Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łowca tajemnic stworzył mapę skarbów. Jakie unikaty można znaleźć na Pomorzu?

rozm. Marek Adamkowicz
Joanna Barchetto
Michał Młotek od lat wyjaśnia zagadki historii. Z jego odkryć korzystają naukowcy i muzealnicy.

Polska cały czas szuka złotego pociągu, a Pan w tym czasie opublikował mapę skarbów. To się nazywa trafić we właściwy moment.
Zwykły przypadek. Nad mapą pracowałem wiele miesięcy, w czasie, gdy powstawała „Noc patagonów”, moja druga książka, opowiadająca o życiu współczesnych poszukiwaczy skarbów. Ujrzała ona światło dzienne na dwa miesiące przed tym, jak cała Polska oszalała na punkcie złotego pociągu. Sama mapa wciąż jeszcze powstaje. To, co do tej pory udostępniłem, to jedynie część materiału, który zebrałem i który wciąż opracowuję.

Na mapie można zobaczyć najciekawsze znaleziska sprzed lat.
Mapa tworzona jest w oparciu o doniesienia prasowe sprzed wieku. W archiwalnych numerach polskich gazet wyszukuję informacje o przypadkowych odkryciach skarbów - głównie monet i biżuterii. Lokalizację nanoszę na mapę, a całość opatruję notatką o okolicznościach i miejscu odkrycia. Czasem są to informacje ogólne, jak nazwa miejscowości, czasem bardziej szczegółowe - jak na przykład nazwisko właściciela pola czy działki. Do przypadkowych odkryć, jak się okazuje, najczęściej dochodziło w trakcie prac polowych lub budowlanych. Dla przykładu - według informacji „Gazety Przemyskiej” -w 1913 roku pod Drozdowicami natrafiono na polu na kilka miedzianych kociołków, w których znajdowały się złote, srebrne i miedziane monety z XVI wieku, a także znaczna ilość biżuterii. W tym samym roku w trakcie kopania rowów melioracyjnych koło Zbydniowa odkryto przypadkiem porcelanowe naczynie z monetami wybitymi za rządów Jana Kazimierza i Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Podobne historie miały miejsce we wszystkich regionach kraju. Wyszukałem już ponad 100 takich lokalizacji. O większości z nich historia zapomniała. Same skarby, nawet jeśli trafiały do muzeów, w większości zaginęły w trakcie ostatniej wojny. Wraz z nimi zniknęła cała wiedza na ich temat, którą ja teraz staram się przywrócić.

Wśród odnotowanych przez Pana skarbów są znaleziska z Pomorza. Przytacza Pan wiadomości o odkryciach w Gdańsku, Lichnowach, Pruszczu Gdańskim...
Największą liczbą przypadkowych odkryć mogą poszczycić się Wielkopolska i Małopolska, ale to znaleziska z Pomorza należą, moim zdaniem, do najciekawszych. Warto w tym miejscu wspomnieć chociażby o gospodarzu Sikorze, który w 1911 roku odnalazł w Zelewie pod Wejherowem wielki skarb, składający się z monet złotych i srebrnych z XVI wieku. Monety znajdowały się w dwóch glinianych naczyniach, które przykryto kamieniami. Dwa lata później w Pierwoszynie koło Pucka przy oraniu pola znaleziono monety niemieckie z X i XI wieku. Do wielu przypadkowych odkryć dochodziło też w samym Gdańsku. W 1911 roku znaleziono tam skarb, składający się z prawie 6 tysięcy monet srebrnych i 100 monet złotych, a rok później kilkadziesiąt niezwykle rzadkich talarów holenderskich. Choć na przestrzeni ostatniego wieku odkryto już wiele skarbów, to wierzę, że wiele więcej wciąż czeka jeszcze na swoich odkrywców. Informacje z polskiej mapy skarbów mogą dziś stanowić wskazówkę i podpowiedź, gdzie i jak szukać. Dla wielu osób mogą też stać się punktem wyjścia czy inspiracją do poznania lokalnej historii.

W pracy nad mapą zapewne pomocne były własne doświadczenia. Od lat zajmuje się Pan przecież wyjaśnianiem tajemnic przeszłości.
Archiwalne wydania polskich gazet, po które dziś, dzięki bibliotekom cyfrowym, może sięgnąć każdy, to prawdziwa kopalnia wiedzy. Gdy powstawały „Tajemnice pogranicza”, moja debiutancka książka, którą w dużej części poświęciłem postaci Paula von Hindenburga, to właśnie tam - w przedwojennej prasie - trafiałem na informacje, które prowadziły mnie dalej i ciekawostki, które urozmaicały poszczególne rozdziały. W trakcie prac nad książką trafiałem też na wzmianki o mojej rodzinnej Iławie. W tym kontekście każda, nawet z pozoru najmniej znacząca informacja, była dla mnie ogromnie ważna. Miejskie archiwa zaginęły w 1945 roku, nie zachowały się też roczniki ukazujących się w Iławie przed wojną gazet. Dlatego postanowiłem przeszukać największe polskie biblioteki i archiwa. Na ten cel otrzymałem stypendium marszałka województwa. Przez ponad 6 miesięcy przejrzałem kilkanaście tysięcy numerów polskich gazet, które ukazywały się przed wojną. W ten sposób zebrałem prawie tysiąc różnych tekstów, w których opisywano wydarzenia mające miejsce w Iławie. Ten materiał wciąż czeka na opracowanie. Historia Iławy interesuje mnie szczególnie. Od kilku lat, raz w miesiącu, organizuję bezpłatne wycieczki dla mieszkańców, podczas których, wspólnie z kolegą, opowiadamy o dziejach naszego miasta. Stworzyłem też Internetowe Muzeum Iławy, które dostępne jest pod adresem www.ilawasprzedlat.pl.

Wiem, że Pańską pasją są również poszukiwania z wykrywaczem metali, przy czym, zaznaczmy, jest Pan poszukiwaczem nietypowym, bo trzymającym się obowiązującego prawa.
Poszukiwanie skarbów to pasja, której oddałem się bez reszty. Podobnie jak kilkadziesiąt tysięcy osób w Polsce, które wykonują pożyteczną pracę. Naszym celem jest odkrywanie historii, wypełnianie zabytkami muzealnych gablot i dostarczanie materiału do naukowych rozpraw. Tylko w tym roku, wspólnie z kolegami z Iławskiej Grupy Poszukiwawczej, przekazaliśmy bądź dopiero przekażemy do muzeum w Ostródzie, z którym współpracujemy, wiele interesujących eksponatów. Wśród nich ekstremalnie rzadką siekierkę z epoki brązu, monety z wczesnego średniowiecza czy elementy identyfikacyjne żołnierzy napoleońskich. Swoje amatorskie badania prowadzimy wyłącznie w lasach na terenie dawnej Pomezanii. Poszukiwania poprzedzamy szczegółową analizą map z różnych okresów i dokumentów. Bazujemy na różnego rodzaju opracowaniach, które powinny stanowić punkt wyjścia do prowadzenia amatorskich badań. Jesteśmy też w stałym kontakcie z archeologami i muzealnikami, z którymi na bieżąco konsultujemy swoje działania. W tym wszystkim staramy się działać w zgodzie z nauką, a nie z prawem. Dziś, jeśli chodzi o poszukiwanie skarbów w Polsce, nie wiadomo, kto działa legalnie, a kto nie. Wszystkiemu winny jest fakt, że wciąż, mimo upływu lat, nie wypracowano w Polsce czytelnych reguł współpracy detektorystów ze światem nauki. To dziwi, bo doświadczenia pokazują, że tam, gdzie jest współpraca, wzrasta liczba zgłaszanych znalezisk, a wspólne działania przynoszą efektowne odkrycia.

W „Nocy patagonów”, beletryzowanej opowieści o poszukiwaczach skarbów, pokazuje Pan właśnie, jak detektoryści zderzają się z murem biurokracji. Miewał Pan podobne problemy?
Każdego roku, gdy składam wniosek o pozwolenie na prowadzenie poszukiwań, zadaję sobie pytanie, czy ten cały proces musi być aż tak skomplikowany. Choć kwestię tę reguluje w Polsce ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, problem tkwi w tym, że zapisy ustawy interpretuje się dwojako: jedni twierdzą, że należy mieć pozwolenie na prowadzenie poszukiwań, inni, że potrzebne jest ono jedynie na prowadzenie poszukiwań na obszarze wpisanym do rejestru zabytków. Ja zwyczajnie się zabezpieczam. Już na pierwszy rzut oka widać, że polskie prawo w kontekście amatorskiego poszukiwania skarbów jest niedoprecyzowane. Ale tylko eksploratorzy twierdzą, że wymaga zmian i urealnienia. Archeolodzy i muzealnicy w większości udają, że nie ma problemu, oskarżając jednocześnie poszukiwaczy o niszczenie dziedzictwa. Przez „Noc patagonów” chciałem pokazać, jak bardzo ta opinia jest krzywdząca, szczególnie dla tych poszukiwaczy, którzy każdego dnia poświęcają swój czas, by odkrywać historię i którzy nie potrzebują pozwoleń, by współpracować z muzeami i archeologami, czy po prostu służyć nauce. Osobom, które z poszukiwaniem skarbów nie miały do tej pory nic wspólnego, „Noc patagonów” pozwala wejrzeć w świat amatorskiej eksploracji. Książka ta łączy wątki poszukiwawcze z epizodami sięgającymi czasów wojen polsko-szwedzkich. To chyba pierwsza polska powieść o współczesnych poszukiwaczach skarbów.

Obserwując Pana aktywność od dłuższego czasu, przyznam, że najwyżej cenię Pańskie zacięcie popularyzatorskie, zwłaszcza że posiada Pan umiejętność wpisywania historii lokalnej w kontekst szerszy, bywa, że wręcz ogólnoeuropejski.
W Polsce jest wiele miejsc, które są prawdziwą kopalnią tajemnic. One czekają tylko na to, by je odkryć, opisać i wydobyć drzemiący w nich potencjał. Ja w mojej bezpośredniej okolicy mam dwa takie miejsca. Pierwsze z nich to Ogrodzieniec, dawny Neudeck, przez który w 1933 roku wiodła droga Adolfa Hitlera do zdobycia władzy w Niemczech. To tam, w rodowej posiadłości, dorastał, wypoczywał i spędził ostatnie dni swojego życia prezydent Rzeszy Paul von Hindenburg. To z Ogrodzieńca wyruszył w swoją ostatnią wędrówkę, by na kolejne jedenaście lat spocząć w krypcie pomnika bitwy pod Tannenbergiem. To tam przez kilka lat podejmowano decyzje, które kształtowały rozwój wydarzeń w całej ówczesnej Europie. Drugim miejscem jest Szymbark - niewielka wieś koło Prabut z ruinami gotyckiego zamku kapituły pomezańskiej, obiektu będącego wciąż na liście potencjalnych miejsc ukrycia Bursztynowej Komnaty. Szymbark to jednak nie tylko zamek. To kilometry starych alei lipowych, dębowych i sosnowych, porośnięty lasem i prawie niedostępny cmentarz rodowy szymbarskiej linii von Finckenstein, jednego z największych i najważniejszych hrabiowskich rodów Prus Wschodnich, to gęste i skrywające swe własne tajemnice lasy, strumyki i bagna, będące świadkami niezwykłych wydarzeń już od ponad sześciuset lat. To tym dwóm miejscom poświęciłem w dużej części „Tajemnice pogranicza” i tym dwóm miejscom wciąż uważnie się przyglądam.

Nie jest Panu żal, że z tego rodzaju odkryć czerpią później pełnymi garściami inni autorzy?
W korzystaniu z czyjejś pracy i czyichś doświadczeń nie ma nic złego, pod warunkiem, że ten fakt się odnotuje, choćby w postaci podania źródła. Ale wielu doświadczonych autorów o tym zapomina…

Rozmawiał Marek Adamkowicz

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki