Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Smolarow, dyrektor do spraw sportu w Lechii Gdańsk: Drużyna potrzebowała diametralnej zmiany. Reanimacja dała krótki efekt

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Łukasz Smolarow, dyrektor do spraw sportu w Lechii Gdańsk
Łukasz Smolarow, dyrektor do spraw sportu w Lechii Gdańsk Jakub Steinborn
Z Łukaszem Smolarowem, dyrektorem do spraw sportu w Lechii Gdańsk, rozmawialiśmy między innymi o zmianie trenera, kandydatach i niespodziewanym zatrudnieniu Davida Badii. Dyrektor sportowy w klubie z Gdańska wypowiedział się także na tematy transferowe, kontraktowe oraz o swojej przyszłości, ale też biało-zielonych.

David Badia to dobry trener tylko nie ma wyników?

Ja bym tak nie powiedział. Patrzę na sprawę szeroko, a trener znajduje się w różnych sytuacjach. David Badia pracował w różnych ligach, z wieloma dobrymi trenerami, i osiągał również dobre wyniki. Lechia teraz też znalazła się w określonej sytuacji i potrzebuje świeżego spojrzenia, a mówiąc dobitniej: potrzebuje diametralnej zmiany. Nikt się nie łudził, że zmiana kosmetyczna, kontynuacja dotychczasowego podejścia, może nam dać efekty na boisku, których dzisiaj wszyscy potrzebujemy.

Skąd w ogóle pomysł na zatrudnienie trenera kompletnie nieznanego w sytuacji kryzysowej?

Biorąc pod uwagę naszą pozycję, każda decyzja albo jej brak jest obarczona ryzykiem. Oczekując zupełnie innych efektów, musieliśmy podjąć ryzyko takiej zmiany. To wszystko wiąże się z diagnozą aktualnej sytuacji. Poszliśmy w nowe spojrzenie. Postawiliśmy na mocną zmianę, bo wzięliśmy cały nowy sztab. Nie chcieliśmy kontynuować tego, co było, tylko nowego otwarcia.

Mówił Pan o młodym i doświadczonym trenerze z Polski, o trenerach zagranicznych. Inni kandydaci odmówili?

W toku prowadzenia rozmów klarowało się to, czego chcemy. Jeśli to byłby trener z Polski albo będący blisko Lechii, to już nie byłoby efektu pobudzenia. Wielu zawodników gra już w Lechii długo, poruszaliśmy się wśród podobnych rozwiązań. Potrzebowali na pewno zdecydowanego pobudzenia, walki od nowa o udowodnienie swojej wartości na boisku. Stanęło na tym, że zdecydowaliśmy się na spojrzenie zagraniczne.

Lechia wchodzi w decydującą fazę gry o utrzymanie, a do końca sezonu zostały dwa miesiące. Nie obawia się Pan, że nowy trener w polskiej lidze zanim pozna zespół i Ekstraklasę, to może obudzić się w pierwszej lidze?

To jest znowu kwestia jakiegoś wyboru. Ten element nie był kluczowy, bo w naszej sytuacji nie chcieliśmy jej zmieniać małymi krokami. W Lechii są osoby, w tym asystenci, które dobrze znają ligę. Ja też ją znam, ale nie chciałbym niektórych rzeczy sugerować trenerowi, żeby nie zaburzać jego świeżego spojrzenia na drużynę czy ligę. Zależy mi na tym, żeby trener miał swoje zdanie i zobaczył to może z innej strony. Oczekujemy od trenera innego spojrzenia na zespół czy ustawienie.

Zna Pan dobrze Piotra Stokowca, razem ratowaliście Ekstraklasę w Gdańsku. Nie chciał Pan go znowu w Lechii?

Takie spekulacje są naturalne i rozumiem je. Pewnie powrót Piotra Stokowca będzie jeszcze tematem medialnym w przyszłych latach. Jak pokazuje choćby jego historia w Zagłębiu Lubin, powroty są możliwe. Obecna sytuacja faktycznie jest podobna do tej, gdy Piotr Stokowiec przychodził do Lechii. Myślę jednak, że teraz sytuacja wymagała innego rozwiązania.

Kiedy tak naprawdę stało się jasne, że pożegnacie się z Marcinem Kaczmarkiem?

Posłużę się przykładem piłkarzy, że nawet jeśli w danym momencie nie potrzebujemy nikogo na daną pozycję, to nie znaczy, że nie myślimy trzy kroki do przodu. I, że jak nie będziemy zainteresowani w czerwcu, to może sytuacja zmienić się w grudniu. Na ten temat wtedy myśli się 10 minut dziennie, a nie osiem godzin, ale mimo wszystko takie analizy i badanie rynku trenerskiego czy piłkarskiego prowadzone są stale. Po przegranym meczu z Lechem poszliśmy w inną stronę. Była próba reanimacji, ostatecznie bez podejmowania zdecydowanych ruchów w drużynie. Bazowaliśmy na tym, co mieliśmy do dyspozycji. Na chwilę się udało i wygraliśmy z Miedzią, ale potem po meczu z Wartą nastąpił powrót do punktu wyjścia.

Faktycznie był Pan zainteresowany stanowiskiem trenera Lechii po Kaczmarku?

Na pierwszej konferencji po powrocie do Lechii w nowej roli nie zaprzeczyłem, że jeszcze będę trenerem i nadal nie zaprzeczam. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, że mógłbym to zrobić dwa miesiące po przyjściu do pracy, w której zdecydowałem się na wykonanie innego zadania, to byłoby nieetyczne. Tamta zmiana była tylko i wyłącznie pomysłem dziennikarzy i kibiców. Nie było żadnych rozmów na ten temat. Zdecydowałem się w tym momencie swojej pracy w piłce na inny krok zawodowy, ale zakładam, że jeszcze w przyszłości wrócę na ławkę.

Myśli Pan, że cały problem tkwił w trenerze i ta zmiana sprawi, że teraz będzie już tylko fantastycznie?

Absolutnie nie. Próbowaliśmy ratować sytuację, ale teraz przyszedł czas na taki ruch. Zaznaczę, że zmieniliśmy łącznie pięć osób w sztabie szkoleniowym. Po pierwsze dlatego, że trener nie ponosi odpowiedzialności za wyniki jednoosobowo, po drugie dlatego, że zależało nam na zdecydowanej zmianie. Wcześniej przez trzy dni prowadziliśmy rozmowy, „psychoterapię” i to się naprawdę odbywało. Daliśmy sobie szansę. Pamiętajmy jednak, że na koniec to zawodnicy są na boisku, oni grają i to od nich najwięcej zależy. 

Jak bardzo Lechia pokutuje dziś za przespane dwa okna transferowe w tym sezonie?

Nie da się ukryć, że każda drużyna potrzebuje dopływu świeżej krwi. Ten dopływ był w obu okienkach, ale nie tak duży. Uczciwie mówiłem na pierwszej konferencji, jak wyglądało kilka sytuacji, w których transfery nie doszły do skutku. Wzięliśmy dwóch zawodników, którzy dziś są w pierwszym składzie i mają wpływ na grę drużyny. Ktoś powie, że dwóch na jedenastu to niezbyt dużo, ale jakiś dopływ jednak był. We wcześniejszym oknie doszedł Joeri de Kamps i tutaj nastąpił nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że doznał kontuzji. To piłkarz, który na pewno ma bardzo duży potencjał, ale na razie nie został w pełni wykorzystany. Jak wcześniej pracowałem w Lechii, to ruchy były bardziej konkretne, ale też decyzje były podejmowane w bardziej burzliwy sposób - dochodziło do nagłego żegnania się z zawodnikami i różne były też konsekwencje.

Rafał Pietrzak, Marco Terrazzino, Kristers Tobers – ci zawodnicy pozostają bez kontraktów. To dobra sytuacja z punktu widzenia, że zawodnicy nie znają przyszłości, a walczą o utrzymanie dla Lechii?

Czasami to jest dobra sytuacja, w której zawodnik bezpośrednio na boisku walczy o swoją przyszłość. Nie ma wtedy komfortu ani uśpienia. A my jesteśmy właśnie w takiej sytuacji, że potrzeba pełnej mobilizacji i zaangażowania. Konkretne rozmowy z Rafałem były prowadzone wcześniej, ale teraz nasza sytuacja nie jest stabilna, więc zostały odłożone w czasie. Gdybyśmy zaczęli od trzech zwycięstw, to mielibyśmy więcej spokoju i wrócilibyśmy szybciej do tematu.

Jest też Łukasz Zwoliński. Usiądziecie do rozmów czy wyszliście z założenia, że Lechii nie będzie stać na zaproponowanie mu poważnego kontraktu?

Nie chcę opowiadać w szczegółach, ale jesteśmy w kontakcie z menadżerem zawodnika.

Jest w Lechii wariant B? Drużyna spada z PKO Ekstraklasy i co dalej?

Teraz skupiamy się na zmianie bieżącej sytuacji. Wciąż walczymy o utrzymanie i to jest nasz główny cel. Najbliższy czas da odpowiedzi na wiele pytań. Zmiana trenera łącznie z dużą częścią całego sztabu jest tak mocnym impulsem, że może zaskoczyć i zadziałać we właściwym kierunku.

Nie ma Pan zatem zadania przygotowania planu transferowego w obu wariantach?

Nie. 

Tak, czy inaczej, latem będzie solidna przebudowa zespołu?

Myślę, że tak właśnie się stanie. Obecna sytuacja pokazuje nam, że większy dopływ świeżości do drużyny jest potrzebny. Teraz trener pracuje z tym składem i walczy o utrzymanie zespołu w PKO Ekstraklasie, a na podsumowanie i wyciąganie wniosków czas przyjdzie latem.

Coraz częściej mówi się, że w przypadku degradacji Lechia w ogóle może nie przystąpić do rozgrywek Fortuny I ligi. To możliwe?

Nie jestem w stanie skomentować tego w żaden sposób.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki