Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lista oczekujących na podwyżki, lista bez końca. Komentarz Artura Kiełbasińskiego, redaktora naczelnego "Dziennika Bałtyckiego"

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
123rf
Grozi nam permanentny spór o płace. Budżetówka chce podwyżek, urzędnicy czują się niedoceniani. Dlatego najlepiej, gdyby podwyżki dla urzędników i nauczycieli odbywały się... automatycznie.

Patrząc na listę grup zawodowych gotowych do protestów ws. niskich płac można się nieco przestraszyć, tak długie jest to zestawienie. Urzędnicy skarbowi, nauczyciele, pracownicy innych urzędów. Niezadowolenie z poziomu wynagrodzeń - w kontekście inflacji - słychać też w prywatnym biznesie. Ale to sprawa bardziej na negocjacje niż protesty, choć temperatura sporu w zakładach Solaris pokazuje, że możliwe są różne scenariusze.

Spory w sferze budżetowej mogą nieco dziwić, ale tylko na pierwszy rzut oka. Jeszcze kilka lat temu praca w urzędzie była symbolem stabilizacji. Może bez „kokosów”, ale stabilnie. Dziś „stabilnie” nie jest żadną alternatywą dla szybko rosnących płac w biznesie. Dziś szeregowy urzędnik, nawet z dobrym wykształceniem i wysokimi kwalifikacjami, zarabia mniej niż kasjer w sieci handlowej. Biznes kusi, sfera budżetowa nie umie się bronić. Do tego dochodzi jeszcze jeden wątek - szybko rosnąca płaca minimalna powoduje frustrację w budżetówce. Czym innym były zarobki znacznie ponad minimalną, czym inny płaca na poziomie takiego właśnie wynagrodzenia. I nawet jeśli płaca minimalna gwarantuje lepszą pozycję materialną niż przed laty, to zarobki na poziomie minimalnym mogą być źródłem frustracji.

Trudno więc dziwić się emocjom pracowników budżetówki i ich oczekiwaniom finansowym. W sprawie widać też tło polityczno-społeczne. Od lat powtarzam tezę, że zamrożenie budżetu płac w budżetówce było jednym z najważniejszych powodów porażki koalicji PO-PSL w wyborach w 2015 r. Rozczarowani ludzie słuchający o „zielonej wyspie” widzieli jak ich płace tracą na wartości. W efekcie pozbawili władzy ekipę, dla której zamrożenie płac było główną metodą walki z kryzysem po 2008 r.

Jak temu zaradzić? Metoda wydaje się prosta, ale jednocześnie trudna do wdrożenia. Warto bowiem rozważyć automatyczne indeksowanie płac w budżetówce. Podobne mechanizmy dobrze funkcjonują w naszym kraju - waloryzacja emerytur, procedura ustalania płacy minimalnej, to wszystko znane, przetestowane, sprawdzone algorytmy. Może podobne warto opracować dla budżetówki lub jej poszczególnych części.

W tej sytuacji płaca np. nauczyciela będzie powiązana ze wzrostem PKB lub innymi, merytorycznie dobranymi wskaźnikami ekonomicznymi. Droga kariery stanie się przewidywalna. Oczywiście, nadal nie będą to płace konkurencyjne dla biznesu, ale przynajmniej będą chroniły przed zawodową stagnacją. W czym zatem problem? W kosztach takiej operacji. Budżetówka to setki tysięcy zatrudnionych, każda zmiana wynagrodzeń będzie kosztowna dla budżetu państwa lub budżetów samorządowych. Ale z drugiej strony to skuteczna metoda rozwiązywania problemów urzędników, nauczycieli, służb mundurowych. Warto więc się nad nią zastanowić.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki