Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotos Trefl Gdańsk - runda zasadnicza na "czwórkę". W dzienniku nie ma jeszcze oceny za sezon

Łukasz Żaguń
Fot. Karolina Misztal
Siatkarze Lotosu Trefla pokonali MKS Będzin 3:1 na koniec rundy zasadniczej. Z PGE Skrą Bełchatów na pewno muszą zagrać znacznie lepiej.

Jeśli zwycięstwo w siatkówce przyznawano by nie temu zespołowi, który wygrał więcej setów, a temu, któremu bardziej na nim zależy, triumfatorem wtorkowej potyczki prawdopodobnie okazaliby się... będzinianie. Gdańscy siatkarze nie mieli już nic do stracenia, ale też nie mogli nic zyskać w tabeli. A z kolei przed MKS-em stała szansa na oderwanie się od dna. To im się nie udało, ale i tak napsuli naszej drużynie sporo krwi.

- To była taka sinusoida w naszym wykonaniu. Fragmentami graliśmy dobrze, by za chwilę znowu spuścić z tonu. Nie da się wygrać meczu przeciwko takiej drużynie jak Lotos Trefl, kiedy nie prezentujesz równego poziomu przez całe spotkanie. Ale kiedy sobie przypomnę pierwszy pojedynek, w jakim miałem okazję prowadzić MKS przeciwko drużynie Andrei Anastasiego, to widzę postęp - powiedział po meczu Stelio DeRocco, szkoleniowiec ekipy z Będzina.

Ta nierówna gra będzinian pozwoliła urwać gdańszczanom seta. Tylko tyle i aż tyle. W perspektywie zbliżających się meczów z PGE Skrą to na pewno nie jest dobry prognostyk. Inne zdanie na ten temat ma jednak Anastasi.

- Biorąc pod uwagę fakt, że za dziewięć dni zaczynamy walkę o medal i to, iż każde zwycięstwo mentalnie buduje zespół, to była bardzo ważna wygrana - powiedział włoski szkoleniowiec Lotosu Trefla.

Jako że mecz z MKS-em zakończył rundę zasadniczą PlusLigi, warto pokusić się o małe podsumowanie. Biorąc pod lupę tylko rozgrywki krajowe, gdańszczanie pierwszy test zdali. Może nie celująco, ale w skali szkolnej dostaliby zapewne mocną czwórkę. A dlaczego nie piątkę, skoro zagrają o medal? Bo nie uniknęli bolesnych wpadek z ligowymi średniakami, a w kilku meczach, na własne życzenie, pogubili punkty wygrywając po tie-breakach. Choćby dlatego. Ktoś powie - powinna być zatem „trója”. Niekoniecznie. Trzeba pamiętać o tym, że gdańszczanie rywalizowali w Lidze Mistrzów. Wylatywali do Włoch, Serbii, Słowenii czy Rosji, a potem wracali, by z marszu przystąpić do ligowych zmagań. Zmęczenie kilka razy dało się im we znaki, ale i tak trudy sezonu jak na razie wytrzymują.

- Sezon zasadniczy za nami. To był bardzo, ale to bardzo ciężki okres. Nie przypominam sobie, czy kiedykolwiek w swojej karierze w najwyższej klasie rozgrywkowej było tak trudno. Ale nic się jeszcze nie kończy. Teraz przed nami walka o medale. Wystawimy wszystkie działa na Skrę - zapowiada Bartosz Gawryszewski, kapitan gdańskiej drużyny.

Czy na pewno wszystkie? W meczu z będzinianami po raz kolejny na boisku nie zameldował się Damian Schulz, który nadal nie trenuje na pełnych obrotach (problemy z plecami). Zawodnik jest ważnym elementem w układance Anastasiego. Kiedy w ataku moc traci Murphy Troy, to właśnie Schulz idzie mu z pomocą. Nieprzypadkowo polski atakujący dostał w tym sezonie... cztery statuetki MVP meczu i wspólnie z libero Piotrem Gackiem przewodzą w tej klasyfikacji w Lotosie Treflu. Schulz jest bardzo ważny w kontekście gry o brąz, zwłaszcza, że Troy to już nie ten sam zawodnik co jeszcze w ubiegłym sezonie. Wtedy był maszyną absolutnie nie do zatrzymania, a w tych rozgrywkach kilka zespołów znalazło już receptę na jego grę.

Pierwszy mecz z PGE Skrą w Bełchatowie zaplanowano na czwartek, 21 kwietnia (godz. 18). Rywalizacja do Ergo Areny przeniesie się we wtorek, 26 kwietnia (godz. 18).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki