Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludwik Wiśniewski OP: "Jeśli będziemy krzyczeć, możemy dotrzeć do śpiących ludzi"

Barbara Szczepuła
Ludwik Wiśniewski OP w Europejskim Centrum Solidarności
Ludwik Wiśniewski OP w Europejskim Centrum Solidarności Przemysław Swiderski
Gdy ludzie stykają się ze złem, zaczynają się budzić do dobra - mówi ojciec Ludwik Wiśniewski OP.

Skąd się bierze nienawiść? Unde malum? - pyta Różewicz i odpowiada: z człowieka, zawsze z człowieka i tylko z człowieka…

Trzeba by przeanalizować, jak w człowieku narasta samotność, opuszczenie, poczucie krzywdy, rozpacz… Nienawiść może być brakiem miłości. To jad, który wnika w człowieka, a gdy napotka odpowiedni klimat, gdy człowiek jest rozżalony i zniechęcony, wtedy jest podatny na ten jad, pozwala by w nim pęczniał, wzbierał...

I może dojść do nieszczęścia.

Tak, nienawiść może zabić. Ale zabija nie tylko tego, którego atakuje morderca, ale i tego, kto podnosi rękę z nożem. Nienawiść zabija nienawistnika moralnie. To straszna, niszcząca człowieka zaraza. W 1970 roku, gdy byłem młodym księdzem, mieszkałem i pracowałem w Gdańsku. Chodziłem po mieście i wydawało mi się, że widziałem w oczach ludzi nienawiść. Powiedziałem sobie wtedy: Jeśli warto po coś żyć, o coś się starać i nad czymś pracować, to nad tym, by chronić ludzi od nienawiści. Przeżycie Grudnia ’70 w Gdańsku ustawiło mi hierarchię wartości.

„Nieszczęście tkwi w tym, że myślimy kategoriami „swój-wróg”. Tak myśleliśmy w okresie okupacji i w czasie rządów komunistycznych i tę kalkę przenieśliśmy na czasy wolności. Kto inaczej myśli, jest naszym wrogiem, kto inaczej myśli niż moja formacja - partia, to przecież nie może niczego dobrego zrobić. Zohydzić inaczej myślących, zburzyć to, co oni zbudowali - bo przecież oni nie budowali, tylko rozkradali - i budować lepszy, wspaniały świat… I uwiecznić swoje dzieła… Stawiać pomniki swoim i budować po swojemu” - pisze ojciec w swojej nowej, interesującej książce: „Trzeba krzyczeć. W obronie deptanych wartości”. (Ojciec Ludwik Wiśniewski OP rozmawia z Anną Bimer. Dom Wydawniczy Rebis)

Nienawiść była między ludźmi i będzie. Chodzi o to, by starać się ograniczyć jej zasięg…

Jak?

Nie udomowić jej. Nie mówić, że ma prawo istnieć, że trzeba nienawidzić wrogów, niszczyć ich, bo tylko tak da się zbudować lepszy świat…

Polska podzieliła się na dwa plemiona, które się nienawidzą. A miało być przecież tak pięknie, tak dobrze. Zagląda Ojciec do internetu?

Zaglądam, choć nie za często.

Znowu zacytuję Różewicza: żadne stworzenie poza człowiekiem/ nie posługuje się słowem/ które może być narzędziem/ zbrodni/ słowem które kłamie/ kaleczy zaraża.

Nie wiem, czy zawsze mamy do czynienia z nienawiścią, często z głupotą, niekiedy z popisywaniem się, naśladowaniem kogoś… Ten cały hejt internetowy to zjawisko złożone.

Rok temu zginął prezydent Paweł Adamowicz. Przed śmiercią był przez czas dłuższy celem hejterskiej agresji. Podczas jego pogrzebu ojciec wołał: „Trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych”. Minął rok i co? Zmieniliśmy się? My, tu w Gdańsku? Teraz nienawiść wycelowana jest głównie w kobiety: Magdalenę Adamowicz i Aleksandrę Dulkiewicz, prezydenta Gdańska.

Od wielu miesięcy ciągle mnie ludzie pytają, czy śmierć prezydenta Gdańska nas zmieni, czy staniemy się lepsi? Jeśli ktoś czeka, że natychmiast staniemy się lepsi, to jest naiwny.

Był czas na przemyślenie.

A popatrzmy, jak to jest w życiu prywatnym. Mamy jakieś słabości i nawet jeśli chcemy z nimi walczyć, to nie jest to proces łatwy ani szybki. Trwa miesiące, a nawet lata. I nie zawsze się udaje. W społeczeństwie podobnie. Ważne jest natomiast to, by w odpowiednim momencie padły właściwe słowa, właściwa ocena. I w moim przekonaniu w ciągu tego roku coś się zmieniło. Myślę, że coraz mniej jest ludzi w Polsce, którzy usprawiedliwiają nienawiść w życiu społecznym. Zauważyli, że powinna być jakaś granica w okazywaniu przeciwnikowi politycznemu pogardy, w lżeniu go. To już jest coś.

Mówił ojciec podczas niedzielnej mszy świętej, że chrześcijanin musi przebaczać. Nie jestem chyba dobrą chrześcijanką, bo nie mogę przebaczyć mordercy prezydenta Adamowicza.

Dopóki się nie przebaczy, nienawiść będzie w nas siedziała i nas niszczyła.

A gdzie sprawiedliwość? Jest zbrodnia, musi być kara.

Zbrodniarz musi oczywiście zostać sprawiedliwie osądzony i ukarany. A my ciągle musimy pracować nad sobą i walczyć z nienawiścią. Okropne było to, że zobojętnieliśmy na pogardę i nienawiść. Mówiono: trudno, taki jest język polityki, a obrzucanie innych błotem mieści się w tym języku.

Dalej niektórzy tak mówią.

Ale już wiemy, że tak nie należy ani mówić, ani czynić. I trzeba samemu czynić dobro. Jeśli bezpośrednio stykamy się z hejtem, należy go potępić. Zareagować.

Także wtedy gdy jakiś ksiądz mówi głupstwa?

Oczywiście. Należy mu zwrócić uwagę. Uwłaczania innym ludziom nie wolno zostawiać bez reakcji. Nawet - a może przede wszystkim - jeśli robi to ksiądz, gdy złe słowa padają z ust duchownego. Przeżywamy w Kościele polskim głęboki kryzys, ludzie odchodzą, a ja im mówię: Nie spieszcie się, bo Kościół przynosi nam Chrystusa, także wtedy, gdy ludzie Kościoła grzeszą.

Muszę zapytać o tak potępiany przez papieża Franciszka klerykalizm.

Franciszek uważa, że klerykalizm jest wielkim złem, a moim zdaniem polskiemu Kościołowi zagraża w sposób szczególny, bo w Polsce jest to klerykalizm do kwadratu.

Świeccy katolicy piszą do biskupów listy, protestują - jak w Gdańsku - przed kurią i nawet nie otrzymują odpowiedzi.

Świeccy zaczynają dopiero uczyć się tego, że są Kościołem. Że Kościół to nie tylko biskupi i księża. Wierni mają prawo wiedzieć, jakie stanowisko w konkretnych sprawach zajmuje ich biskup i domagać się wyjaśnień. Mają prawo oceniać swoich duszpasterzy. Na Zachodzie nie do pomyślenia jest Kościół bez świeckich, a u nas są oni ciągle niedoceniani.

Są chyba gorszym sortem.

No właśnie, ale pozytywne jest to, że ludzie się obudzili. Mówi się i to jest ważne - o kapłaństwie służebnym. Księża, w tym biskupi, mają służyć, nie panować. Wierni mają prawo ich rozliczać z ich działania i ich słów. I pytać, czy to się zgadza z Ewangelią. Normalność polega na tym, że gdy zauważamy zło, próbujemy wypchnąć je z naszego życia.

Rzeczywiście próbujemy?

W ostatnich miesiącach rozmyślam nad frazą świętego Pawła z Listu do Rzymian. Paweł mówi, że tam gdzie rozlało się zło, tam bardziej obficie rozlała się łaska. (Rz.20). Wydaje mi się, że to się sprawdza, Gdy ludzie stykają się ze złem, zaczynają się budzić do dobra. Optymizmem napawa mnie fakt, że coraz więcej ludzi w Polsce odczuwa głód prawdy i dobra. I że te zastępy rosną. To musi wydać dobre owoce. W sobotę był Pochód Tysiąca Tóg. Wzięło w nim udział co najmniej kilkanaście tysięcy osób. To oznacza, że rośnie w narodzie pragnienie ładu, porządku, sprawiedliwości. Uważam, że w niedalekiej przyszłości musi to wydać owoce. Zło się pleni, ale jednocześnie rośnie dobro.

„Trzeba krzyczeć”? - że posłużę się tytułem książki ojca.

Właśnie tak. Dziś nie wystarczy mówić. Jeśli będziemy krzyczeć, możemy dotrzeć do śpiących ludzi. I nie tylko do śpiących, bo gdy ktoś pędzi, a my widzimy, że za chwilę wpadnie w przepaść, też musimy krzyknąć, by go powstrzymać. Taką sytuację mamy dziś w naszym kraju i w naszym Kościele. Moja książka jest takim właśnie krzykiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ludwik Wiśniewski OP: "Jeśli będziemy krzyczeć, możemy dotrzeć do śpiących ludzi" - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki