Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Smolarow, drugi trener Lechii Gdańsk: Kulturowa podróż za piłką [rozmowa]

Adam Mauks
Łukasz Smolarow
Łukasz Smolarow Fot. Karolina Misztal
Rozmowa z Łukaszem Smolarowem, asystentem trenera Piotra Stokowca, o studiach, filmach, podróżach i pracy trenera.

Skończył pan kulturoznawstwo na UW i powiedział kiedyś, że to kierunek, który nauczył pana szukać, dociekać, podróżować, oglądać świat. Czy to tak bardzo różni się, od tego, czego potrzebują trenerzy? To coś w rodzaju życiowego motto?

CZYTAJ TAKŻE: Piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk ZDJĘCIA

To jest fragment wywiadu, którego kiedyś udzieliłem. W pracy trenera warto jest mieć szersze horyzonty, niż tylko te sportowe. Cenne są różne perspektywy patrzenia na świat, a z szerokiego spektrum trzeba się też nauczyć selekcjonować informacje. Kulturoznawstwo łączyło się ze zmiennością perspektyw, to było dla mnie bardzo ważne. Podróżowanie może być bodźcem dla trenera również pod kątem wzbogacenia warsztatu trenerskiego. Lubię przyglądać się np., jak jest zorganizowane miasto, czy łatwo się po nim przemieszczać. Spostrzeżenia można wdrażać choćby do organizacji treningu piłkarskiego, aby był logiczny, przejrzysty. To także kwestia komunikacji między trenerem a zawodnikiem. Uczy, co można poprawić, by wiedzieć chociażby, że zawodnik zrozumiał przekaz podczas odprawy. Pod kątem organizacji bardzo lubię Japonię. Nigdy się tam nie zgubiłem.

Grał Pan w piłkę nożną i studiował. Udawało się to jakoś godzić?

Grę w Polonii Warszawa i studia godziłem przez rok. Ciężko było, bo to logistyczna układanka. Trzeba było się szybko przemieszczać, więc korzystałem z tego, że Warszawa jest dobrze skomunikowana. Uniwersytet Warszawski jest dość blisko stadionu Polonii. Ale na dłuższą metę to jest jednak trudne, trzeba wybierać. Uznałem, że na wysokim poziomie dwóch rzeczy nie da się robić dobrze.

Wiem, że często pan podróżuje. Gdzie warto pojechać, by poszerzyć swoje horyzonty?

Po sobie widzę, że na różnych etapach życia fascynowały mnie różne miejsca. Te zmienności są tak naprawdę stałą. To, co mnie interesowało w wieku 20 lat, mniej interesowało mnie pięć lat później, a już zupełnie inny obszar był mi bliski w wieku lat 30. Myślę, że to kwestia indywidualna każdego z nas. Ale podróżować bez wątpienia warto.

Zna pan język hiszpański. Czy to był jeden z powodów pana wyboru kierunku poszerzania wiedzy i trenerskiego stażu w Villarreal?

Od kiedy piłka hiszpańska weszła na szczyt, a równocześnie do Polski zaczęli przyjeżdżać trenerzy i zawodnicy z Hiszpanii, postanowiłem, że coś z tym faktem trzeba zrobić i się podszkolić. Kilka dni temu wymieniałem uwagi z jednym z trenerów, który przesłał mi materiały w języku hiszpańskim. Skończyliśmy naszą rozmowę puentą, że hiszpański to język futbolu. Wiedza hiszpańskich trenerów jest bardzo duża. Myślę, że gdybym posługiwał się tam językiem angielskim, skorzystałbym z tego w mniejszym stopniu.

CZYTAJ TAKŻE: Piękne sportsmenki z Pomorza [ZDJĘCIA]

Co dają panu staże trenerskie?

Staram się, by były one wpisane na stałe do mojej pracy. Jeśli się udaje to pogodzić z kalendarzem rozgrywek, to każdego roku gdzieś jadę, by podpatrywać. Analogia do moich studiów jest wyraźna. Wyjeżdżając mogę zobaczyć coś nowego. Inny sposób myślenia, inny sposób komunikacji. Mogę popatrzeć, jak zachowują się w konkretnych sytuacjach trenerzy, jak przygotowują trening. Poza tym jest to element podróżowania za piłką. Siedzenie na różnych stadionach, czy ośrodkach treningowych, oglądanie meczów to zwyczajnie przyjemność. A jeśli mam okazję zamienić kilka zdań z dobrym trenerem, zobaczyć treningi profesjonalnych drużyn, to robi się z tego świetna przygoda.

Wiem, że interesuje się pan filmami o tematyce sportowej. Czytałem też pana publikacje w „Dwutygodniku” o "Strategii mistrza" i "Optymistkach". One też wzbogacają warsztat trenerski?

Staram się, by tak było. Lubię śledzić tematykę sportową w kinie. Przyglądam się, jak sport jest pokazywany na ekranie. Także podczas obecnej przerwy napisałem tekst o serialu "The English Game", który ciekawie pokazuje początki zorganizowanych rozgrywek piłkarskich w XIX wieku. Jest to jakaś odskocznia, sposób na chwilę oderwania się i skoncentrowania. Można to także potraktować jako źródło wiedzy.

Ta wiedza ma przełożenie na codzienną pracę trenerską?

To zależy. Jest na przykład świetny dokument na Netflixie "Bobby Robson. Więcej niż trener" o słynnym angielskim szkoleniowcu. Film pokazuje pracę trenera i tu widać przełożenie 1 do 1. Jest niezwykle inspirujący. Robson pracował w wielu krajach i wszędzie musiał się potrafić odnaleźć. Emanował pozytywną energią i nastawieniem.

W grudniu 2011 roku napisał pan analizę funkcjonowania w przestrzeni publicznej boisk typu Orlik. Czy pana zdaniem to się zmieniło po prawie 10 latach?

Nie wiem, czy dziś powinienem się w tej sprawie wypowiadać. Jednak przez ostatnie 8 lat skupiam się na pracy w ekstraklasie i nie monitoruję tego tematu. Wówczas, przed Euro 2012, rzeczywiście nie bardzo był pomysł na wykorzystanie tych Orlików. Animatorzy nie mieli pomysłu, jak działać, brakowało podstawowego sprzętu. Myślę, że chwilę później nastąpił też zawód, że ta przestrzeń nie zastąpi boisk do treningu profesjonalnego.

Nie uciekniemy od tematu epidemii. Co się pana zdaniem zmieni w piłce po tych doświadczeniach? Czy w ogóle coś się zmieni?

Słysząc te pytania trochę się uśmiecham, bo one padają co chwila. Każdy ma mieć zdanie "co się zmieni po pandemii"... Oczywiście, że chciałbym, by piłka zmieniła się na lepsze, ale myślę, że się nie zmieni. Dużo się w tym kontekście mówi o Premier League, że pieniądze są tam tak wielkie, że to jest oderwane od normalnego życia i zaszło to za daleko. Mam nadzieję, że nie czeka nas zbyt długi kryzys ekonomiczny i nie myślę tu tylko o piłce, bo ona wtedy schodzi na dalszy plan, ale o szerokich społecznych konsekwencjach.

Kończąc zapytam o trenera Piotra Stokowca. Współpracujecie już w czwartym kolejnym klubie. Czego trener Stokowiec wymaga od pana? W czym tkwi sekret dobrej współpracy?

Bardzo dobrze się rozumiemy, co wcale nie jest takie proste. Jesteśmy zgrani. Pracujemy w szybkim tempie, nie ma wiele czasu na wątpliwości i dlatego podstawą jest dobra komunikacja, zrozumienie i zaufanie.

Co się musi stać, by zaczął pan pracować samodzielnie?

Mam już licencję UEFA Pro, na razie czuję, że jestem w dobrym miejscu, cały czas się rozwijamy jako sztab, coś wspólnie osiągamy. Staram się w siebie inwestować i cieszyć się tym. Zobaczymy, kiedy będę mógł to wykorzystać. To raczej kwestia bycia gotowym, pewnej dojrzałości, niż tego, że ja sobie określę, co będę robił za 3 lata. Najważniejsze by być dobrym trenerem.

Nie ma pan wątpliwości co do wyboru zawodu?

Żadnych.

UEFA podała wytyczne krajowym federacjom
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Łukasz Smolarow, drugi trener Lechii Gdańsk: Kulturowa podróż za piłką [rozmowa] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki