Zapewne siatkarze i sztab szkoleniowy woleliby spuścić zasłonę milczenia na wspomnienie o meczu z AZS Częstochowa, ale wobec takiej klęski, wobec tak kiepskiej postawy, nie można przejść obojętnie. Nie po to przecież sprowadzano do klubu lepszych siatkarzy, aby ponownie doznawać takich porażek.
Tymczasem siatkarze Lotosu Trefla grają albo beznadziejnie (i to wcale nie z drużynami o większym potencjale), albo nieźle. Tyle że zwycięstwa odnosili dotychczas w starciach ze słabymi rywalami - Transferem Bydgoszcz i BBTS Bielsko-Biała.
- Dramat to delikatne określenie. Można poszukać synonimów dla tego słowa - kompromitacja, żenada - powiedział po meczu załamany Wojciech Żaliński, przyjmujący żółto-czarnych.
Rzeczywiście, to była kompromitacja. Już druga w tym sezonie, bo przecież wcześniej Lotos Trefl przegrał w Kielcach z Effectorem też 0:3.
- Myślę, że chyba jednak zagraliśmy gorzej. W meczu z AZS udało nam się jedynie przegrać dwa wygrane sety. Co drugi mecz udowadnia nam, że przed nami jeszcze mnóstwo pracy. Może potrzebujemy dostać kilka razy w policzek, aby grać z większą agresją - stwierdził Żaliński.
Naszej drużynie brakowało nie tylko agresywności. Znowu gdańszczanie popełnili mnóstwo błędów, w tym wiele rażących, zupełnie niewymuszonych (na przykład przekroczenia linii). Jeśli chce się wejść na wyższy poziom, to nie można grać jak zdezorientowany nowicjusz. A tak właśnie chyba wyglądał Lotos Trefl w starciu z częstochowskim zespołem.
Nadal nie możemy wypracować dobrego przyjęcia, a w ataku żółto-czarni zagrali wręcz na oślep - byle spróbować, bez pomysłu. Zresztą wciąż jak lider nie gra Jakub Jarosz, który - zamiast pociągnąć zespół w trudnym momencie - zniżył się do poziomu reszty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?