Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List do Dziennika Bałtyckiego: Morze za PRL-u

Zbigniew Sapiński
Od czasu do czasu ukazujące się, między innymi w "Dzienniku Bałtyckim", felietony czy komiksy, dotyczące morza, floty, ogólnie gospodarki morskiej, mają jedną wspólną cechę. Omijają jak zarazę tematy dotyczące ogromnego rozwoju gospodarki morskiej w latach 1945-1989. Taki stosunek do historii najnowszej, próby zatarcia pamięci o niej, rodzi pewność, że cenzura polityczna działa, że gospodarka morska okresu PRL-u to tabu.

Skrzywienie IPN-owsko-historyczne opanowało media. Jednak to zamknięcie się na prawdę historyczną, delikatnie mówiąc niewygodną, odbić się może już wkrótce czkawką. Nie mam zamiaru negować dokonań morskich II Rzeczpospolitej, jej przywódców, jej społeczeństwa. (...) Po wojnie ani na chwilę nie przerwano myśli o zagospodarowaniu morza, mimo polityczno-ekonomicznych zawirowań. Odbudowy floty handlowej, wojennej, rybołówstwa dalekomorskiego. Od razu powołano Delegata Rządu do Spraw Wybrzeża, E. Kwiatkowskiego. Powracali z tułaczki wojennej naukowcy, inżynierowie, oficerowie i marynarze floty, zwykli ludzie. Powracały polskie statki i okręty. Część otrzymaliśmy w ramach reparacji wojennych Zaczęto organizować odbudowę, już na ponad pięćsetkilometrowym wybrzeżu, portów, stoczni, szkolnictwa morskiego, wyższych uczelni, już z wydziałami o profilu typowo morskim.

Rozpoczęto działalność kulturalną, coraz częściej też w tym kierunku nastawioną. To między innymi Wasz "Dziennik Bałtycki", rósł, zdobywał czytelników, wraz z propagandą, jak dzisiaj to słowo brzydko brzmi, uprawy morza. To przecież Wasze pismo informowało o rozwoju PMH, PLO, Dalmoru. To wyście pisali o nowych wodowaniach, o otwieraniu nowych linii PLO, o szkołach morskich i wydziałach morskich wyższych uczelni. Wreszcie o sławnych ludziach i ich dorobku. To Gdynia z morza i marzeń rozwijała się razem z Wami i rosła jako miasto, już nie z marzeń, ale z faktów. A przecież były jeszcze "Głos Wybrzeża", "niesłuszny" oczywiście, miesięcznik "Morze", "Tygodnik Morski". Co się stało więc z Wami, drodzy dziennikarze? Gdzie Wasza propaganda morza? Tyle nowych książek wychodzi mówiących o morzu, jego sprawach, ludziach i politykach, tej starej, Waszej ukochanej ery, przed PRL-em. Ale też i te najnowsze, opisujące PLO, jego historię i teraźniejszość oraz lata od 1918 do czasów dzisiejszych, jak "Morskie sprawy Polaków", której autorami są kpt. ż.w. Pietraszek i Pospieszyński, czy "Polska polityka żeglugowa 1918-1995" Tadeusza Łodykowskiego.

By wyjaśnić milczenie nad stanem gospodarki morskiej, teraz i w okresie "niesłusznego" PRL-u, powrócę do Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jego dokonań oraz dokonań, o zgrozo, jego "niesłusznych" następców z PRL-u. Dokonań decydentów, polityków i ekonomistów, wywodzących się z elit solidarnościowych nie będę wymieniał. Są znane. Szczególnie na Wybrzeżu, ale i w głębi kraju, gdzie istniały przedsiębiorstwa z polskim przemysłem morskim kooperujące. Ich wypowiedzi świadczące o głębokiej znajomości problematyki morskiej cytował nie będę. Niech litościwa zasłona milczenia nad nimi zapadnie.

E. Kwiatkowski w II RP był Ministrem Skarbu i wicepremierem do spraw gospodarczych. Po wojnie to delegat Rządu do Spraw Wybrzeża. Z powodów politycznych odsunięty, ale dalej czynnie działający w sprawach gospodarki morskiej, chociażby wymiana korespondencji w latach 70. z ministrem żeglugi Jerzym Szopą i uznanie dla rozwoju gospodarki morskiej czy też na polecenie E. Gierka konsultowanie z nim budowy Portu Północnego. Jak widać więc, ciągłość myśli morskiej i praktyki między II RP i PRL-em istniała. Dopiero gdy do władzy doszły ekipy ludzi Solidarności w 1989 roku, doszło do katastrofy. Niekompetentni ekonomiści i politycy doprowadzili do zniszczenia polską gospodarkę morską. Mamieni rajem gospodarki rynkowej, urzeczeni jej dogmatami oraz napędzani nienawiścią do wszystkiego, co osiągnięto w PRL, doprowadzili w 1990 roku do całkowitej liberalizacji gospodarki morskiej. Było to celowe zaniechanie przez państwo ochrony własnej floty, pod naciskiem i pewno obiecankami gospodarczymi, "przyjaciół" z Zachodu.

W praktyce było to utrącenie polskiej konkurencji w stoczniach i na morzu. Ta zabawa trwa dalej. Dążenie do podziału administracyjnego rynku żeglugowego przez UE oraz jego wprowadzenie to zamkniecie polskiej floty na Bałtyku. Smaczne kąski (żegluga oceaniczna) zaś dostałyby się w ręce naszych "wielkich przyjaciół". Warto przypomnieć główne zasady stosowania liberalnej doktryny żeglugowej. Jeżeli jest zgodna z interesem kraju, to się ją popiera, jeżeli w niego godzi, to się ją omija. Najwyższy czas, by się tego nauczyć. Od naszych wątpliwych przyjaciół. Te zasady może stosować państwo silne i sprawne. Państwo dysponujące siłą argumentów i argumentem siły. Obu, Polska pod przewodem ludzi Solidarności, się pozbyła. (...)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki