Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Surma: Nie muszę Lechii Gdańsk niczego udowadniać

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Z Łukaszem Surmą, byłym kapitanem Lechii Gdańsk, obecnie piłkarzem Ruchu Chorzów rozmawia Paweł Stankiewicz

Różne miałeś opcje po odejściu z Lechii, ale przede wszystkim chciałeś zostać w ekstraklasie?

- Cieszę się bardzo, bo chciałem jeszcze pograć w ekstraklasie. Jakbym nie miał takiej propozycji, to różne myśli przychodziły do głowy. Nawet taka, żeby przejść na drugą stronę i już zająć się trenerką. Jak pojawiła się oferta z Ruchu, to długo się nad nią nie zastanawiałem. Wcześniej miałem dwie konkretne oferty z I ligi i jedną z drugiej. Nie do końca byłem pewien, że chcę z nich skorzystać. Rozmawiałem z żoną i jeśli bym nie przyjął żadnej z nich i Ruch by mnie nie chciał, to pewnie bym już skończył karierę piłkarską.

A tak dalej możesz bić rekordy w liczbie rozegranych meczów w ekstraklasie?

- To raz. A po drugie mogę dalej się poświęcać grze w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.

Wszyscy mówią, że Ruch będzie walczył o utrzymanie.

- Jak patrzę na ten zespół to widzę sinusoidę. Raz walczy niemalże o mistrzostwo Polski, a potem o utrzymanie. Ciągle w kratkę. Z tego sezonu wicemistrzowskiego jest kilku zawodników i w tym widzę szansę, że sezon nie będzie zły. Mecz z Lechem pokazał, że Ruch umie grać w piłkę.

W pierwszym meczu nie pojawiłeś się na boisku. Jesteś rozczarowany?

- Nie jestem w sosie, jak nie gram. To się tyczy większości ambitnych zawodników. Uważam, że trener Zieliński nie miał czego zmieniać, bo Malinowski i Babiarz grali bardzo dobrze, a "Malina" strzelił wyrównującą bramkę. Decyzję trenera zaakceptowałem, a przed nami wiele treningów i meczów, abym udowodnił swoją przydatność. Dopiero 6 lipca zacząłem treningi i brałem pod uwagę, że w pierwszych meczach mam marne szanse. Wierzę jednak, że w końcu wywalczę sobie miejsce w składzie Ruchu.

Przeciwko Lechii chciałbyś jednak zagrać?

- Jestem zawodnikiem, który lepiej gra od początku, niż wchodząc z ławki. Nie jestem typem zmiennika. Prawdopodobnie trener nic jednak nie zmieni przed meczem z Lechią, więc muszę się uzbroić w cierpliwość.

Mecz z biało-zielonymi spowodowałby u Ciebie większą mobilizację?

- Jest zawsze coś takiego, że człowiek chce się pokazać na tle kolegów z poprzedniego klubu. Ja jednak nie mam nikomu za złe, że się rozstałem z Lechią i nie mam nic do udowodnienia. Nie będzie żadnej złości, to nie wchodzi w rachubę.

Jak podobała Ci się Lechia w meczu z Podbeskidziem?

- Mecz był podobny do spotkania Ruch - Lech. Nie zagraliśmy w pierwszej połowie tak, jak potrafimy, ale w drugiej to Lech nie mógł wyjść ze swojej połowy. Lechia też dopiero w drugiej połowie zdominowała rywala i wtedy zagrała dobre zawody.

Widziałeś inną jakość w grze zespołu?

- Uważam, że Lechia taką tożsamość miała za trenera Kafarskiego. Styl zespołu był rozpoznawalny. U trenera Kaczmarka zespół opierał się na indywidualnościach i dlatego grał w kratkę. Trener Probierz będzie chciał wypracować własny styl. Na to potrzeba czasu i trudno tego oczekiwać po jednym meczu. Styl jest ważny, bo wtedy marka Lechii będzie rozpoznawalna. Za trenera Kafarskiego to było przyjemne dla oka, jak grała Lechia, a niektóre zespoły nie potrafiły się przed tym obronić. Byliśmy w środku tabeli, ale na ustach całej Polski. Teraz można było zobaczyć jakość w grze Japończyka, który miał kilka świetnych zagrań.

Daisuke Matsui może być gwiazdą ligi?

Umiejętności techniczne ma wielkie. Przy takiej liczbie meczów, przy szybkim tempie w naszej lidze, to musi fizycznie prezentować się lepiej. Umiejętności, które pokazał, to wysoka klasa i przy właściwym przygotowaniu może być gwiazdą.

Trochę serca i zdrowia w Lechii zostawiłeś. Nie jest Ci przykro, że nie zostałeś oficjalnie pożegnany przez klub w Gdańsku?

- Może jeszcze będzie taka okazja. Zarząd czekał do ostatniej chwili, bo nie wiedział czy po zmianie trenera zostanę w Lechii. Gdyby wiedzieli wcześniej, to pewnie zrobiliby mi pożegnanie. Nie mam pretensji. Mogę tylko żałować, że wcześniej nie było tej informacji, że w Gdańsku nie zostanę. Na 20 lipca miałem propozycję z Lechii, aby przyjechać na mecz z Barceloną. Czy przyjadę we wtorek? Zostawiam to w rękach działaczy z Gdańska. Bez względu na wszystko Lechia będzie w moim sercu, spędziłem w klubie wspaniałe 4,5 roku i chciałbym podziękować kolegom z drużyny, działaczom, kibicom i dziennikarzom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki