Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Domagała może stracić stypendium! Polska sztafeta oszukana w Szwecji?!

Łukasz Żaguń
Łukasz Domagała (drugi z lewej) i jego koledzy ze sztafety przed dyskwalifikacją
Łukasz Domagała (drugi z lewej) i jego koledzy ze sztafety przed dyskwalifikacją
Niedziela, godz. 18.45 - w Goeteborgu rozgrywana jest ostatnia konkurencja halowych mistrzostw Europy - sztafeta mężczyzn 4x400 m. Bieg od pierwszych metrów do samego końca dostarczył wielu emocji, zwłaszcza polskim kibicom, którzy trzymali kciuki za biało-czerwonych. Ostatecznie nasi reprezentanci zameldowali się na mecie na trzecim miejscu. To miało być świetne podsumowanie mistrzostw. Miało…

Polacy w składzie: Michał Pietrzak, Rafał Omelko, Łukasz Domagała i Grzegorz Sobiński początkowo świętowali swój brązowy sukces. Chwilę później okazało się jeszcze, że zdyskwalifikowani zostali Brytyjczycy, a to znaczyło, że mamy srebro. Niestety, radość biało-czerwonych nie trwała długo. Sędziowie po proteście Czechów dopatrzyli się bowiem incydentów na torze z udziałem naszej sztafety, po czym zdyskwalifikowali Polaków, a na pierwsze miejsce przywrócili Brytyjczyków. Na twarzach naszych zawodników pojawił się smutek i rozczarowanie.

Podopieczni Józefa Lisowskiego walczyli w tym biegu bardzo ambitnie. Dla większości z nich brąz na HME mógł być życiowym sukcesem, a tymczasem występ w Goeteborgu stał się nieprzyjemnym epizodem. Polacy znaleźli się w samym centrum wielkiego zamieszanie, które trwało ponad godzinę.

- Komisja obejrzała dokładnie rywalizację od startu do mety z siedmiu kamer umieszczonych wokół 200-metrowej bieżni i dopatrzyła się dwóch niezgodnych z przepisami incydentów ze strony naszych zawodników wobec Belga oraz Brytyjczyka. Tym samym Wielka Brytania, pierwotnie zdyskwalifikowana, otrzymała złoty medal - powiedział PAP sędzia IAAF Janusz Rozum.

Mocno zawiedziony obrotem wydarzeń w Szwecji mógł być zwłaszcza Łukasz Domagała z AZS AWFiS Gdańsk, który jest specjalistą na dystansie 400 metrów. Jak dotychczas jego największym sukcesem były medale zdobywane na krajowym podwórku. Tym bardziej krążek wywalczony w Goeteborgu mógł stać się świetnym bodźcem do dalszej pracy.

- Łukasz może teraz stracić stypendium, choć będziemy w tej sprawie interweniować. Ten chłopak naprawdę dobrze rokuje. Jestem spokojny o rozwój jego kariery - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Grzegorz Skoczko, kierownik sekcji LA w AZS AWFiS Gdańsk.

Warto jednak przeanalizować inny, równie ważny aspekt. Czy decyzja komisji sędziowskiej, która rzuciła na polską sztafetę wyrok, była rzeczywiście słuszna?

- Moim zdaniem, ta decyzja jest nieadekwatna do tego, co wydarzyło się na bieżni. Brytyjczyk jako pierwszy wykonał ruch ręką w stronę naszego zawodnika, który instynktownie odpowiedział. Nie ma tu mowy o jakimś nieprzepisowym zagraniu z polskiej strony. To była czysto sportowa męska walka - mówi stanowczo Skoczko.

Co więcej, kierownik sekcji LA w AZS AWFiS Gdańsk nie ma wątpliwości, że Polacy zostali tego dnia zwyczajnie oszukani. - Ja bym powiedział, że o ostatecznym rezultacie zadecydowały układy. To była wręcz polityczna decyzja. Podejrzewam, że gdyby na stadionie była obecna Irena Szewińska z MKOl-u, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Zostaliśmy skrzywdzeni - nie kryje Skoczko.

Czy rzeczywiście Polacy mają prawo czuć się skrzywdzeni? Mimo wszystko wydaje się, że błędy biało-czerwonych na bieżni w Goeteborgu nie były na tyle rażące, by pozbawiać naszą sztafetę medalu. Tam toczyła się przecież męska walka…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki