Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokalny konflikt w Lipnicy? Radny Narloch ma zapłacić ponad 100 tys. zł kary za wycinkę drzew...

Mateusz Węsierski
Ponad 100 tys. zł kary na rzecz urzędu gminy ma, jak ustalił "Dziennik Bałtycki", zapłacić radny powiatowy Jan Narloch z Lipnicy za nielegalną wycinkę drzew.

Odkrycia dokonał anonimowy mieszkaniec, który maile z dokumentacją fotograficzną porozsyłał do lokalnych redakcji i do urzędników ochrony środowiska. Radny tłumaczył, że drzewa wycięli robotnicy budujący dom, bo osunęły się do wykopu i stwarzały zagrożenie. Urzędników to nie przekonało.

- Rzeczywiście wyliczono już wymiar kary, ale konkretnej kwoty nie mogę podać z uwagi na dobro osoby, której to postępowanie dotyczy - zastrzega Andrzej Lemańczyk, wójt Lipnicy.

My w trzech źródłach nieoficjalnie potwierdziliśmy, że chodzi o ponad 100 tys. zł.

Radny Narloch jest ojcem poprzedniego wójta Lipnicy, który przegrał wybory w 2010 roku. Z tego powodu on i Lemańczyk są politycznymi oponentami, a wykrycie nielegalnej wycinki na działce radnego nie było pierwszym takim przypadkiem w tej gminie.

Nieco wcześniej to Narloch ujawnił, że gmina pod rządami wójta Lemańczyka dokonała nielegalnej wycinki przy szkole w Zapceniu. Sprawę przekazał starostwu, które te informacje potwierdziło. Na gminę nałożono karę wyższą o 50 proc. z powodu braku dowodów, tzn. pniaków (ponad 100 tys. zł).

Wówczas wójt zreflektował się znajdując pozostałości po drzewach. Płatność kary odroczono zarządzając drugą wizję lokalną. Gdy już miało do niej dojść, spotkanie odwołano, bo pniaki wprawdzie były w miejscu wskazanym przez wójta, ale… zarzucone w krzakach. Władze gminy czekają na termin kolejnej wizji lokalnej.

- Wizja lokalna nie doszła do skutku ponieważ drzewa okazane jako materiał dowodowy były wrzucone w gęste krzaki. Nie można było stwierdzić czy faktycznie są to drzewa, które niegdyś rosły w Zapceniu - mówi Małgorzata Zielonka, naczelnik wydziału ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Bytowie. - Nasz pracownik zobowiązał gminę do wyciągnięcia tych kłód, a następnie przedstawienia gotowości do przeprowadzenia kolejnej wizji lokalnej - dodaje.

Czy kara dla Jana Narlocha to odwet za to postępowanie? Władze gminy zapewniają, że nie mają z tym nic wspólnego. Sam Narloch widzi to inaczej.

- Pokażcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf - komentuje. - Nie wyciąłem tych drzew celowo. One osunęły się do wykopu w miejscu gdzie pracowała ekipa budowlana - wyjaśnia zapewniając, że od decyzji wójta odwoła się.

Należy wyjaśnić, że inaczej niż w przypadku Jana Narlocha, wójt kary finansowej za drzewa nie musi płacić z własnej kieszeni. Płatnikiem jest budżet gminy, a wpłata polega na przesunięciu pieniędzy do działu wydatków p.n. ochrona środowiska.

Słuszna kara dla radnego czy tylko przejaw lokalnej "wojenki" w samorządzie?

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki