Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotto Ekstraklasa. Górnik Łęczna zwyciężył we Wrocławiu i wydostał się z ostatniego miejsca

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Lotto Ekstraklasa. Górnik Łęczna odniósł historyczne zwycięstwo we Wrocławiu nad Śląskiem (2:0) w meczu 31. kolejki Lotto Ekstraklasy. Podopieczni Franciszka Smudy opuścili ostatnie miejsce w tabeli.

W sobotnie popołudnie na ulicach Wrocławia próżno było szukać żywej duszy. Miasto po prostu opustoszało. Malkontenci twierdzili, że przyczyną jest długi majowy weekend, jednak prawdziwi fani polskiego futbolu wiedzieli, że powód może leżeć gdzie indziej. Na stadion lokalnego Śląska przyjechał bowiem Górnik Łęczna. Zespół prowadzony przez Franciszka Smudę prezentował w ostatnich spotkaniach naprawdę dobrą formę i przed tygodniem pewnie zwyciężył z Białą Gwiazdą. Z takim samym celem przyjechał na Dolny Śląsk. Dla kogo jak dla kogo, ale podział punktów działał na korzyść Zielono-Czarnych, a ewentualne zwycięstwo miało dać im upragnioną ucieczkę ze strefy spadkowej.

Nie mogło być jednak łatwo – Smuda podobnie jak tydzień wcześniej, również do Wrocławia nie mógł zabrać żadnego ze swoich nominalnych stoperów. Maciej Szmatiuk oraz Aleksander Komor z powodu urazów zostali wyłączeni z gry do końca sezonu, natomiast Gerson dopiero powraca do zdrowia i optymalnej formy. Od pierwszej minuty ponownie zgromadzeni na trybunach kibice mogli na środku obrony oglądać parę Przemysław Pitry – Adam Dźwigała. I to jednak niedługo, bowiem pierwszy z nich, robiący od meczu z Lechem furorę w mediach 35-latek, po niespełna kwadransie doznał urazu. Ostatecznie prawie cały mecz w linii defensywy spędził Paweł Sasin, którego szybko w środku pola zastąpił Łukasz Tymiński.

Zanim jednak były selekcjoner reprezentacji Polski został zmuszony do dokonania pierwszej roszady, jego zespół zdołał stworzyć sobie kilka fajnych okazji. To Śląsk lepiej wszedł w to spotkanie, dłużej utrzymując się przy piłce, jednak nie przekładało się to na ilość bramkowych sytuacji. Ich po stronie wrocławian wciąż było mało. Nieśmiało próbował Ryota Morioka, lecz de facto Wojciech Małecki zmuszany do poważniejszych interwencji nie był. W miarę upływie czasu, braku walki w ofensywie łęcznianom nie można było zarzucić. Kontuzja Pitrego nie poprzestawiała im szyków. Dobrze pokazywali się Piotr Grzelczak oraz Josimar Atoche, lecz wynik po nieco ponad pół godzinie gry otworzył Bartosz Śpiączka. Napastnik wykończył dwójkową akcję na prawym skrzydle w wykonaniu swego zespołu. Szymon Drewniak zagrał w jego kierunku, a Mariusz Pawełek odważnie z bramki. Napastnik oszukał go, dobiegł prawie do samej linii końcowej i pod ostrym kątem wpakował piłkę do siatki.

Po zdobyciu trafienia, łęcznianie nieco się cofnęli i postawili na grę z kontrataku. Śląsk długo wymieniał podania na połowie podopiecznych Franciszka Smudy, lecz do przerwy nie zdołał już bardziej zagrozić bramce Wojciecha Małeckiego. Golkiper Górnika do szatni schodził praktycznie bez wymagającej interwencji. Nie uległo to zmianie na początku drugiej połowie. Łęcznianie weszli w nią mocno cofnięci, lecz w defensywie radzili sobie bez zarzutu. Wrocławianie mieli spory kłopot, żeby dostać się w ich pole karne, a jeżeli już im się to udawało, nie mogli oddać dobrych strzałów.

Kolejne ataki zawodników Jana Urbana nie przynosiły skutków. Zupełnie odwrotnie niż szarże gości. Jeden z nich zakończył się podwyższeniem rezultatu na 2-0. Akcję rozpoczął Piotr Grzelczak, który zszedł na lewą stronę, by chwilę później zagrać piłkę w pole karne do nadbiegającego Grzegorza Bonina. Pierwszy strzał kapitana Górnika wybił przed siebie Mariusz Pawełek. Prosto jednak pod nogi Bonina. Dobitka pomocnika została zamieniona na gol.

Więcej trafień we Wrocławiu już nie padło, lecz do ostatnich spotkań nie można było narzekać na nudę. Sporo dynamiki na boisku wniosło pojawienie się Javiera Hernandeza. Hiszpan zmienił naprawdę solidnego Josimara Atoche i od razu zaznaczył swoją obecność na boisku strzałem na bramkę gospodarzy. Świetnie dogadywał się z Piotrem Grzelczakiem i gdyby nie ciężka praca Piotra Celebana, ten mecz mógł się skończyć znacznie wyższą wygraną łęcznian. Swoje sytuacje w końcówce mieli także wrocławianie, jednak żadna z nich nie jawiła się stuprocentową. Starczy powiedzieć, że Śląsk przegrał to spotkanie zasłużenie. Był po prostu słabszy. A Górnik? Górnik po ostatnim gwizdku mógł się cieszyć drugą z rzędu wygraną, a co za tym idzie ucieczką ze strefy spadkowej. Pozostaje już tylko jedno pytanie: czy Zielono-Czarni jeszcze do niej powrócą?

Atrakcyjność meczu: 5/10
Piłkarz meczu: Piotr Grzelczak

EKSTRAKLASA w GOL24

Pod Ostrzałem GOL24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lotto Ekstraklasa. Górnik Łęczna zwyciężył we Wrocławiu i wydostał się z ostatniego miejsca - Gol24

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki