był monitorowany. Po jakimś czasie się zdzwoniliśmy z Lechią, abym przyjechał. Pojawiłem się na jednym treningu, ale wtedy miałem przez tydzień się pokazać. Uznałem, że to bez sensu, bo przecież obserwowano mnie od roku. Ekstraklasa już powoli ruszała, a treningi nie dawały mi żadnej gwarancji. Gdybym trenował tydzień czasu i decyzja byłaby jednak na nie, to straciłbym czas. Od razu się nie zgodziłem. Wszystko odbyło się spokojnie - nie było kłótni czy nieporozumień. Z trenerem Probierzem podaliśmy sobie ręce i tyle. Nie mam do nikogo żalu, że tak się stało. Prawdę mówiąc bardzo się cieszę, że nie zostałem w Lechii i gram w Lechu.

Zagracie teraz z Lechią u siebie. Powiem krótko: to wy musicie wygrać.

- Interesują nas tylko i wyłącznie trzy punkty. Chcemy się liczyć w walce o mistrzostwo, a samo gadanie nam nic nie da. W Gdańsku wygraliśmy 4:1, mimo że przegrywaliśmy 0:1. Udało nam się jednak wtedy podnieść. Analizowaliśmy całą drużynę - wiemy, kto gdzie może zagrać, jak będą wykonywać stałe fragmenty gry. Lechia na pewno się przed nami nie położy.

W Lechii miałem być testowany przez tydzień. Odmówiłem. Prawdę mówiąc bardzo się cieszę, że nie zostałem w Lechii i gram w Lechu - przyznał Gostomski

Właściwie jednego możemy być pewni - nie zabraknie wam sytuacji, ale różnie może być z waszą skutecznością.

- Pracujemy nad tym na treningach. Gramy naprawdę fajnie, ofensywnie i dobrze się to oglądamy. Chodzi tylko o kwestię wykończenia, finalizacji akcji. Czasami uda nam się wygrać 4:0, innym razem remisujemy 1:1.

Wspominasz o Robaku, a co sądzisz o Tuszyńskim?

- Tuszyński obudził się po zimie. Fajnie dla niego, że zaczął z grubej rury, ale mam nadzieję, że w Poznaniu nie uda mu się strzelić gola. Nie będziemy chcieli dopuścić, aby Lechia miała jakiekolwiek sytuacji.

Twoim zdaniem Lechia jest mocniejsza niż jesienią?

- Lechia jest mocniejsza niż jesienią, bo dokonała kilku transferów. Wydaje się też, że gra bardziej ofensywnie i jest skuteczniejsza niż wcześniej. Wcześniej Lechia potrafiła sobie stworzyć sytuacje, ale ich nie wykorzystywała. Teraz jest nieco inaczej, bo wiele z tych, które mają, zamieniają na bramki.

Na waszą korzyść przemawia fakt, że od momentu powrotu do ekstraklasy, Lechia nie wygrała jeszcze w Poznaniu.

- Każdy mecz jest jednak inny. Lechia nie wygrała w Poznaniu, ale trener Probierz i cały zespół ma w tej sytuacji dodatkową motywację. Dla nas z kolei to motywacja do tego, aby to się nie zmieniło.

Szkoda tylko, że oba zespoły nie mogą zagrać w najsilniejszych składach. U was zabraknie chociażby Kownackiego.

- Zgadza się. Do drużyny wprowadził się Kownacki, który dodał jakości. Mamy sporo zdolnych i młodych chłopaków, ostatnio zagrał chociażby Formella. Mamy obecnie problemy, ale nie ma już w zespole poważnych urazów. Mamy mocną osiemnastkę, a Lechia musi się martwić o siebie.

Mecz z Lechią to próba generalna przed starciem z Legią?

- Nie myślimy jeszcze o Legii. Na razie liczy się dla nas tylko Lechia. Nie traktujemy tego spotkania jako próby generalnej przed meczem w Warszawie. Najistotniejsze spotkania będą już po podziale. Niemniej jednak staramy się uzbierać jak najwięcej punktów, żeby strata do Legii była jak najmniejsza. Do meczu w Warszawie mamy jeszcze tydzień czasu, ale nie ukrywam, że fajnie byłoby wygrać w stolicy. Dla nas byłoby to cenne zwycięstwo, dla kibiców jeszcze cenniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki